Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
MARTYNA ŚMIGIEL:
Odbył się najazd na gabinet ginekologiczny w Lublińcu. To była wtedy bardzo głośna sprawa. Policjanci na podstawie anonimowego donosu o aborcji wtargnęli do gabinetu wczasie badania pacjentki, apotem zmusili ją do poddania się badaniu kryminalistycznemu. Zwołano
– Miałyśmy świadomość wagi mediów. Wieczorem siedziałyśmy zwypiekami na twarzy przed telewizorem, sprawdzając, czy wydarzenie zostanie odnotowane. I chyba zostało. Oczywiście ta pierwsza Manifa została ośmieszona iwykpiona. Jakieś wariatki manifestują, a normalne kobiety chcą dostać kwiatek na Dzień Kobiet. Dla nas było ważne, że jednak pokazano jakieś przebitki, że ten przekaz dotarł do kobiet. A z czasem wmediach prócz wizerunku feministki-wariatki pojawiły się statystyki dotyczące dyskryminacji. Nauczyłyśmy polskie media używać tego słowa.
– Interesował nas publiczny dyskurs o kobietach. Zbierałyśmy cytaty i z prawa, i z lewa, bo właściwie w każdej partii mówiło się wtedy o kobietach z przekąsem: „nasze panie”. Prawiło się im komplementy, całowało rączki, wwywiadach polityczki były odpytywane ze swoich planów reprodukcyjnych. To było połączenie rubasznego lekceważenia z ordynarnym seksizmem. Ale to wszystko było tłem dla sprawy kluczowej, czyli braku prawa do aborcji. Najazd policji na gabinet ginekologiczny miał w sobie coś przerażającego, bo oznaczał, że oni chcą tę wojnę wygrać nie tylko symbolicznie. Pamiętam to sformułowanie: „zabezpieczono” ciało kobiety jako dowód przestępstwa. Kompletne odczłowieczenie.
– Kluczowymi sprawami zawsze był problem dostępu do antykoncepcji, edukacji seksualnej i aborcji, ale pojawiły się też wątki seksizmu w reklamie, przemocy domowej, gwałtu, praw mniejszości seksualnych, równości wynagrodzeń, wyzysku ekonomicznego. Z czasem Elżbieta Korolczuk, wówczas moja studentka, stała się jedną zważniejszych postaci w środowisku organizatorek marszu. Dzięki jej pokoleniu Manifa skręciła na lewo.
– Nie chodziło o afiliacje z jakimikolwiek partiami politycznymi. Przeciwnie, zawsze miałyśmy wtym względzie bardzo ostre zasady. Nawet gdy pojawiła się partia Zielonych, do której wiele z nas należało. Nie pozwalałyśmy partiom przychodzić ze swoimi banerami. Założenie było takie, że marsz nie jest formalną instytucją ani przybudówką żadnej partii. Lewicowość Manify polegała na tym, że jako jedna z pierwszych formacji poważnie mówiła o tym, czym jest neoliberalizm, traktując go nie tylko jako sposób organizowania gospodarki, ale sposób myślenia. Przyznam, że na początku wydawało mi się dziwne, by Manifa walczyła zwyzyskiem ekonomicznym, ale zaczęło mi się to sklejać, gdy do manifestacji przyłączyły się pielęgniarki. Ten sojusz zaczął się w2007 r., od białego miasteczka. Abodaj w 2011 r. związek zawodowy pielęgniarek współtworzył Manifę. – Zależy, jak definiuje się radykalizm. Jeśli jako odwagę i gotowość do przeciwstawienia się temu, co uchodzi za zdrowy rozsądek, to najradykalniejsza była ta pierwsza. Wtedy patriarchat uchodził za coś tak bardzo zdroworozsądkowego, że nikt się nad nim nawet nie zastanawiał.
Radykalizm można też rozumieć jako ostry zwrot Manify na lewo wdrugiej połowie pierwszej dekady XXI w., kiedy ja już w zasadzie odpadłam. Manifa przeszła drogę od kolorowych, śmiesznych patykowców i zabawnych happeningów do powagi.
– Tak sądzę. Pierwsza Manifa za czasów AWS to była walka z prawicowym światopoglądem, ale ciągle wramach demokracji liberalnej. Ale gdy do władzy doszedł PiS, zrobiło się naprawdę mrocznie, chciano zmienić konstytucję i wpisać do niej całkowity zakaz aborcji. Roman Giertych, który teraz uchodzi za piewcę demokracji, był wtedy skrajnym nacjonalistą organizującym nam system edukacji. Miałyśmy poczucie, że dzieją się rzeczy przerażające. To był też okres rozczarowania Unią Europejską. Już w2002 r. napisałyśmy tzw. List Stu Kobiet do Parlamentu Europejskiego o sojuszu między polskimi politykami a Kościołem w sprawie