Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
EGZAMIN BEZ ŻALU
– Nie jesteśmy dumni, że nie ma nas przy uczniach.
Zaszło to jednak tak daleko, że nie możemy teraz się wycofać – mówili wczoraj strajkujący nauczyciele z Zespołu Szkół nr 5
Mimo ogromnej skali protestu, wPłocku przeprowadzono egzaminy we wszystkich szkołach, w których są ostatnie klasy gimnazjów. Choć do końca nie było wiadomo, czy to się uda, czy dyrektorzy szkół zdołają utworzyć komisje egzaminacyjne. Nerwową atmosferę podsycał fakt, że podczas akcji strajkowej nauczyciele każdego dnia decydują: protestować czy przystąpić do pracy. W rezultacie członkowie komisji dopiero wczoraj i na godzinę przed wpuszczeniem uczniów na sale przeszli ekspresowe szkolenie, podczas którego przyswajali m.in. informacje o kształcie i kodowaniu arkusza egzaminacyjnego, pakowaniu prac oraz procedur przed, w trakcie i po egzaminie.
Od rana towarzyszyliśmy m.in. gimnazjalistom w Zespole Szkół nr 5 (VII LO, SP8 i G8), gdzie było największe ryzyko tego, że sprawdzian się nie odbędzie.
– Straszna była ta niepewność – dzieliła się obawami jedna z gimnazjalistek. – Rozumiem nauczycieli, którzy strajkują. Myślę, że podwyżki im się należą. Ale chcę zdawać egzamin w normalnym trybie. Zamieszanie nam tu niepotrzebne.
Wkomisjach tej szkoły były osoby, które młodzież widziała po raz pierwszy. Prawie wszyscy to nauczyciele z zewnątrz, księża, katecheci i ludzie przysłani przez kuratorium oświaty.
Tymczasem wdrugiej części szkoły byli strajkujący nauczyciele, którzy przyszli ubrani na czarno. Mówili „Wyborczej”: – Nie jesteśmy dumni, że dziś nie ma nas przy naszych uczniach. Chcielibyśmy być z nimi. Zaszło to jednak tak daleko, że nie możemy teraz się wycofać – podkreślali strajkujący.
– Czy nie mają pretensji do tych, którzy zdecydowali się pracować wkomisjach egzaminacyjnych (część wogóle nie przystąpiła do strajku, część zdecydowała się go wczoraj zawiesić, by pomóc w przeprowadzeniu egzaminu)? – zapytaliśmy.
– Nie mamy pretensji czy żalu – zgodnie przyznawali pedagodzy. – Każdy podjął indywidualną decyzję. Wiemy też, że część z nich została zastraszona przez swoich pracodawców. Byli tacy, którzy uczą w prywatnych placówkach i zostali „wydelegowani” do pracy wkomisji przez swoich szefów. Trudno ich nie zrozumieć. Bo jaki oni mieli wybór? Gdyby tu dziś nie przyszli, to straciliby pracę i nie mieliby z czego żyć.
Także wG14 (wchodzi w skład Zespołu Szkół nr 6) zdecydowana większość członków komisji jest spoza szkoły. Część z nich przyjechała z Gąbina (miejscowość oddalona ok. 20 km od Płocka).
– Udało się zrobić tak, że przewodniczącymi komisji są nasi nauczyciele. Reszta jest z zewnątrz. Ale nie ze szkoły, z którą współpracujemy, czyli z G8, które nie było wstanie zapewnić nam obsady. Mamy nauczycieli z Gąbina – opowiadał „Wyborczej” wicedyrektor G14 Marcin Jaroszewski. Dodał też, że wpiątek było zebranie dyrektorów szkół w płockiej delegaturze kuratorium oświaty i dyrektorzy niestrajkujących placówek oferowali pomoc, nastąpiła wymiana telefonów.
Gdy uczniowie pisali sprawdzian, prezes płockiego Związku Nauczycielstwa Polskiego Stanisław Nisztor komentował: – Egzamin odbywa się na siłę, po naciskach kuratoriów. Wkomisjach są osoby w ogóle młodzieży nieznane.
Po południu zajrzeliśmy do Szkoły Podstawowej nr 14 (byłego G6). Mimo nerwowej atmosfery gimnazjaliści wychodzili zadowoleni. Pisali rozprawkę na temat: „Czy warto bronić swoich przekonań?”. Wypracowania opierali głównie na „Kamieniach na szaniec”.
Pytana o to, co sądzi o strajku, zdecydowana większość młodzieży mówiła, że go popiera. Byli jednak też tacy, którzy podkreślali, że mają do pedagogów żal.
– Podobno robią to dla nas, ale trochę nas zostawili – nie kryły gimnazjalistki. – Mogli poczekać z tym protestem. Wtedy jeszcze w poniedziałek iwe wtorek moglibyśmy powtórzyć najważniejsze rzeczy. A tak...