Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
PODWYŻKI TO NIE WSZYSTKO
nie jest sukces najniżej zarabiających policjantów. Zauważmy, że epidemia „psiej grypy” była pierwszym w historii oddolnym protestem sierżantów i posterunkowych. To dzięki nim władza musiała się ugiąć. I to oni załatwili podwyżki swoim przełożonym, którzy i tak nieźle zarabiają. Sukces odtrąbili więc związkowcy i politycy.
– Najważniejszym powodem akcji protestacyjnej były ogromne obciążenia w pracy. Policjanci są przepracowani. Jeśli w służbie jest cztery i pół tysiąca wakatów, to znaczy, że ktoś musi wykonywać pracę tych, których nie ma. Od dwóch-trzech lat liczba wolnych miejsc jest coraz bardziej zauważalna. W aglomeracjach takich jak Warszawa i inne duże miasta to problem mało zauważalny. Natomiast kilkanaście kilometrów dalej często nie ma komu wyjechać na patrol. Tego problemu nie rozwiązuje porozumienie z rządem. systemu informacyjnego Schengen, usprawniającego ujawnianie skradzionych samochodów w Europie. We wszystkich państwach obsługuje go straż graniczna, tylko wPolsce to obowiązek policji.
Mundurowi mają też żal do obecnej władzy za brak działań w wielu kwestiach. Między innymi brak wprowadzenia ścieżki kariery dającej czytelne i sprawiedliwe warunki rozwoju. Taki dokument zrywałby zkoneksjami i nepotyzmem wewnątrz policji. Wciąż nie został wprowadzony. Policjanci liczyli też na wprowadzenie kadencyjności na określonych stanowiskach kierowniczych. Chodziło oto, żeby uniknąć masowego zwalniania kierowników po zmianie władzy. Dziś obowiązuje zasada, która jest od zawsze – „nie znasz dnia ani godziny”. Wtej kwestii nic się nie zmieniło. żalów i obiektem pretensji. Aktualnie aspiruje do miana najgorszego ministra od policji w historii. Na razie zajmuje drugie miejsce, po Bartłomieju Sienkiewiczu zPO, który zasłynął kilkoma nietrafionymi wypowiedziami. Mówił m.in., że policjanci często wywodzą się z rodzin patologicznych i są niekompetentni, awswoim gabinecie politycznym zatrudnił kogoś, kto skończył tylko liceum.
Niechęć do Zielińskiego bierze się z jego nietrafionych przedsięwzięć oraz feudalnego stosunku do mundurowych. Traktuje funkcjonariuszy obcesowo, częściej podkreśla rolę szefów niż podwładnych.
Wielu ma żal, że z łatwością pozbył się wielu profesjonalistów tylko dlatego, że wstąpili do milicji w roku ‘89 czy ‘90, gdy nie było jeszcze formalnie policji, a istniała milicja. Ci ludzie wstępowali w szeregi milicji, bo to już była inna Polska, miała być inna milicja. Na tej podstawie nie można kasować kilkunastu lat doświadczenia. Za jego sprawą z policji odeszło grono wartościowych ludzi.
– Policja zawsze odpowiadała przed politykami. Po zmianie władzy zawsze zmieniał się komendant główny, który z kolei decydował, z kim chce pracować na poziomie wojewódzkim. Takie zmiany były zawsze.
– Są takie głosy z policji. Trzeba się jednak zastanowić nad tym, czym jest służba. Nieważne, czy to marsz 11 listopada, czy Parada Równości. Może to być inna manifestacja, polityczna lub społeczna, nieodpowiadająca mi ideologicznie. Ja, jako policjant, komisarz Loranty, muszę wykonywać zadania. Jeśli mam zabezpieczać, zabezpieczam. Jeśli dowódca uzna, że mam wynieść kogoś z tłumu – wynoszę. Prawo do manifestowania jest dla wszystkich, a policja ma zapewnić porządek publiczny. Ten, kto tego nie rozumie, powinien z policji odejść.
Jestem zwolennikiem wprowadzenia jeszcze większych ograniczeń wkorzystaniu z praw politycznych policjantów. Dziś policja i straż pożarna nie mają prawa przynależności partyjnej. To mało. Policjanci nie powinni angażować się po żadnej ze stron, chodzić na wiece czy zgromadzenia partyjne.
Liczba wakatów w policji jest coraz bardziej zauważalna. Zdarza się, że w małym mieście nie ma kto wyjechać na patrol – mówi Dariusz Loranty, były oficer komendy stołecznej.
– Nie powinniśmy używać takiego podziału, ale istnieje wyraźna różnica w postrzeganiu służby w tzw. Polsce A i Polsce B. W komendach rejonowych na prowincji zawód policjanta wciąż wiąże się z pewnym prestiżem, przyciąga stabilizacją, a nawet niezłymi zarobkami. Ale wWarszawie lub w zachodniej części kraju młodzi ludzie mają więcej korzystnych ofert pracy. Rynek jest im bardziej przychylny. Nie tylko zuwagi na zarobki, ale iperspektywy, ścieżkę rozwoju itp.