Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
CYRK ZWOONERFAMI
Co zostało z szumnych planów i przeprowadzonych z rozmachem konsultacji w sprawie woonerfów? To obco brzmiąca nazwa specjalnej organizacji ruchu spolszczana niekiedy jako „podwórzec miejski”. Rozwiązanie popularne wEuropie – od Holandii (skąd woonerfy się wywodzą) przez Niemcy po Szwecję, ale też np. w Łodzi. Wciąż jednak nie wWarszawie.
Przedstawiciele stolicy jeździli na zwiady i podpatrywali, jak urządzić przestrzeń między domami, żeby nie była podzielona na jezdnię i chodnik. Piesi z rowerzystami mają na niej pierwszeństwo, ale ruch kołowy nie jest całkowicie wyeliminowany. Kierowcy muszą lawirować, zmieniając tor jazdy, co nie pozwala im się rozpędzać. Do tego dużo zieleni i ławek, ale też miejsca do parkowania. Ni to ulica, ni deptak, ni parking – a właśnie woonerf. Jego bodaj jedyna namiastka wWarszawie działa na ul. Mysiej w bok od Nowego Światu. Chciałoby się tego więcej.
Wsprawie woonerfów nasi urzędnicy niby mają dobre chęci, ale – jak się okazuje – także dwie lewe ręce przy ich realizacji. W 2017 r. odbyły się konsultacje społeczne towarzyszące programowi rewitalizacji Pragi. Dotyczyły zorganizowania woonerfu na ul. Środkowej między ul. 11 Listopada a Stalową. Udział wzięło prawie 200 osób. W połowie zeszłego roku ratusz opublikował na swojej stronie internetowej kolorowe obrazki – wizję architektki Małgorzaty Dembowskiej z pracowni WXCA. Po czym zapadła cisza. „Pionierskie wWarszawie rozwiązanie będzie realizowane wlatach 2018-19. Koszt zmian jest wstępnie szacowany na 3,5 mln zł” – czytam w„Planach Warszawy. Magazynie Architekta Miasta”, nie tracąc nadziei, że z tych planów w końcu jednak coś wyniknie. Zwłaszcza że do listy woonerfów szykowanych na rewitalizowanej Pradze dołączyły jeszcze ulice Tarchomińska i Nieporęcka.
Złudzeń w sprawie innego zapowiadanego woonerfu nie ma już za to nasz czytelnik zMokotowa. Wiktor Dyndo napisał pełen żalu list:
Woonerfy to popularne rozwiązania wEuropie – od Holandii (skąd się wywodzą) przez Niemcy po Szwecję, ale też w Łodzi. WWarszawie wciąż ich nie ma
„Odbyły się szeroko komentowane, również na łamach »Stołecznej« konsultacje w sprawie ul. Narbutta. Została przedstawiona koncepcja. I co się okazuje? Że nic z tego nie będzie, bo spółka Veolia planuje przebudowę swoich instalacji dopiero w 2021 r.! Jak głosi komunikat urzędu dzielnicy, może wtedy zacznie się rewitalizacja, ale też niekoniecznie, bo będzie to zależeć od środków finansowych. To jakiś cyrk! Te wszystkie spotkania, ankiety i mejle okazują się nic niewarte, bo urzędnicy wcześniej nie pomyśleli. Nie ma nic bardziej frustrującego dla lokalnych społeczności. Wiele osób zniechęci to do jakiejkolwiek obywatelskiej aktywności” – uważa pan Wiktor.
Owoonerfie na ul. Narbutta słyszałem już dobre pięć lat temu. W2016 r. władze dzielnicy chciały nim uczcić stulecie przyłączenia Mokotowa do Warszawy. Jednak dopiero w 2017 r. odbyły się konsultacje, i to dotyczące tylko połowy wskazywanego wcześniej do przebudowy odcinka – od al. Niepodległości do Kazimierzowskiej z placem Antoniego Słonimskiego i kinem Iluzjon. Uczestnicy chcieli uporządkowania zieleni i parkowania, ale bez przesadnej likwidacji miejsc postojowych. Czyli tak, jakby dało się pogodzić ogień zwodą. Urzędnicy stanęli w rozkroku. Rzeczniczka dzielnicy Monika Chrobak-Budzińska informuje, że jeszcze w grudniu 2018 r. odbyło się ostatnie spotkanie konsultacyjne z mieszkańcami, a już wstyczniu okazało się, że zanim ul. Narbutta zamieni się w woonerf, konieczna jest przebudowa sieci ciepłowniczej iwodociągowej.
Toż to wymarzona sytuacja dla urzędników i znakomity pretekst. Teraz mogą planować ikonsultować bez końca, szykując latami remont rur, ciułając na niego fundusze, wreszcie rozkopując wszystko na amen. Tak będą lawirować między zwolennikami utrzymania bałaganiarskiego parkowania na chodnikach ipod oknami domów atymi, którzy chcieliby urządzać miasto przede wszystkim zmyślą owygodzie pieszych. Nierozstrzygnięte konsultacje społeczne albo takie, których wynik nie przekłada się na żadne działania, stały się, niestety, specjalnością warszawskich urzędników. Nie tylko w sprawie woonerfów.