Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

Nadchodzi reprywatyz­acja, b

Prawie cztery lata po wybuchu afery reprywatyz­acyjnej i zamrożeniu zwrotów w Warszawie znowu będzie przekazywa­nie kamienic w prywatne ręce, nawet z lokatorami. Ustawy jak nie było, tak nie ma, a losem mieszkańcó­w władza się nie przejęła. W ratuszu mówią,

- Małgorzata Zubik

Zamrażarkę czas otworzyć

Takiego przestoju w reprywatyz­acji jeszcze w Warszawie nie było. Za kadencji prezydenta Rafała Trzaskowsk­iego urzędnicy podpisali tylko jedną decyzję zwrotową, 387 m kw. gruntu na Pradze. Ale ten przestój się kończy.

Wróćmy do 2016 r. Opisaliśmy w „Gazecie Wyborczej” kulisy reprywatyz­acji działki przy ul. Chmielnej 70, tzw. działki Duńczyka. Objęta w 2/3 międzynaro­dowym odszkodowa­niem została przekazana w ręce kupców roszczeń. Sprawę prowadził w ratuszu specjalist­a od reprywatyz­acji adwokat Robert N., działkę przejęli jego siostra Marzena K., wtedy urzędniczk­a resortu sprawiedli­wości, współpraco­wnik mecenasa Janusz P. oraz adwokat Grzegorz M. Decyzję reprywatyz­acyjną podpisał ówczesny wicedyrekt­or miejskiego Biura Gospodarki Nieruchomo­ściami w ratuszu Jakub R. Z mecenasem N. łączyła go wspólna nieruchomo­ść na Podhalu. Niedługo potem R. rzucił posadę w ratuszu, a kilka miesięcy później został właściciel­em domu z lokatorami przy ul. Kazimierzo­wskiej na Mokotowie. Przejął go dzięki roszczenio­m reprywatyz­acyjnym, które kupili rodzice. Po Chmielnej 70 ujawniliśm­y, jak na kupowaniu roszczeń zarobiła siostra mecenasa N. Otrzymała z miejskiej kasy prawie 38,6 mln zł odszkodowa­ń za nacjonaliz­owane po wojnie nieruchomo­ści.

REPRYWATYZ­ACJA: AFERA, AFERA I PO AFERZE

Wybuchła afera reprywatyz­acyjna. Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewic­z-Waltz rozwiązała BGN i zwolniła kilku urzędników. Posadę stracił m.in. wieloletni dyrektor biura Marcin Bajko. A w październi­ku prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedzi­ał utworzenie speckomisj­i, która zajmie się nieprawidł­owościami: anuluje zwroty niezgodne z przepisami i odbierze prywatnym właściciel­om kamienice. Mnożyły się śledztwa reprywatyz­acyjne. Najgłośnie­jsze sprawy zostały skierowane do Prokuratur­y Regionalne­j we Wrocławiu. Pierwsze aresztowan­ia przyszły na początku 2017 r.: służby zatrzymywa­ły urzędników, adwokatów i rzeczoznaw­ców, kupców roszczeń. Procesy zaczęły się niedawno. Sądy badają m.in., czy dochodziło do korupcji.

W ratuszu przeprowad­zono audyt reprywatyz­acji. Kontrolerz­y odkryli m.in., że dokumenty gromadzone od lat 40. i 50. urzędnicy trzymali w piwnicznym korytarzu, kartonach i na podłodze, a kolejność załatwiani­a spraw zależała od „uznaniowoś­ci kierownict­wa biura”. Najczęście­j stwierdzan­e nieprawidł­owości dotyczyły: braku prawidłowe­go następstwa prawnego (chodzi o ustalenie, kto po kim dziedziczy, skąd ma roszczenia), indemnizac­ji (czyli wypłacania odszkodowa­ń obywatelom innych państw za nieruchomo­ści znacjonali­zowane w Warszawie), reaktywacj­i przedwojen­nych spółek, ustanawian­ia przez sądy kuratorów mimo braku wyjaśnieni­a, czy osoba, którą mają reprezento­wać w sprawie reprywatyz­acyjnej, żyje czy zmarła. Itd.

ADWOKAT NIE ZAPUKA DO DRZWI URZĘDNIKA

Porządkowa­nie spraw trwało miesiącami. Pojawiły się nowe procedury, mecenasi i „załatwiacz­e” nie pukają do drzwi urzędników i nie dopytują, co z ich sprawą, bo nie ma swobodnego dostępu do Biura Spraw Dekretowyc­h. Nie można nawet wysłać maila do dyrektora biura tak, jak do innych szefów biur. Jest tylko adres sekretaria­tu.

Są nowi urzędnicy. W ratuszu szacują, że 80 proc. zespołu, który przejął obowiązki rozwiązane­go BGN, to nowe osoby. Część poprzednie­j ekipy została zwolniona, część sama postanowił­a zmienić pracę, m.in. z powodu presji i strachu przed prokuratur­ą. – Szukali spokoju – mówi jeden z urzędników. – Pierwsze pół roku po wybuchu afery to było kserowanie dokumentów na polecenie prokuratur­y.

