Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Ta podwyżka nas zaboli
Władze Warszawy szykują zmianę w naliczaniu opłaty za śmieci. Koniec ryczałtu. Taryfa od lipca ma być powiązana ze zużyciem wody. Czteroosobowa rodzina może zapłacić nawet 190 zł miesięcznie.
– Kiedy wprowadziliśmy opłatę ryczałtową, otrzymaliśmy mnóstwo głosów od mieszkańców, od spółdzielni mieszkaniowych, że to system niesprawiedliwy. Otrzymaliśmy wiele sygnałów o konieczności jak najszybszej zmiany na metodę uzależnioną od zużycia wody, bo właśnie taka metoda uznawana jest jako bardziej sprawiedliwe rozwiązanie. Zapowiedzieliśmy w grudniu, że zrobimy to w pierwszej połowie roku. Projekt jest gotowy – mówi wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski.
Słone stawki
– To dotkliwa podwyżka. Z powodu koronawirusa moja firma obniżyła pensje o 20 proc., więc uważnie przyglądam się wydatkom. Do tej pory koszt odbioru śmieci to była niespełna jedna dziesiąta czynszu, teraz jedna czwarta – zauważa z troską pan Marcin. Jego czteroosobowa rodzina w zeszłym roku płaciła za odbiór śmieci 37 zł miesięcznie. Od marca płaci 65 zł, a po wprowadzeniu kolejnej zmiany w opłacie zapłaci aż 190 zł. Bo zużywa 15 m sześc. wody miesięcznie. A z każdym litrem zużytej wody rośnie rachunek za śmieci. Proponowana przez władze Warszawy stawka to 12,73 zł za m sześc. wody. – Mieszkam z żoną w szeregowcu, mam mały ogródek, ale nie żałuję wody na podlewanie. Zużywamy 10 m sześc. wody miesięcznie. Płacimy za śmieci 94 zł, a teraz, jak się okazuje, będziemy płacić jeszcze więcej, prawie 130 zł – mówi pan Marek z Wawra.
To wszystko przy założeniu, że segregacja odpadów odbywa się w prawidłowy sposób. Przy jej braku stawkę trzeba przemnożyć przez dwa. To minimalna „karna” stawka, którą muszą zgodnie z przepisami stosować samorządy. Maksymalna to czterokrotność tej podstawowej.
Decyzja w czwartek
Rada Warszawy ma zająć się podwyżką na najbliższej sesji, w czwartek. To będzie kolejna zmiana stawki śmieciowej w tym roku. Duży skok w opłatach prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski zapowiedział jesienią. Pieniądze zbierane od warszawiaków – według zeszłorocznych stawek to ok. 330 mln zł rocznie – już w 2018 r. nie wystarczały na sfinansowanie systemu gospodarowania odpadami: to odbiór, transport i przerabianie w odpowiednich zakładach. Brakowało wówczas ponad 100 mln zł. Stawki firm śmieciarskich rosły w ostatnim czasie z miesiąca na miesiąc. W zeszłym roku urzędnicy wyliczyli, że na gospodarkę odpadami potrzeba będzie ok. 925 mln zł.
Na ten rachunek mieli się zrzucić warszawiacy. Sposób naliczania opłat samorząd może wybrać z opcji ujętych w ustawie. To ryczałt, stawka zależna od zużycia wody, od powierzchni lokalu albo od osoby. Nie można uzależnić opłaty od ilości wytwarzanych śmieci, to ma hamować opcję pozbywania się odpadków przez mieszkańców np. w lasach.
Najpierw urzędnicy chcieli opłaty od metra kwadratowego mieszkania. Warszawiacy oburzali się, że „metry nie produkują śmieci”. Radni przyjęli więc ryczałt. Niesprawiedliwy z punktu widzenia osób mieszkających w pojedynkę, bo płacą tyle samo co kilkuosobowe rodziny. Ryczałt obowiązuje od marca: 65 zł płacą mieszkańcy bloków i kamienic, a 94 zł osoby w domach jednorodzinnych.
To nie skok na kasę
Już wiadomo, że Warszawa będzie musiała wydać na odpady kilkaset milionów złotych więcej, niż planowała. – Niestety, śmieci stały się tak drogie jak woda, m.in. z racji coraz wyższych wymogów stawianych nam przez przepisy. Opłaty, które zbierzemy od mieszkańców, i tak nie zbilansują kosztów systemu. Nasze ostatnie szacunki na ten rok są już nieaktualne, po rozstrzygnięciu przetargów na zagospodarowanie odpadów wiemy już, że Warszawa wyda na gospodarkę odpadami nie ponad 925 mln zł, jak planowaliśmy, a 1,5 mld zł – mówi wiceprezydent Olszewski.
Według wyliczeń miasta średnie zużycie wody to ok. 3,5 m sześc. miesięcznie na osobę. Zmiana stawki powinna być więc ulgą dla gospodarstw jednoosobowych. Według projektu ratusza zapłacą one za śmieci niecałe 45 zł. Ale rachunek dla dwóch osób to już niemal 90 zł, dla trzech prawie 134 zł. Dla czterech to aż 180 zł miesięcznie.
– To nie skok na kasę warszawiaków – przekonuje wiceprezydent Olszewski. – W porównaniu z opłatami, które aktualnie obowiązują, do budżetu miasta wpłynie niecałe 10 proc. więcej pieniędzy. Wynika to wyłącznie z uszczelnienia systemu. Ktoś, kto deklarował, że ma puste mieszkanie i nie płacił za śmieci, a zużywa 2 m sześc. wody miesięcznie, teraz będzie musiał zapłacić. Tak, gospodarstwa wieloosobowe zapłacą więcej, ale podwyżka u każdego wyniesie tyle, ile wzrosły koszty całego systemu.
l