Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
TUMSKA ŻYJE! ALE TA DRUGA
– Udało się – w połowie imprezy z ulgą komentowały organizatorki sąsiedzkiej majówki. – Super, świetnie, więcej powinno być takich imprez – dopominali się ludzie z osiedla. I mówili, że bardzo dobrze im się tam żyje, na mieszkanie w centrum by się za nic nie zamienili. Do śródmieścia jeżdżą rzadko, jak na wycieczkę. Bo po co tam mieliby jechać? U siebie mają wszystko
Nawet pogoda dopisała, po południu wniedzielę zrobiło się słonecznie i ciepło. Na pasażu niedaleko placu muzycznego na Podolszycach-Południe głośno grała muzyka, wokoło fruwały wytwarzane przez maszynę mydlane bańki, najmłodsze dzieci biegały za nimi jak za motylami. Pod namiotami trwała wytężona praca – jedni malowali, rysowali, inni lepili ciastka z ciasta przygotowanego przez cukiernię Ciuciubabka. Na macie były tańce, dzieciaki uczyły się kroków pod okiem instruktorów, rodzice podrygiwali wokół maty. Wata cukrowa w różnych kolorach barwiła roześmiane buzie, przed otwartą lodziarnią ustawiła się duża kolejka (ceny – promocyjne), didżej zapraszał do konkursu jedzenia pączków. Kilku panów i jeden chłopiec zasiadło przed talerzami. Kto szybciej spałaszuje sześć wielkich ciastek? Szaleństwa w amerykańskim stylu nie było, uczestnicy bardzo rozsądnie przeżuwali kęsy, powoli, można rzec – dostojnie, popijając wodą. Publika coraz szczelniej otaczała stolik, słychać było: – No tato, jeszcze!
Przez muzykę przedarł się wpewnym momencie ryk motorów. Na imprezę zjechała grupa motocyklowa Moto Płock. Ojcowie i synowie zaraz zaczęli przymierzać się do maszyn. Nawet Nafciarz, oblegana przez maluchy maskotka Wisły Płock, skierowała się w tamtą stronę. Przy didżejskim stole tymczasem skończyły się zapisy do konkursu jedzenia pizzy z pizzerii Oliva.
Pośród tłumu majówkowiczów była m.in. Agata Koper. – Mówi się, że Tumska przeniosła się na nasze osiedle i to prawda – śmiała się. Mieszkamy tutaj już dwa lata, ta inicjatywa jest świetna. Jesteśmy zachwyceni osiedlem – jest młode, rozwojowe, dużo się dzieje. Do centrum jeździmy coraz rzadziej. Tu mamy wszystko pod nosem, zrobimy każde zakupy. Czasem tylko wybieramy się na Tumy czy na nabrzeże. Teraz znajomi z miasta raczej przyjeżdżają do nas. Oni też mają dzieci, a u nas malcy mają co robić, są stworzone dla nich miejsca. W niektórych naszych lokalach są kąciki zabaw dla dzieci, więc można z mężem czy przyjaciółmi i pociechami iść coś zjeść i spokojnie porozmawiać przy stole.
Michał Durka mieszka na Podolszycach-Południe już dziesięć lat i również to sobie chwali. Tak jak pani Agata podkreśla, że wszystko jest pod nosem. Jego sześcioletni Szymek też ma swoje zdanie na ten temat: – Tu jest lepiej niż w centrum – mówi z pełną powagą. – Bo jest bliżej do lokalu, na pizzę!
Całej rodzinie sąsiedzka majówka się podoba, aSylwia Durka twierdzi, że tu jest lepiej niż w mieście. Jej mąż dodaje: – Samochodem jeździmy tylko do pracy i zpowrotem. Osiedle zaspokaja wszystkie nasze potrzeby. Raz w tygodniu wybieramy się w okolice katedry i nad Wisłę, żeby mały je zobaczył, poznał. Czy taka impreza udałaby się na Tumskiej? Wpowszedni dzień – na pewno nie, wniedzielę pewnie wiele osób by tam dojechało. Ale trzeba by ją dobrze rozreklamować.
Pani Monika (sześć lat na Podolszycach) ma swoją teorię: – Wie pani, dlaczego centrum umiera? Bo tam nie ma nic ciekawego! Jak jakaś knajpa powstała 20 czy 15 lat temu, to wciąż jest taka sama. To samo menu, ten sam wystrój. Nuda! Jest co prawda dobra włoska restauracja, teraz otworzyła się nowa przy Tumskiej 13, ale to za mało. Młodzi ludzie studiują w dużych miastach, tam mogą na jednej ulicy zjeść i zupę pho, i prawdziwe włoskie lazanię, i smażone krewetki. Jeżdżą po świecie, potem szukają tamtych smaków. U nas na osiedlu ostatnio mamy takie ciekawe kulinarne propozycje, menu jest bardziej nowoczesne. No i te lokale prowadzą fajni, młodzi ludzie z pomysłami. To, co dziś się dzieje, jest tego przykładem. A Tumska? Nie ma po co tam chodzić. Powinny tam powstawać dobre markowe sklepy, które mogłyby rywalizować z sieciówkami w galeriach. Powinno się jakiś ruch inspirować. To nie jest tak, że nie lubię naszej starówki. Ale nic mnie tam nie ciągnie. To dobre miejsce dla ludzi w późnośrednim wieku i turystów. U nas na osiedlu jest dużo młodych iodpowiada nam, że jest tu tak... nowocześniej.
Justyna Karczewska, właścicielka Ciuciubabki, i Magda Urbańska, właścicielka pizzerii Oliva, są sprawczyniami niedzielnego pikniku. W połowie imprezy, patrząc na kolorowy radosny tłum, obie zakrzyknęły: „Udało się!”. Ale i przyznały, że wciąż są zdenerwowane, by do samego końca było tak fajnie. – Koszty? Prawie żadne – śmiała się pani Justyna. – Był pomysł, każda z nas dała coś od siebie, dołączyli inni. No, trochę kosztowały materiały papiernicze na warsztaty.
– Bardzo świetna ta majówka, częściej powinno tak być – wtrąciła się do rozmowy kobieta w średnim wieku.
Organizatorki uśmiechnęły się szeroko: – Będzie, będzie, na pewno, może nawet jako impreza cykliczna.
Ich pomysł wziął się trochę z tego, że często widzą przed swoimi lokalami oblegające ławki dzieciaki, które im trochę psocą. Pomyślały, że byłoby fajnie, gdyby tak mogły się pobawić z rodzicami, rodzinnie. Iznów się uśmiechają – udało się!
Justyna Karczewska i Magda Urbańska mówią, że nie przeniosłyby swoich lokali do centrum. Bo nie ma ono potencjału, młodości. Tutaj, na Podolszycach, czują się na swoim miejscu i potrzebne.