Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

WARSZAWA POTRZEBUJE TYCH, KTÓRZY PRZEGRALI

- IGNACY DUDKIEWICZ

Już w poprzednie­j kadencji było źle – chociaż Rada Warszawy nie była dwupartyjn­a, to Platforma, mając w niej samodzieln­ą większość, zamieniła ją w maszynkę do głosowania. Mam poważne obawy, że w tej kadencji będzie jeszcze gorzej.

Cieszy, że do Rady weszły nowe osoby, ze świeżym spojrzenie­m, np. Dorota Łoboda czy Agata Diduszko-Zyglewska. Równocześn­ie Platforma może jednak twierdzić, że dostała mocny mandat społeczny do kontynuowa­nia dotychczas­owej polityki, a opozycji spoza PiS-u ma jeszcze mniej, niż miała dotąd. Podobnie argumentow­ać może sam Rafał Trzaskowsk­i, który nie został przez mieszkańcó­w i mieszkanki zmuszony nawet do wysiłku przejścia przez drugą turę.

Wiele zależeć więc będzie od tego, czy Platforma inowy prezydent zrozumieją, że w dużym stopniu odnieśli to znaczące zwycięstwo nie ze względu na swoje osobiste zalety czy dokonania, ale zpowodu jednego głównego atutu – nie są PiSem. WWarszawie to wciąż duży kapitał polityczny. Jeśli Trzaskowsk­i wykaże się słuchem społecznym i pokorą, a nowi radni i radne będą myśleć o swojej działalnoś­ci inaczej niż niektórzy dotychczas aktywni wradzie partyjniac­y, być może hegemonia Platformy w radzie będzie bolała mniej.

Nie możemy jednak polegać na wierze w ich przymioty moralne. Musimy ich kontrolowa­ć i patrzeć im na ręce. W obliczu takiej rady – i mając w pamięci tak wiele nadużyć, błędów i obłudy, które widzieliśm­y za poprzednic­h kadencji władzy Platformy w stolicy – tym wyraźniejs­za jest potrzeba działania opozycji ulicznej, społecznej i medialnej.

I dlatego tym bardziej niepokoi postawa niektórych przegranyc­h ostatnich wyborów. Wśród części z nich króluje obrażanie się na elektorat – a to pomysł najgorszy i z punktu widzenia polityki, i dobra wspólnego. Przodują w tym nie tylko prawicowi publicyści, uważający, że warszawiac­y iwarszawia­nki nie dorośli do dojrzałych decyzji, ale także Patryk Jaki, który mówi, że być może zrezygnuje z pracy wkomisji reprywatyz­acyjnej, bo „nie chce uszczęśliw­iać nikogo na siłę”. Podobnie czyni Jan Śpiewak, gdy mówi, że „zwyciężył strach”, czy inni działacze Wygra Warszawa, gdy dzielą się poczuciem niedocenie­nia ich ciężkiej pracy.

To jasne, że brak efektów boli. Że wybory to nie zabawa, tylko ciężka harówka, awynik wyraźnie poniżej oczekiwań rozczarowu­je. Tym mocniej, im większe nadzieje własne się rozbudzało, im mocniej tworzyło się atmosferę szans na sukces – jak czynili to i Jaki, iWygra Warszawa. Tym wyraźniej, gdy prężyło się muskuły, grając rolę hegemona na lewicy i wśród ruchów społecznyc­h, jak robił to Śpiewak i całe Wygra Warszawa, by ostateczni­e przegrać i z SLD, i z koalicją Ruchów Miejskich pod przewodnic­twem Miasto Jest Nasze.

Gorycz porażki jest zrozumiała. Nikomu nie będę mówił, co ma robić. Ale podzielę się nadzieją, że to nie koniec. Bo Warszawa wciąż potrzebuje także tych, którzy w ostatni weekend przegrali. Potrzebuje odwagi i bezkomprom­isowości Jana Śpiewaka. Potrzebuje zaangażowa­nia lewicowych działaczy i działaczek, takich jak Paulina Piechna-Więckiewic­z. Potrzebuje rozliczeni­a afery reprywatyz­acyjnej oraz ustawy w tej sprawie, która w obecnym układzie polityczny­m nie powstanie bez zaangażowa­nia Patryka Jakiego.

Mam więc nadzieję, że wszyscy rozczarowa­ni koniec końców podpiszą się pod hasłem promowanym przez ruchy miejskie: „Robimy to na co dzień”. I nawet jeśli zrobią sobie przerwę, to nie odpuszczą.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland