Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

To mój domek, kupi pan?

-

DZIKA REKLAMA W NATARCIU

– Co to ma być? – denerwuje się Robert, którego spotykam w al. Niepodległ­ości, przy wyjściu z metra Racławicka. – Typowy polski folklor. Chaty góralskiej nie przypomina, do miasta zupełnie nie pasuje. To się nadaje na parking leśny – mówi wzburzony.

Ale półotwarta chata zdrewna stoi na pace dostawczeg­o auta na parkingu miejskim między osobówkami. Altana z podłogą i ścianami ma pod dachem stół z ławami. Jest solidnie obwiązana, z kół samochodu spuszczono powietrze. Tablica rejestracy­jna zpowiatu zamojskieg­o. Ile tu stoi? W sklepie obok słyszę, że co najmniej od tygodnia.

– Chyba kupię, bo mi się podoba. Będzie w moim ogrodzie! – cieszy się Maria, którą spotykam przy Dereniowej na Ursynowie, gdzie zaparkował drugi samochód. Tym razem rejestracj­a białobrzes­ka, a na pace są aż dwie altany. – A co to panu przeszkadz­a? – wtrąca się przechodzą­cy obok mężczyzna. Wyjaśniam, że to reklama, iwskazuję na wielką kolorową płachtę z numerem telefonu. Tym samym co w al. Niepodległ­ości.

Dzwonię. – Dwa na trzy w podstawie, wysokość prawie trzy metry, 10-12 osób powinno się zmieścić. Dowozimy na miejsce – informuje mnie męski głos w słuchawce. Pytam, czemu jest spuszczone powietrze z kół. – Tego nie wiedziałem. Ze wszystkich? – docieka. – Pan ma zgodę na tę reklamę? Dłuższa pauza. – Mieliśmy awarię samochodu i tak zostało, nie? A ktoś jeszcze, kurczę, spuścił...

– Mieszkańcy mówią, że już tydzień stoi.

– A co? Nie może?

Wyjaśniam, że trzeba się starać odecyzję miasta. Kiedy auto zniknie? – W tym tygodniu.

Wawarię samochodu nie wierzy Wojciech Wagner, wicedyrekt­or biura architektu­ry w ratuszu. – To standardow­a zabawa w kotka imyszkę z nami: postawię reklamę, gdzie chcę, i albo się uda, albo nie. Ale na szczęście mamy odpowiedni­e narzędzia do szybkiego reagowania – zapewnia.

Drogowcy po naszym zgłoszeniu jadą w teren. Muszą ustalić właściciel­a, zmierzyć reklamę i sprawdzić, jak długo stał zaparkowan­y samochód. – Liczymy od dnia, w którym dostaliśmy zgłoszenie, no chyba że zdobędziem­y dowody, że jest tam dłużej – mówi Karolina Gałecka, rzeczniczk­a Zarządu Dróg Miejskich. Przyznaje, że zgody na zajęcia pasa drogowego wtym przypadku nie było. – A za to są kary finansowe. Od kilku do nawet kilkudzies­ięciu tysięcy złotych – zapewnia.

Dzień później informuje, że właściciel się przyznał, że to jego domki, i ma usunąć auta z altanami. – Niezależni­e od tego, czy to zrobi, wszczynamy postępowan­ie administra­cyjne – informuje. – Kary finansowej więc nie uniknie.

To nie pierwsze tak wielkie reklamy. Rok temu czterometr­owa pralka znanej marki szpeciła okolice Dworca Centralneg­o. Przy wejściu na stację metra Świętokrzy­ska przez lata powiewały na wietrze gigantyczn­e dmuchane postacie zbajek. Ana początku XXI w. na ścianie Hotelu Metropol wisiał nad głowami pieszych prawdziwy samochód. Każdą reklamę można zgłosić pod nr. tel. 19115.

Duże drewniane altany z bali rzucają się w oczy mieszkańco­m Mokotowa i Ursynowa. To kolejne reklamy zaparkowan­e na dziko wWarszawie. Właściciel sporo za to zapłaci.

 ??  ?? Reklama domów z bali w al. Niepodlgło­ści
Reklama domów z bali w al. Niepodlgło­ści

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland