Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Ludzie myślą o chlebie, nie o kwiatach
Zamknięte galerie handlowe, wszystkie instytucje kultury, a także bary i restauracje. Wiele osób, które współpracują z tymi miejscami, znalazło się za burtą. Jak sobie poradzą?
Sobota, wczesny poranek, kwiaciarnia na pl. Narutowicza. W środku koziołek z kartką: „proszę zachować bezpieczną odległość”. Kwiaciarnia ma nowe godziny otwarcia. W czasach epidemii pracuje tylko do 16. Pytam, czy jest mniejszy ruch. – Ludzie nie myślą teraz o kwiatach, tylko o chlebie – mówi kwiaciarka. Opowiada, że przestali dostarczać kwiaty do ochockich kawiarni, które musiały się zamknąć. Nie wiedzą, co z pogrzebami. – Zakład pogrzebowy, z którym współpracujemy, ograniczył liczbę osób na cmentarzu do 16. To oznacza mniej zamówień na wieńce – mówi.
Z dnia na dzień stracili
Coraz mniej zleceń ma Marcel Andino Velez, który kilka miesięcy temu założył start-up zajmujący się opieką nad osobami starszymi. – Mam podopiecznych, którzy są w domach opieki, nie mamy teraz do nich wstępu, wszystkie dodatkowe usługi i nasza opieka, rozliczana godzinowo, się skończyła – opowiada. Velez zajmuje się sprawami zdrowotnymi seniorów, a także spacerami, wycieczkami do kina, na różne zajęcia. Wszystko stanęło, bo w domach opieki wprowadzono ścisłą izolację. – Myślałem, że ja z moimi staruszkami jakoś przetrwam, bo opieką trzeba zarządzać nawet w czasach zarazy. Opiekunowie, terapeuci zajęciowi z dnia na dzień stracili źródło utrzymania.
W kropce są niektóre biura rachunkowe. Jedna z księgowych z długoletnim stażem opowiada, że nie wszystko uda się zrobić zdalnie, ponieważ niektóre dokumenty trzeba zweryfikować „na żywo”. Poza tym trudno będzie dotrzymać terminów podatkowych, czyli 15., 20. i 25. każdego miesiąca. Pod znakiem zapytania stoją Roczne Sprawozdania Finansowe za ubiegły rok, które muszą być do 31 marca sporządzone i podpisane przez księgowego oraz cały zarząd. A także rozliczenie PIT-ów do 30 kwietnia. – Dostałam wezwanie do urzędu skarbowego na Bielanach. Zadzwoniłam, okazało się, że nie muszę przyjeżdżać, ale o przesunięciu terminów na razie cisza – opowiada. Jeśli Ministerstwo Finansów nie zareaguje, to biura rachunkowe będą wysyłać zerowe deklaracje, a potem będą wprowadzane korekty. – Od 1 kwietnia duże firmy czeka zmiana w rozliczeniach podatkowych. Biura muszą zainstalować nowe oprogramowania, przeszkolić pracowników, wystawić faktury. Czy to u wszystkich zadziała? Nie wiem – mówi. Sytuacja jest dynamiczna: rząd właśnie zapowiedział zmianę terminu złożenia sprawozdań rocznych.
Właściciel baru straci 150 tys. miesięcznie
Od soboty są zamknięte wszystkie restauracje, bary i kawiarnie. Podobną decyzję dzień wcześniej podjęła Agnieszka Łabuszewska, współwłaścicielka Kulturalnej w Pałacu Kultury i Nauki. Koszt związany z pensjami to około 80 tys. miesięcznie. Razem z inni opłatami Kulturalna musi mieć co miesiąc 120150 tysięcy. – Mamy licznych podwykonawców: firmę PR, kancelarię prawniczą, audytorów. Co zrobić? Będziemy musieli wspólnie zastanowić się, jak podzielić się kosztami. Liczę na to, że z pomocą rządu lub kredytu uda mi się utrzymać płynność finansową i opłacać wszystkich – opowiada Łabuszewska. Prowadzi też barkę Wisława nad Wisłą. Przed weekendem dostała informację, że otwarcie bulwarów zaplanowane na koniec kwietnia też zostało odwołane. – To samo z festiwalami filmowymi i teatralnym, które generowały duży ruch w Kulturalnej – mówi. Jak widzi przyszłość? – Mam 200-metrowy lokal z kuchnią i profesjonalną obsługą. Być może będziemy musieli zacząć gotować dla lekarzy? Muszę też dbać o swoją małą córkę, więc rozważam różne scenariusze. Na razie mam zapasy na tydzień.
Paweł Bebech, współwłaściciel Planu B., mówi mi, że miesięcznie mogą stracić około 60 tys. zł. – Opłacamy
czynsz, pracowników i opłaty stałe – opowiada. Jak długo mogą sobie na to pozwolić? – Do Wielkanocy. Pytanie, czy nie potrwa to dłużej, bo wtedy będzie krucho. Ale wszyscy mają ten sam problem. Jeżeli kwarantanna potrwa dłużej niż kilka miesięcy, to cała gospodarka padnie i wszyscy będziemy w ciężkiej dupie. Ale będziemy w niej razem.
Co z kelnerami? Paweł pracuje w jednej z kawiarni w Śródmieściu. Od piątku aż do odwołania nie dostanie wynagrodzenia. – Czekam na zwrot podatku – mówi. Kuba ma być pod telefonem, ponieważ mogą go nagle potrzebować w jednej z sieciowych restauracji, w której pracuje. – Mam umowę o pracę, więc finansowo na tym nie ucierpię, ale nasze knajpy są w galeriach handlowych w różnych częściach Warszawy,
więc muszę w razie czego dobrze sobie zorganizować dojazd – opowiada. Kamil, który dorabia w jednej z popularnych kawiarni, wyjechał do rodziców poza Warszawę. – Nie byłem wpisany w grafik, odwołali mi zajęcia, więc po co miałem siedzieć w mieście? Poza tym w kawiarni zamiast dziewięciu osób na zmianie teraz, do obsługi zamówień na wynos, są potrzebne trzy. I jeśli ktoś chce pracować, bo nie ma pieniędzy, to menadżerowie idą im na rękę.
Czy to dobry czas na terapię?
Maja Branka, trenerka i psychoterapeutka, mówi mi, że odwołano jej wszystkie warsztaty. Miała w marcu prowadzić pięć spotkań. – Odwołano już też te z początku kwietnia. Pewnie od czerwca wszystko wróci do normy, ale potem są wakacje, więc znowu mniej pracy – mówi Branka.
Tomasz Teodorczyk z Akademii POP mówi, że od poniedziałku rekomendują swoim klientom terapie online. Wszystkie warsztaty grupowe zostały odwołane. – Z dwóch powodów: nie chcemy rozkręcać paniki, a także wywoływać niepokoju wśród pacjentów. Nie możemy zapewnić, że nasz ośrodek jest w pełni bezpieczny – mówi terapeuta. Przy okazji pytam, czy po okresie epidemii będzie potrzebna pomoc terapeutyczna ludziom przebywającym przez wiele dni w odosobnieniu. – Dla wielu będzie to trudne. Dłuższe przebywanie w środowisku rodzinnym, które może generować napięcia i konflikty, może doprowadzić do wielu problemów. Szczególnie, jeśli potrwa dłużej – mówi Teodorczyk.
+
W kropce są niektóre biura rachunkowe. Jedna z księgowych z długoletnim stażem opowiada, że nie wszystko uda się zrobić zdalnie, ponieważ niektóre dokumenty trzeba zweryfikować „na żywo”.