Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
PSYCHIATRZY NIE WYTRZYMUJĄ
Tak wynika z raportu fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. Jej pracownicy zbadali, że najmłodsi muszą mierzyć się z przemocą ze strony rówieśników i bliskich, a także z obciążającymi doświadczeniami seksualnymi. Przynajmniej jednego z tych problemów doświadczyło aż 72 proc. przebadanych nastolatków. Co szósty się okaleczał, a 7 proc. podjęło próbę samobójczą.
Ich leczenie na Mazowszu będzie jeszcze trudniejsze. 1 kwietnia, czyli już w najbliższy poniedziałek, przestanie działać oddział psychiatrii dziecięcej w szpitalu klinicznym przy al. Żwirki iWigury. To część kompleksu Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego na tyłach ul. Banacha. – Nie boimy się ciężkiej pracy, ale spada na nas natłok pacjentów – mówi dyrektor szpitala Robert Krawczyk. Wylicza, że w klinikach pediatrycznych codziennie trzeba tu organizować od 60 do 80 dostawek. – Leżą na nich pacjenci z biegunką czy zapaleniem oskrzeli. Nie powinno tak być, ale w przypadku pacjentów oddziału psychiatrycznego jest to po prostu niedopuszczalne. Trafiają do nas dzieci po próbach samobójczych, zażyciu substancji psychoaktywnych. Trzymanie ich na korytarzu nie wchodzi wgrę, tymczasem codziennie ponad 30 pacjentów oddziału psychiatrycznego leży na dostawkach. To horror dla personelu i chorych, za których bezpieczeństwo odpowiadamy – mówi dyrektor Krawczyk.
Wgrudniu lekarze zatrudnieni naoddziale psychiatrii dziecięcej zrezygnowali z pracy. Ich okres wypowiedzenia kończy się w marcu. To oznacza, że 1 kwietnia szpital nie będzie w stanie wykonywać świadczeń. Wypowiedział więc umowę zNarodowym Funduszem Zdrowia. – To nie jest kwestia zarobków. Moi lekarze po prostu nie wytrzymali fizycznie i psychicznie. Wycena świadczeń z psychiatrii przez NFZ jest zbyt niska. To nie są przypadki, które da się załatwić w kilka minut czy godzin. Wciągu 24-godzinnego dyżuru lekarze są w stanie zająć się może trzema pacjentami. A potrzeby są dużo większe – podkreśla Krawczyk.
Miejsc, w których można leczyć psychiatrycznie młodych pacjentów, jest jednak niewiele. Oprócz 20 łóżek wnowej, otwartej kilka lat temu klinice przy al. Żwirki iWigury, które idą teraz do likwidacji, wWarszawie jest też 28 miejsc w Instytucie Psychiatrii iNeurologii przy ul. Sobieskiego. Jednak tylko dla młodzieży powyżej 15. roku życia. Oddział dla najmłodszych z 32 łóżkami działa jeszcze w Mazowieckim Centrum Neuropsychiatrii wJózefowie pod Warszawą, ale boryka się z tymi samymi problemami co szpital uniwersytecki. Pod koniec zeszłego roku z powodu braku specjalistów oddział zamknięto do odwołania. W lutym udało się tu zatrudnić nowych lekarzy. – Cud – mówił wtedy Michał Stelmański, dyrektor szpitala w Józefowie.
Z czego wynika kryzys psychiatrii dziecięcej? Przede wszystkim z braku chętnych do specjalizacji. Na Mazowszu jest kilkadziesiąt wolnych miejsc na rezydenturze dla młodych medyków. – To ciężki kawałek chleba – przyznaje Krawczyk. Dyrektor szpitala w Józefowie mówił w grudniu „Stołecznej”, że dobrze wykształconych lekarzy podkupuje sektor prywatny. – I wcale nie chodzi o pieniądze. Po prostu praca na oddziale jest ciężka i wiąże się z dużą odpowiedzialnością – przekonywał.
Dyrektorzy szpitali narzekają też na niedofinansowanie oddziałów. Rzecznik mazowieckiego NFZ Andrzej Troszyński ocenia jednak, że receptą może być rozbudowa systemu psychiatrii środowiskowej. – Zwiększenie liczby poradni i ułatwienie dostępu do nich poprawiłoby stan przeciążonych szpitali z pożytkiem dla zdrowia najmłodszych – mówił w grudniu „Stołecznej”.
Zamyka się ostatni wWarszawie oddział psychiatryczny dla dzieci. Powód: brak lekarzy. A opieki wymaga coraz więcej najmłodszych. Wklinice psychiatrycznej z 20 łóżkami na korytarzu było 30 dostawek