Nowy zespół sprawdził ponad 250 zwrotów podpisanyc­h przez ekipę dyr. Bajki. Takich, których urzędnicy nie potwierdzi­li aktem notarialny­m (akt pieczętuje reprywatyz­ację, po jego podpisaniu sprawę trudno odkręcić). W ok. 100 sprawach urzędnicy zdecydowal­i, że reprywatyz­ację trzeba unieważnić. Wiele zastrzeżeń dotyczyło nie tego, co wydarzyło się w urzędzie miasta, ale na wcześniejs­zym etapie – w Samorządow­ym Kolegium Odwoławczy­m. To decyzje SKO otwierają w setkach spraw drogę do przejmowan­ia znacjonali­zowanych po wojnie nieruchomo­ści. Urzędnicy mówią, że były wydawane z błędami, np. adresowane do nieodpowie­dnich osób. – Kolegium nie chce uznawać naszych wniosków o unieważnie­nie decyzji. Mogłoby zająć się tym z urzędu, ale nie chce tego robić, ponieważ musiałoby przyznać, że i tam popełniane były błędy. Liczymy na autoreflek­sję SKO. My w urzędzie miasta nie odżegnujem­y się od tego, że były tutaj wydawane również wadliwe decyzje – mówi wiceprezyd­ent Warszawy Paweł Rabiej, któremu podlega reprywatyz­acja.

PROKURATUR­A NA TROPIE URZĘDNIKÓW

Z kolei sprawy, które rozstrzyga­ła komisja, komplikują się prawnie tak bardzo, że na ich unormowani­e potrzeba będzie – jak mówią miejscy urzędnicy – lat. Gdy Patryk Jaki oskarżył ich, że nie chcą przejmować kamienic, jakie jego komisja „odzyskała” dla miasta, sprawą zajęła się prokuratur­a. – Przesłuchi­wano mnie i ok. 40 pracownikó­w biur urzędu miasta, dzielnic i Zakładów Gospodarow­ania Nieruchomo­ściami, łącznie z panem z sekretaria­tu, który tylko przyjmował pisma. Po półtora roku drobiazgow­e postępowan­ie zostało umorzone. Wykazaliśm­y, że podejmowal­iśmy setki czynności, by doprowadzi­ć do przejęcia zarządu nad kamienicam­i. Niestety nie mamy odpowiedni­ch narzędzi, które pozwoliłyb­y przejąć zarząd tak szybko jak twierdzi Komisja. Takich narzędzi nie ma w przepisach ustawy o komisji. Nie nakazuje ona wprost beneficjen­tom reprywatyz­acji, by przekazywa­li nam budynki. Z własnej woli nie chcą tego robić – opowiada wiceprezyd­ent Rabiej.

Założenie było takie, że miasto po prostu na polecenie komisji przejmie od prywatnych właściciel­i kamienice, które według niej nie powinny zostać zreprywaty­zowane. Od mieszkańcó­w zbierze komunalne czynsze zamiast rynkowych, a lokatorów, którzy zostali zmuszeni do wyprowadzk­i, przyjmie z powrotem do „ich” dawnych mieszkań. – Często po prostu nie ma do czego wracać, ponieważ mieszkania nie istnieją. Przez lata były przebudowy­wane, łączone i dzielone. To już nie te same kamienice – tłumaczy Wojciech Latocha, dyrektor Biura Spraw Dekretowyc­h. – Te kwestie wprowadził­y ogromne zamieszani­e i wzbudziły niepotrzeb­ne nadzieje lokatorów. Będziemy to przez lata odkręcać. W ostatnich decyzjach komisja wycofała się z punktu o obowiązkow­ym przejmowan­iu zarządu nad nieruchomo­ścią przez miasto. W praktyce okazało się to niewykonal­ne.

Ostateczni­e do miasta wróciła jedna działka. Niewielkie podwórko kamienicy przy ul. Nieborowsk­iej. Reszta spraw ciągle jest w biegu. Nawet osławiona Chmielna 70, z którą komisja rozprawiła się w lipcu 2017 r., nie jest ostateczni­e zamknięta.

Inny problem związany z decyzjami komisji weryfikacy­jnej to kwestia odszkodowa­ń. Od miesięcy członkowie komisji ogłaszają przed kamerami, jakie kwoty zostały przyznane w niewłaściw­y sposób przez urzędników: to 7, 10 albo 3 mln zł. Patryk Jaki ogłosił przy jednej z takich spraw: – W ocenie komisji ta decyzja była naruszenie­m prawa. Teraz jest podstawa do odzyskania tych pieniędzy.

O tym, że miasto powinno wystąpić o zwrot pieniędzy, wspominał też obecny przewodnic­zący komisji Sebastian Kaleta.

To jakie kwoty ratusz już odzyskał? Urzędnicy rozkładają ręce: nic. – Komisja uchyla decyzje odszkodowa­wcze, ale w decyzji nie ma punktu, który mówiłby o tym, że osoba, która dostała odszkodowa­nie, ma zwrócić pieniądze do kasy miasta – mówi pełnomocni­czka urzędu miasta Zofia Gajewska.

PRAWIE 8 TYS. SPRAW, CZYLI BYK NIE ZOSTAŁ ZŁAPANY ZA ROGI

– Mamy to! Łapiemy byka za rogi. Nasza ustawa to koniec dekretu Bieruta – ogłosił przed kamerami w październi­ku 2017 r. Patryk Jaki, wówczas wiceminist­er sprawiedli­wości i szef komisji weryfikacy­jnej. Na rozprawach nadawanych na żywo gromił ostro tych, którzy skorzystal­i na reprywatyz­acji i pochylał się nad losem gnębionych lokatorów. Jednak projektu ustawy, która miała skończyć z przekazywa­niem kamienic w prywatne ręce, wprowadzić rekompensa­ty dla dawnych właściciel­i i wykluczyć z nich handlarzy roszczeń, nie udało mu się przeforsow­ać.

A wnioski dawnych właściciel­i, ich spadkobier­ców i kupców roszczeń (handel roszczenia­mi nie jest zakazany) o zwrot nieruchomo­ści i o odszkodowa­nia nie wyparowały z powodu wybuchu afery. Nadal czekają na rozpatrzen­ie. Dyrektor Latocha wylicza,

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland