Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Spór o gołębie
Sąsiad pierwszy: „Gołębie zaczęły plądrować nasze balkony”. Sąsiad drugi: „Jako ornitolog wykonujący opinie ornitologiczne, pozwolę sobie na małą korektę”. Sąsiadka trzecia: „Prawdziwym zagrożeniem są inni sąsiedzi”.
Tajemnicza kartka zawisła na klatce schodowej obok windy w bloku przy ul. Puławskiej 81. Pan Władysław zauważył ją w tym tygodniu: „Szanowni Państwo, zaczął się okres lęgowy. Zadbajmy więc o to, by nie dopuścić do zakładania gniazd i wylęgu młodych. Miejskie gołębie są roznosicielami wszelkich bakterii (ptasia grypa), pasożytów, a także kleszczy, które z łatwością mogą przedostać się do naszych mieszkań. Bądźmy czujni i ostrożni – usuńmy z balkonów wszelkie przedmioty, które mogą stać się zalążkiem gniazda, skrzynki, szafki i doniczki. Z poważaniem, Sąsiedzi”.
Jacy „Sąsiedzi”? Nie wiadomo, nikt się nie przyznaje. Na kartce przy windzie zaczęła się więc zażarta dyskusja. Pan Marcin, nanosi poprawki i jako ornitolog dopisuje obok niebieskim żel-penem („Okres lęgowy trwa cały rok”), ale usunięcie z balkonów wszelkich gratów popiera tak czy inaczej. Dementuje też informacje, że gołębie przenoszą kleszcze i ptasią grypę: „Trzeba spać z gołębiem, żeby się zarazić” – zapewnia.
Milczenie przerywa też pani Iwona i drukuje własną kartkę, którą również przykleja do ściany. Protestuje: „Jako mieszkanka tego domu nie życzę sobie wypowiedzi w moim imieniu przez kogokolwiek z sąsiadów, a zwłaszcza przez osobę, która nawet nie ma odwagi podpisać się własnym nazwiskiem. Prawdziwym zagrożeniem dla nas ludzi nie są inne stworzenia, tylko my sami i tacy sąsiedzi!” – kwituje. „Zgadzam się z panią” – podpisuje się pani Agnieszka z siódmego piętra.
Pan Władysław, który zgłosił się ze sprawą do „Stołecznej”, nie rozumie niechęci do miejskich gołębi, choć w bloku mieszka już piąty rok. – Latem kiedyś wleciał mi gołąb do mieszkania, więc otworzyłem drugi balkon i wyleciał – podsumowuje.
●