Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
KONRAD WOJCIECHOWSKI:
Bóle głowy, drętwienie ciała, drżenie rąk, zawroty, szum, przewlekłe zmęczenie albo tylko strach przed jakąś groźną chorobą. młodzieżowym umyśle. Bardzo mnie raduje, że scena piosenki autorskiej znów zaczyna przypominać tamte czasy. Znów staje się niszowa. Czyli – jest potrzebna.
– Obecnie sposób przekazywania danych iinformacji rzeczywiście wzięły na siebie media społecznościowe i internet. Natomiast dawniej piosenka autorska pełniła rolę kodu kulturowego. Dziś powiedzielibyśmy – memów, którymi wszyscy się posługiwali. Moi rówieśnicy mówili Dylanem, Kleyffem, Kaczmarskim. To były memy tamtych czasów. W tej chwili rola tego typu twórczości znacznie zmalała. Słychać ją w małych klubach, domach kultury czy wprywatnych mieszkaniach. Ale ja to przyjmuję zulgą, bo widać po tej widowni skupienie na przekazie. Wracamy do drugoobiegowej kultury słowa.
– Byłem krytyczny i źle nastawiony do SZSP. Owszem, konkurowaliśmy, ale tylko w karnawale „Solidarności”, bo potem NZS został rozwiązany izakazany. Agdy odwołano stan wojenny, SZSP wróciło na rynek itrzęsło całą kulturą – organizacją koncertów i życiem studenckim. Amy próbowaliśmy ten monopol jakoś obejść. Mój kolega ze studiów Antek Gugulski znalazł wytrych w przepisach i stwierdził, że da się założyć organizację, np. koło artystyczne. Imy takie koło założyliśmy, które zajęło salę wMedyku, na parterze, po rozwiązanej komórce Podstawowej Organizacji Partyjnej na uczelni. Sala miała świetną akustykę. Robiliśmy tam kulturę niezależną – grania, spotkania, warsztaty, dyskusje. Awwakacje organizowaliśmy letnie obozy, bo na taką działalność udawało się wydębić jakiś budżet z uczelni. Nie mogliśmy działać pod szyldem NZS, więc jako koło artystyczne szukaliśmy sposobów osłabienia monopolu SZSP.