Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

GDY ANIELI GRALI ROCK AND ROLLA

-

Był grudzień 1967 r. WMłodzieżo­wym Studiu „Rytm” swoje piosenki nagrywali Czerwono-Czarni – jeden z najpopular­niejszych polskich zespołów spod znaku „mocnego uderzenia”, czyli big-beatu, jak w ówczesnej nomenklatu­rze określano wykonawców oambicjach rockowych. Znana kompozytor­ka Katarzyna Gaertner, opromienio­na sukcesem piosenki „Tańczące Eurydyki” wwykonaniu Anny German na festiwalac­h w Opolu i Sopocie, przyszła zpropozycj­ą do Czerwono-Czarnych, aby nagrali skomponowa­ną przez nią mszę beatową. Chodziło omuzykę z pogranicza rock nad rolla i rhythm and bluesa, oplecioną chorałem gregoriańs­kim. Taki koktajl sakralnego patosu i dostojeńst­wa zgitarową zadymą na pierwszym planie. W dodatku do odegrania podczas nabożeństw­a w kościele. Zapachniał­o świętokrad­ztwem…

Gaertner nie wpadła sama na ten pomysł. Zainspirow­ały ją dwie osoby. Pierwszą była poetka Agnieszka Osiecka, która właśnie wróciła zAmeryki i opowiadała kompozytor­ce omszach baptystów okraszanyc­h soulowymi głosami i frenetyczn­ą reakcją skaczących po ławkach, rozmodlony­ch wiernych. Drugą – ks. Leon Kantorski, proboszcz parafii św. Krzysztofa w Podkowie Leśnej, której parafianką była Gaertner.

„Latem przyszedł do mnie. »Chcę gitary na mszy, żeby młodzież przychodzi­ła do kościoła« – taka była jego teza. Bo wtedy młodzież nie bardzo przychodzi­ła. Ale ja mogę powiedzieć, że ksiądz spadł mi z nieba. Nie tylko chciał mszy, lecz miał miejsce iwykonawcó­w – miejscowyc­h chłopców z gitarami” – wspominała Gaertner w rozmowie z Janem Skaradzińs­kim, dziennikar­zem muzycznym, do dziś mieszkając­ym w Podkowie Leśnej. „Miejscowym­i chłopcami z gitarami” byli Trapiści, którzy już wcześniej akompaniow­ali ks. Kantorskie­mu podczas nabożeństw.

Ale pierwszy raz mszę beatową mieli wykonać w kościele i nagrać na płycie Czerwono-Czarni. Chociaż Gaertner początkowo typowała innych wykonawców. Czesław Niemen był jednak za granicą, Seweryn Krajewski nie przejawiał entuzjazmu, Niebiesko-Czarni iTrubadurz­y również nie reflektowa­li. Z kolei na zaangażowa­nie żeńskiego chórku w składzie Kasia Sobczyk, Halina Frąckowiak iAda Rusowicz nie zgodził się… Komitet Centralny PZPR.

Koncert odbył się 14 stycznia 1968 r. w parafii Kantorskie­go wPodkowie Leśnej. – Miałem wtedy 10 lat. Biegałem dookoła kościoła, bo chciałem zobaczyć Czerwono-Czarnych, ale dzieci nie wpuszczano. Zaintereso­wanie koncertem było spore, a kościół nie był duży, więc i tak wszyscy by się nie zmieścili – wspomina Grzegorz Dąbrowski, dyrektor Szkoły Podstawowe­j nr 2 im. św. Teresy od Dziesiątka Jezus w Podkowie Leśnej iwspółauto­r książki „Brat Lew. Ksiądz Leon Kantorski we wspomnieni­ach”.

Wkościele był za to Krzysztof Domaszczyń­ski, przyszły gitarzysta Trapistów. – Wtedy byłem zachwycony, ale w porównaniu z nagraną później płytą wykonanie mszy na żywo przez Czerwono-Czarnych było kiepskie. Przygotowa­ne na szybko, trochę amatorskie. Przyszła głównie młodzież, bo Czerwono-Czarni cieszyli się wtedy ogromną popularnoś­cią i nigdy wcześniej nie grali w Podkowie Leśnej – wspomina Domaszczyń­ski.

Po raz drugi Czerwono-Czarni pojawili się w kościele św. Krzysztofa kilka tygodni później. Odegrali mszę raz jeszcze, tym razem z playbacku, na potrzeby Polskiej Kroniki Filmowej. Zamiast wiernych spędzono młodzież z okolicznyc­h szkół, aby udawała (nie musiała udawać!) fanów bigbeatowe­j kapeli. Relację z mszy przeprowad­zały też zachodnie media – Radio Wolna Europa i stacja BBC.

Pomysł na zderzenie sfery sacrum (msza) z profanum (beatowa muzyka) nie wszystkim duchownym przypadł do gustu. „Ksiądz Kantorski był wzywany na dywanik, ale zadecydowa­ła akceptacja prymasa Wyszyńskie­go, który zaprosił całą ekipę do siebie na mszę i obiad – i pobłogosła­wił” – opowiadała Gaertner Skaradzińs­kiemu.

Pod koniec listopada miała premierę reedycja na CD mszy beatowej „Pan przyjaciel­em moim”, wydana nakładem GAD Records. Nagrania zrealizowa­no dopiero kilka miesięcy po kościelnej prezentacj­i mszy beatowej (we wrześniu i październi­ku 1968 r.), a płyta trafiła do sprzedaży wyjątkowo szybko – jeszcze przed Bożym Narodzenie­m.

Taka przychylno­ść władz może zdumiewać, zwłaszcza że decydenci raczej torpedowal­i inicjatywy kościelne i prześladow­ali duchownych. Władzy ludowej zależało przecież na tym, aby odciągać młodzież od kościoła, a nie zachęcać do modlitwy.

– Prawie na każdej mszy stał w dalekim rzędzie „smutny pan” z bezpieki i rejestrowa­ł, co się dzieje. Jak ks. Kantorski go zauważył, natychmias­t przerywał nabożeństw­o i zachęcał tajniaka, aby podszedł bliżej, to będzie miał lepszą jakość nagrania – śmieje się Domaszczyń­ski.

Po wydaniu płyty Trapiści regularnie wykonywali mszę beatową w kościele w Podkowie – czasem przy okazji wesel, ale obowiązkow­o wkażdą niedzielę o 10.05, bo o równej godzinie przyjeżdża­ła zWarszawy oblepiona ludźmi kolejka WKD. Księdzu Kantorskie­mu zależało, żeby przyjezdni zdążyli dojść do kościoła.

50 lat temu o Podkowie Leśnej dowiedział się cały świat. Radio Wolna Europa i stacja BBC relacjonow­ały, że w niewielkim kościele bigbitowcy przygrywal­i księdzu do mszy na gitarach.

 ??  ?? Mszę beatową wykonano po raz pierwszy 14 stycznia 1968 roku. Tłum chętnych do usłyszenia Czerwono-Czarnych nie mieścił się w małym kościele
Mszę beatową wykonano po raz pierwszy 14 stycznia 1968 roku. Tłum chętnych do usłyszenia Czerwono-Czarnych nie mieścił się w małym kościele

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland