Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
ODPOWIADA ANDŻELIKA GACKOWSKA, WICEDYREKTORKA LASÓW MIEJSKICH:
WLesie Bródnowskim zbiegły się dwie sprawy. Jedna to trzebież, czyli planowy zabieg gospodarczy lasu uwzględniony w przygotowanym wcześniej planie urządzenia lasu. Obecna wycinka ma też drugie, niespodziewane oblicze. W Lesie Bródnowskim mamy silną ekspansję dwóch gatunków kornika: ostrozębnego i sześciozębnego.
Zauważyliśmy grupy sosen, którym zrudziały korony, czyli po prostu zamarło igliwie. Mieliśmy dwie kontrole Zakładu Ochrony Lasu – to jednostka przy Lasach Państwowych, która kontroluje stan lasu. Po badaniach okazało się, że winne są właśnie korniki.
Zalecenia są takie, żeby jak najszybciej usunąć drzewa, które wykazują objawy zasiedlenia szkodnikiem. Dolne partie zostaną sprzedane, ale czuby i gałęzie musimy zezrębkować, czyli pociąć na kawałeczki. Po to, żeby korniki zimujące pod korą wiosną nie wyleciały i nie zasiedliły kolejnych drzew.
Szkodniki zaatakowały z kilku powodów. Las Bródnowski został zasadzony po wojnie na terenach rolniczych. Sosna niekoniecznie dobrze się tu przyjmuje. Do tego miasto wokół gwałtownie się rozwija, obok lasu powstają bloki z garażami podziemnymi, co ma wpływ na wody gruntowe zasilające las. Kolejny czynnik to mało intensywna gospodarka leśna prowadzona tu w ostatnich latach.
Uspokajam jednak, że nie ma mowy o deweloperach w Lesie Bródnowskim, czego obawia się wiele osób. Przy obecnej ustawie o lasach przekształcenie gruntów leśnych wbudowlane jest w Polsce niezwykle trudne. Musiałaby się na to zgodzić Rada Warszawy i jeszcze kilka instytucji. Leśnicy nie podają liczby drzew, które są przeznaczone do wycięcia, zamiast tego posługują się ich objętością. W Lesie Bródnowskim pod piły pójdzie 250 m sześc. drewna. Według naszych wyliczeń może to być ok. 500 drzew.