Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
ŚMIECIOWA DROŻYZNA WOKÓŁ WARSZAWY
chcą dzielić domowych odpadków na kilka kubłów, wynosi 136 zł miesięcznie. To też opłata od gospodarstwa domowego, czyli taka, która nie różnicuje, czy to gospodarstwo jest małe, czy duże. Mieszkańcy mocno odczują zmianę stawki, przez ostatnie trzy lata płacili odpowiednio 26 i 52 zł od gospodarstwa domowego.
Poszybowały stawki w Józefowie. Od 1 kwietnia każdy segregujący mieszkaniec zapłaci 31,5 zł miesięcznie. Kto wybierze wrzucanie odpadków tylko do jednego pojemnika, jak leci, będzie musiał płacić aż 63 zł miesięcznie. W Brwinowie w kwietniu wejdą w życie stawki 16 i 32 zł miesięcznie (też liczone od osoby). Podwyżki wprowadziło Piaseczno, mieszkańcy zapłacą 27 i 54 zł od osoby.
Owprowadzeniu nowych, wyższych stawek dyskutuje się też w innych gminach na Mazowszu: m.in. wOtwocku, Markach, Pruszkowie. Odrożyźnie śmieciowej samorządowcy ostrzegają od kilku miesięcy. W niektórych gminach podwyżki zostały spowodowane tym, że firmy śmieciarskie wypowiadają umowy na wywóz i zagospodarowanie śmieci. Potrafią żądać nawet podwojenia stawki, pod groźbą zastopowania wywózki. Wolą zerwać kontrakt i zapłacić za to karę, niż wywozić odpady według starych stawek. Tam, gdzie gminy ogłosiły przetargi na wywóz śmieci według nowych zasad i segregacji na pięć pojemników, okazuje się, że brakuje chętnych albo oferty przewyższają pieniądze, które gminy są gotowe wydać na gospodarkę odpadami.
Jak firmy i samorządy tłumaczą wzrost cen? Od miesięcy mówią, że wzrosły – i jeszcze pójdą w górę – opłaty za składowanie śmieci na wysypiskach (stawki ustala rząd). Rosną też koszty przerabiania śmieci w odpowiednich zakładach. Ich właściciele mają obowiązek dostosowywać je do nowych, wprowadzanych w szybkim tempie przepisów, i rekompensują to sobie, podnosząc stawki. Dodatkowo w regionie warszawskim nie wszystkie regionalne instalacje przetwarzania odpadów mają odpowiednie pozwolenia, grozi im zamknięcie. Firmy śmieciarskie ryzykują więc, że odbiorą odpady od mieszkańców, a nie będą miały dokąd ich dostarczyć. To też ma swoje odzwierciedlenie w cenie, ryzyko trzeba wrzucić w koszty. Do tego można jeszcze dorzucić problem ze sprzedażą surowców recyklerom, rosnące ceny prądu, paliwa czy pensji pracowników. Kosztowniejszy jest też system odbierania śmieci rozdzielonych do pięciu pojemników: w trasy trzeba wysłać więcej śmieciarek.
Warszawa na śmieci ma wydać w tym roku rekordową kwotę 923 mln zł. Zopłaty śmieciowej miasto chce dostać 675 mln zł. To ponad dwa razy większa kwota niż zbierana do tej pory. Na razie ratusz nie chce ujawnić, jak będzie naliczał opłatę: od powierzchni mieszkania, zużycia wody czy gospodarstwa domowego, wiemy tylko, że metoda „od głowy” się nie sprawdziła. Czekamy na podwyżki.