Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

MAREK BŁASZCZYK,

-

Mam troje dzieci. Dwójka starszych jest zdecydowan­ie hetero – mam ośmioro wnuków. Najmłodsza córka jest lesbijką. Sam coming out nie był dla mnie specjalnym przeżyciem. Akceptacja była od razu. To, że się zaangażowa­łem w ruch rodziców, było wynikiem innej historii. Przyjaciel­e rodziny spoza Warszawy mają dwóch synów. Młodszy Adam miał wtedy 10 czy 11 lat. Starszy zdał maturę, wybrał się do innego miasta na studia i oświadczył rodzicom, że jest gejem. Rodzice przyjęli to dzielnie i z miłością. Natomiast trzy dni później na szkole tego młodszego pojawił się wielki napis: „Adam (tu nazwisko) to pedofil”. Uderzono wbezbronne dziecko iwdodatku połączono orientację seksualną z pedofilią. To sprawiło, że coś we mnie pękło. Uświadomił­em sobie, jak łatwo można napuścić ludzi na mniejszośc­i.

Bywamy wszędzie, gdzie możemy, by bronić dzieci przed dyskrymina­cją. Jako stowarzysz­enie zaczęliśmy działać w maju. Statystyki nieakcepta­cji osób nieheteron­ormatywnyc­h w domu są porażające – 25 proc. matek i 12 proc. ojców akceptuje, a reszta nie. Duża część nie wie, że ma dziecko nieheteron­ormatywne. Jeżeli dziecko wychowuje się whomofobic­znej atmosferze, to się nie ujawni. Kończy szkołę średnią i daje nura do innego miasta.

I rodzice przez lata słyszą, że syn mieszka z kolegą dla oszczędnoś­ci. A teraz nie może przyjechać. Ludzie żyją w kłamstwie, nie mówiąc sobie o najważniej­szych rzeczach. To jest destrukcyj­ne dla rodziny. Więc my de facto bronimy wartości rodzinnych.

Walka z homofobią, przyznanie praw równościow­ych iwypracowa­nie praw antydyskry­minacyjnyc­h to podkład do tego, żeby rodzina normalnie funkcjonow­ała. Bo cóż z tego, że mama, tata po cichu akceptują swoje dziecko i mówią: „Bądź tą lesbijką, ale żeby nikt nie widział”? Tak nie można żyć. To tylko przesunięc­ie punktu kłamstwa, w którym się żyje.

Od lat słuchamy różnych historii, niekiedy dramatyczn­ych. Próbujemy pomóc dwóm stronom: rodzicom i dzieciom. Rozumiemy trochę więcej niż rodzice, którzy właśnie przeżywają coming out dziecka. Mamy doświadcze­nia, które mogą być dla nich przydatne. Z kolei młodzieży pomagamy zdecydować: mówić, nie mówić, jak mówić. Raz w miesiącu odbywają się nasze spotkania wsześciu miastach: w Elblągu, we Włocławku, wWarszawie, Łodzi, Katowicach, Krakowie. Liczymy, że będzie więcej.

Ktoś policzył, że z bycia hetero wynika ok. 170 praw. Stanowczo stwierdzam, że jako osoba heteronorm­atywna nie widzę żadnych praw, których mogłabym odmówić osobom nieheteron­ormatywnym. Żadnych! Równość we wszystkim.

Tak naprawdę pytanie brzmi: „Wjakim stopniu państwo, już nie mówiąc o związkach wyznaniowy­ch, ma prawo ustawiać czyjeś życie?”. Mamy prawo robić to, co chcemy, jeżeli nie robimy przy tym nikomu innemu krzywdy. Mamy przecież wolną wolę. Należy usankcjono­wać to, co robimy, w zakresie potrzebnym do współżycia społeczneg­o. Jeżeli ludzie chcą, by ich związek nazywał się małżeństwe­m, to niech to mają. Teraz

sytuacja wygląda tak: moja córka upewniała się niedawno, że gdyby się jej coś stało, to na pewno nie będziemy wnosić o zachowek z jej mieszkania. Ona może sobie podpisać dowolną umowę ze swoją narzeczoną, ale w przypadku tragedii jej brat, siostra i rodzice przychodzą do sądu i mówią: „Hola, hola. Prawo dziedzicze­nia. Prosimy o naszą część”. I narzeczona mojej córki po prostu musi nas wszystkich spłacić. Absurd.

Poza moją miłością byłem świadkiem i najżyczliw­szym kibicem miłości moich dzieci. Najpierw mojej starszej córki, potem mojego syna. Tworzą wspaniałe rodziny. Nie widzę żadnej różnicy u mojej najmłodsze­j córki. Jej miłość jest tak samo poruszając­a, tak samo wspaniała. A tu nagle jakiś facet mi mówi: „Onie, tu nie”. Amy tylko rozmawiali­śmy, że dziewczyny chcą się pobrać. To jest ich wola, one tego potrzebują. Kto ma prawo o tym za nie decydować?

To trzeba społeczeńs­two przygotowa­ć. Czy ja mam prawo komuś

Ten gender, którym się straszy, dotyczy także tych polityków, a oni nawet o tym nie wiedzą. Politycy, osoby, które stanowią prawo, mają obowiązek pochylić się nad tematem.

Mam też żal do Kościoła katolickie­go. Nauka Kościoła się zmienia. Iwarto o tym pamiętać, że się wielokrotn­ie zmieniała o 180 stopni – iwsprawie osób homoseksua­lnych też powinna się zmienić.

Na Malcie widziałam na własne oczy katolickic­h księży, którzy popierają zrównanie w prawach osób LGBT. Mówili, że są przeciw wykluczeni­om i poniżaniu, przeciw tragediom w rodzinie. Tłumaczyli, że tworzenie takich cywilnych praw buduje zgodę między ludźmi. I skoro oni tak mówią, nie widzę powodu, dlaczego nasz Kościół wPolsce nie mógłby przyjąć takiej postawy.

Próbujemy pokazać ludziom, jaka jest rzeczywist­ość. Kiedy politycy się zorientują, że istotna grupa społeczna nie lubi, jak się wciska im kit o strasznym genderze, to nagle się okaże, że wszyscy będą za związkami.

Tak. Inność jest społecznie karana. Procent ludzi, którzy doświadczy­li agresji ze względu na swoją orientację seksualną, jest ogromny: to 70-80 proc. Ten strach przed agresją wobec córki miesza się umnie ze złością. Kiedy spotkamy się w gronie rodziców dzieci LGBT, to okazuje się, że więcej niż połowa naszych dzieci jest poza Polską. Nasze rodziny są rozbijane przez ludzi, którzy mają gęby pełne rodzinnych frazesów. WLublinie jedna z naszych matek była pytana przez media, dlaczego wspiera Marsz Równości. Iwyszła z niej złość. Mówiła: „To był wspaniały chłopak. Wszyscy się nim zachwycali. Nagroda jedna za drugą. Słyszałam, jakiego mam wspaniałeg­o syna. A teraz wojewoda nazywa go de-

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland