Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
TOMASZ URZYKOWSKI:
Marek Edelman też nie brał udziału w oficjalnych uroczystościach. My, jego przyjaciele, towarzyszyliśmy mu i ten zwyczaj kontynuujemy po jego śmierci. Kiedy w oficjalnych uroczystościach zaczął brać udział prezydent Andrzej Duda, wokół pomnika pojawiły się barierki, bramki i kontrolowanie wchodzących na plac. To było upokarzające. Nie wszyscy chcieli się temu poddać. Wzorem Marka Edelmana czekaliśmy na uboczu. Taka forma protestu.
Mieliśmy poczucie, że w przestrzeni publicznej źle się dzieje. I że jest na to przyzwolenie polityków. Nie reaguje się na antysemityzm, rasizm, homofobię. Nienawistne, dyskryminujące słowa nierzadko wypowiadają sami politycy. Słyszymy, że gest hitlerowskiego przywitania, ulubiony przez polskich narodowców, to rzymskie pozdrowienie, a swastyka to znak szczęśliwości. Aczy brak potępienia, a nawet bezkarność za symboliczną egzekucję na europarlamentarzystach, palenie kukły Żyda, żądanie „tylko białej Polski” nie jest do takich czynów zachętą?
Marek Edelman przestrzegał, że to jest zło i trzeba je głośno potępiać. Jako społeczeństwo z wolna się tego uczyliśmy. Dzisiaj nauka poszła wlas. Z ust parlamentarzystów rządzącej partii słyszymy zapowiedzi żądania „deportacji dla ateistów, prawosławnych i muzułmanów, którzy nie złożą oświadczenia, że będą respektować wartości uznane w Polsce za ważne” oraz „czyszczenia Polski z ludzi, którzy nie są godni należeć do naszej wspólnoty narodowej”. Wtym kontekście urządzanie fety przed pomnikiem Bohaterów Getta w imieniu polskich władz, które na to przyzwalają, jest oburzające i nie do zaakceptowania.
– To jest polityczna gra. Ci ludzie co innego mówią, a co innego robią. Nie przychodzą tam z potrzeby serca. Obecny premier złożył kwiaty na grobie kolaborujących z hitlerowcami żołnierzy Brygady Świętokrzyskiej NSZ, a polski parlament oddał im hołd. A przecież szanowany i czczony dziś generał Władysław Anders uznał tę formację za zdrajców i nie wcielił do polskich sił zbrojnych, którymi dowodził. Oddawanie im dziś hołdu przez ludzi władzy jest karygodne.
– TSKŻ, formalnie reprezentujące środowisko Żydów, tradycyjnie jest organizatorem oficjalnych obchodów. Tradycyjnie też wspierało politykę rządu – władzę Gomułki, Jaruzelskiego czy obecną. W 1968 r. ówczesny prezes TSKŻ Szymon Szurmiej poparł antyżydowską politykę Komitetu Centralnego PZPR. Dziś mamy podobną sytuację.
– Właśnie dlatego pod pomnik przychodził prywatnie. Brał udział wuroczystościach bezpośrednio po wojnie, kiedy nie było oczywiste, jak się rozwinie sytuacja w Polsce. Były wprawdzie sowieckie bagnety, ale wiele osób miało nadzieję, że będzie jakiś pozór demokracji. Istniały jeszcze partie Bund i PPS. Po potwornościach wojny ludzie chodzili na gruzy getta jak na cmentarz. Szybko postawiono tu pierwszy niewielki pomnik poświęcony żydowskim bohaterom, potem ten drugi projektu Natana Rapaporta i Leona Suzina. Na Cmentarzu Żydowskim, gdzie groby powstańców z getta są w większości symboliczne, odsłonięto pomnik żołnierzy Żydowskiej Organizacji Bojowej. Zachowały się zdjęcia z tej uroczystości, na których Marek Edelman jest bardzo widoczny, być może nawet przemawia. Myślę, że nikt się wtedy nie zastanawiał, kto należy do jakiej partii czy ugrupowania. Tak samo jak w„Solidarności” w 1980 r., gdzie ludzie nie zaglądali sobie do życiorysów i legitymacji. Ważne było, że ktoś się opowiada po właściwej stronie.
– Od czasu, kiedy już było wiadomo, że w Polsce zapanowała komunistyczna dyktatura. Wychował go Bund w zdecydowanym antykomunizmie iwwartościach, którym był niezłomnie wierny. Miał poczucie klęski, gdy komuniści doszli do władzy. Jak sądzę, z tego powodu przez wiele lat milczał. Realizował się w medycynie, był wybitnym lekarzem. Jego ważny głos bezkompromisowego rzecznika praw człowieka, słyszany szeroko w świecie, zawdzięczamy książce Hanny Krall „Zdążyć przed Panem Bogiem” [pierwsze wydanie w 1976 r.].
Polska przyszła do niego sama wosobie Teresy Boguckiej, która na początku 1976 r. przyniosła mu do podpisania list przeciw zmianom wKonstytucji.
– Zaczęłam mu towarzyszyć w latach 80. Marka Edelmana poznałam blisko, kiedy przyjeżdżałam do leczonej przez niego w Łodzi Gajki Kuroniowej. W 1983 r. pełniłyśmy dyżury w jego łódzkim mieszkaniu, kiedy SB zamknęło go w areszcie domowym. „Zarządziła” to Teresa Bogucka, żeby nie był sam w domu obstawionym przez tajniaków. Ten areszt był „nagrodą” dla Edelmana za jego odmowę udziału w honorowym komitecie obchodów 40. rocznicy powstania w getcie i ogłoszenie słynnego listu wzywającego do bojkotu oficjalnych uroczystości, które z pompą urządzał wówczas gen. Jaruzelski. Władze nie chciały, żeby Marek Edelman przyjechał do Warszawy i uczcił tę rocznicę po swojemu, „z dala od manipulowanych uroczystości, w ciszy grobów i serc”. Jego przyjaciele i tak zorganizowali pod pomnikiem niezależne obchody. Przemycony z Łodzi list Edelmana odczytał Janusz Onyszkiewicz. Chwilę potem został aresztowany.
W następnych latach co roku 19 kwietnia towarzyszyliśmy Markowi Edelmanowi. Najpierw było nas kilkoro, zawsze Hanna Krall, Noemi Ekiert, Inka Świdowska, Jacek Kuroń, Julia Hartwig, Jacek Bocheński. Ze Świnoujścia przyjeżdżał Lechosław Goździk, jego córka i wnuk do dzisiaj przylatują z Danii. W1988 r. idea Marka Edelmana, żeby w 45. rocznicę powstania uczcić mieszkańców getta, uhonorować ich cywilną walkę, zamieniła się w wielkie wydarzenie. Z jego inicjatywy 17 kwietnia na Cmentarzu Żydowskim stanął wtedy pomnik na symbolicznym grobie Henryka Erlicha iWiktora Altera, przywódców Bundu zamordowanych przez Stalina. Inżynier budujący metro „załatwił” głaz narzutowy, który przyjechał na Okopową państwową ciężarówką, ściągniętym skądś dźwigiem został przetransportowany na cmentarz, a kamieniarz wykuł na nim napis. To wszystko było nielegalne. Na odsłonięcie tego kamienia z całego świata zjechali bundowcy ze swoimi dziećmi. Po południu uroczystość przed pomnikiem Bohaterów Getta przerodziła się w wielką antyrządową demonstrację. Zgromadziła tysiące ludzi.
– Ja bym powiedziała inaczej: dzięki Markowi Edelmanowi ta część polskiej historii ożyła, dotarła do ludzi, którzy jej nie znali. Ludzie zaczęli rozumieć, że Żyd to nie tylko folklor i szmonces, skoro zobaczyli człowieka o wielkim dorobku, który tak po prostu mówi o sobie: „ jestem Żydem” i się przy tym nie wa