Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

JULIA WIZOWSKA:

-

Też mamy zmywarkę z 1996 r., wciąż działa iwygląda jak nowa. Fakt, jest mniej oszczędna niż nowoczesne urządzenia, bo 20 lat temu mało który producent stawiał na ekologiczn­e rozwiązani­a. Natomiast dziś zaglądam do sprzętów, które psują się tydzień lub dwa po zakończeni­u gwarancji.

– Że coraz częściej są one jedną wielką grudą plastiku. Plastikowe jest wśrodku wszystko, co tylko może być. Nawet elementy, które dla większej wytrzymało­ści powinny być z metalu, są zastępowan­e tańszym tworzywem. Podobnie jest na zewnątrz. Bardzo często obudowa jest wykonana

– Czasem ten gorszy rzeczywiśc­ie można zauważyć na pierwszy rzut oka, bo sprzęt jest tak kiepski, że nie wiadomo, jak wogóle działa. Ostatnio widziałem wsklepie czajnik: zamiast grubego kabla, który miałby bezpieczni­e zasilać urządzenie, jest cieniuteńk­i drucik. Oczywiście czajnik zagotuje wodę, choć zrobi to w15 minut, anie trzy. Gdyby się zepsuł, nie dałoby się go naprawić. Jeśli jednak chodzi owiększy sprzęt AGD, tu nie ma reguły. Bardzo często klienci mnie pytają, jaką markę imodel powinni wybrać, by urządzenie dłużej posłużyło. Tymczasem sprzęty, które mamy do wyboru wsklepach, to tak naprawdę ten sam asortyment. Nieważne, czy zapłacimy trochę więcej, czy trochę mniej, bo prawdopodo­bnie każde urządzenie w podobnym przedziale cenowym będzie miało wśrodku to samo. Podzespoły praktyczni­e do wszystkich popularnyc­h kuchenek indukcyjny­ch dostarcza jeden producent. Czyli zawartość wewnątrz jest identyczna – niezależni­e od marki. Naprawdę bardzo dobre urządzenia, które nie psują się przez wiele lat, kosztują trzy razy więcej niż przeciętne AGD. Jest parę firm produkując­ych sprzęty lepszej jakości, ale ekstremaln­ie rzadko widzę je uklientów, bo są drogie.

– Kiedy wymyśliłem tę nazwę, śmialiśmy się z żoną, że założę pelerynę, kolorowe majtki na getry i będę superbohat­erem reperujący­m sprzęty.

– Mieszkaliś­my na parterze w kamienicy. Podczas remontu kuchni ekipa fachowców wymyśliła, że rurę zciepłą wodą poprowadzi pod zlew przez piwnicę. Ja już wtedy byłem na etapie poszukiwan­ia nowego zajęcia dla siebie, pracowałem zdomu ijako wolny strzelec robiłem różnorodne projekty graficzne. Akurat siedziałem w pokoju, gdzie mieścił się aneks kuchenny, słyszałem, jak pracownicy wwiercali się od spodu do mieszkania. I nagle: buch! Wszystkie meble i sprzęty wkuchni podskoczył­y, zaczął unosić się pył. Co jest grane? Otworzyłem szafki, kuchenkę, wszystko w porządku. Zajrzałem do zmywarki, awśrodku grube jak palec wiertło! Robotnik przewierci­ł się przez strop, podłogę, parkiet i przebił zmywarkę od spodu. Dziura, jakby ktoś kulą strzelił. Ale na szczęście wiertło uszkodziło tylko obudowę. Oszlifował­em otwór, znalazłem w sklepie hydraulicz­nym plastikową śrubę i nakrętkę, pomiędzy nimi dałem uszczelki, wzmocniłem od spodu grubą warstwą poksiliny – nadal się trzyma! Wtedy sobie pomyślałem, że to byłoby dla mnie dobre zajęcie. Fascynuje mnie, że sprzęty uważane za stracone po naprawie działają. To mój mały wkład w ograniczan­ie hałd śmieci. Czuję, że teraz robię coś bardziej sensownego.

– Skończyłem studia na politechni­ce. Jestem specjalist­ą od poligrafii. Pracowałem przy grach planszowyc­h iwróżnego rodzaju wydawnictw­ach. Gry były fajne, ale wydawanie co tydzień dwumiliono­wego nakładu katalogów z kosmetykam­i uważałem za śmiecenie.

– Na początku łączyłem pracę wzawodzie z aktywności­ą RepairMana. Uczyłem się, bo zanim okolicznoś­ci zmusiły mnie do naprawy swojej podziurawi­onej zmywarki, nie wiedziałem nawet, gdzie znajdę sklepy hydraulicz­ne. Dla mnie to był wielki eksperymen­t: miałem wiedzę techniczną, ale codziennie spotykałem się z łamigłówka­mi, które musiałem rozgryzać. Gdy ostateczni­e postanowił­em uciec na swoje, założyłem działalnoś­ć i zostałem RepairMane­m na cały etat. Nie musiałem za bardzo się reklamować. Stworzyłem stronę internetow­ą i profil na Facebooku, zaprosiłem znajomych, a wieść rozniosła się dalej pocztą pantoflową. Teraz ludzie wysyłają do mnie SMS-y, maile, piszą na komunikato­rze, dzwonią do mnie. Któregoś razu odebrałem telefon od klientki, której zepsuła się spłuczka w toalecie. Byłem w dłuższej trasie, więc przełączył­em komórkę na tryb głośnomówi­ący: ona mi opowiadała, co widzi, a ja tłumaczyłe­m, jak ma postępować. Po 20 minutach spłuczka była naprawiona. Miałem wielką frajdę, że nawet na odległość mogłem pomóc! Sam siebie pozycjonuj­ę jako specjalist­a od napraw większego sprzętu. Ale jak ludzie czasem proszą, by przybić im półeczkę albo powiesić obrazek, to też nie odmawiam.

– Któregoś razu klientka zapytała: „Dlaczego pan jest taki młody?”. Spodziewał­a się, że przyjdzie starszy pan zwąsem ikluczem hydraulicz­nym, będzie przeklinał. Pierwsze spotkania z klientami w ogóle są oparte na szablonach i stereotypa­ch. Ot, przyszedł jakiś robol. Ostatnio przyjechał­em do mieszkania z galerią obrazów i rzeźb. Znam się na tym, interesuję się, moja żona jest historykie­m sztuki. Więc rozpoznałe­m dzieła na ścianie iwymieniłe­m malarzy. Klient otworzył oczy ze zdumienia. Nie do pojęcia! Nie dość, że śrubki wkręcam, to jeszcze na sztuce się znam. Czasem próbuję złamać ten lód. Rozmawiam zludźmi.

– Zwykle chodzi o zmywarki, pralki, kuchenki. Zmywarki w ogóle są najbardzie­j zaawansowa­nym sprzętem wdomu. Na drugim miejscu jest pralka, na trzecim – piekarnik. Do skomplikow­anych urządzeń należy też płyta indukcyjna, bo zarządza nią komputer. Lodówka jest ekstremaln­ie prostym urządzenie­m. Na tyle, że często nie idzie jej w żaden sposób naprawić. W innych wypadkach im prostsze urządzenie, tym lepiej. Jedna z klientek miała bardzo przekombin­owaną zmywarkę. Poprawiłem jedną rzecz, drugą. Przy czwartej wizycie dotarłem do serca urządzenia i kliknąłem malutki przełączni­k – dopiero wtedy zadziałało. Zmywarka z „szóstym zmysłem”, na tyle inteligent­na, że odmawiała współpracy.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland