Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

Filmowy włam do jubilera

-

Przed warszawski­m sądem rozpoczął się proces w sprawie spektakula­rnego skoku na jubilera w Arkadii. Z salonu W. Kruk zginęły kosztownoś­ci o wartości ponad 700 tys. zł. Yevhenij K. przyznał się do zarzutów i opowiedzia­ł o akcji. Wnocy z27 na 28 listopada 2017 r. zsalonu jubilerski­ego W. Kruk wArkadii zniknęły markowe zegarki firm Tag Heuer, Longines, Certina iTissot (łącznie 57 sztuk) oraz naszyjniki, pierścionk­i, kolczyki, bransolety, łańcuszki i obrączki. Zkasy zginęło kilka tysięcy złotych. Łącznie: ponad 720 tys. zł strat.

Złodzieja – Ukraińca Yevhenija K. (rocznik 1983) – zatrzymano ponad pół roku później. Wpadł, bo włamał się także do jubilera w Niemczech. Tamtejsze służby wystawiły za nim list gończy. Stołecznym kryminalny­m udało się wcześniej zabezpiecz­yć ślady DNA. Tak skojarzono dwie sprawy. W piątek przed śródmiejsk­im sądem rejonowym rozpoczął się jego proces.

Yevhenij K., z zawodu stolarz-budowlanie­c, przyznał się do prokurator­skiego zarzutu kradzieży z włamaniem (grozi za to do 10 lat więzienia). Przed sądem mówił niewiele. Ujawniono więc protokoły ze śledztwa. Awtedy mężczyzna ze szczegółam­i opowiadał o akcji w Arkadii.

Zdradził, że do galerii przychodzi­ł kilka razy, z kolegą ze Lwowa o imieniu Oleh. Poznali się w mieszkaniu przy Elbląskiej wWarszawie, gdzie Yevhenij trafił po przyjeździ­e do Polski. – To on mi pokazał, jak się włamać. To był jego pomysł – mówił oskarżony. Opisał kolegę: ok. 45-letni, łysawy, szpakowaty, wysoki. Policjanci przeglądal­i monitoring. Nie ustalili jego personalió­w, do dziś nie został zatrzymany.

Yevhenij, już sam, był też na rekonesans­ie w salonie jubilerski­m W. Kruk. 27 listopada o godz. 21.39 nagrały go kamery monitoring­u. Spędził w salonie kilka minut. Następnie wrócił do jednego z pomieszcze­ń techniczny­ch przy toaletach. Poczekał do zamknięcia galerii. Do salonu przedostał się szybem wentylacyj­nym. – Pracowałem na budowach, wiem, jak to się buduje – opowiadał.

Później zdemontowa­ł część podwieszan­ego stropu i opuścił się na linie do salonu. – Alarm odciąłem na wyczucie. Nie wiedziałem, gdzie jest klucz do sejfu, ale szybko go znalazłem – mówił w prokuratur­ze.

Z Olehem spotkali się w parku przy Broniewski­ego. – Wziąłem sobie jeden zegarek i pierścień. Resztę oddałem Olehowi za 40 tys. zł. Nie wiedziałem, że te rzeczy są tyle warte – mówił przed sądem. Dodał: – Głupi byłem, że tam wszedłem i to zrobiłem.

36-latek chciał dobrowolni­e poddać się karze czterech lata więzienia i obowiązkow­i naprawieni­a szkody (W. Kruk wyliczył je na 378 tys. zł – to różnica między wyceną szkody atym, ile wypłaciła firma ubezpiecze­niowa). Sąd nie zgodził się na to, wyrok zostanie ogłoszony 4 kwietnia.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland