Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Wielki powrót restauracji Randki przez ściankę z pleksi
Pytania się mnożą: kelnerów ubrać w maseczki czy przyłbice, żeby mniej odstraszali gości? A gdy ktoś zacznie kasłać? Mamy sprawdzać meldunek? Jeśli ludzie będą chcieli usiąść razem, mamy ich rozsadzać?
Dzwonię do warszawskich restauratorów i pytam, w jaki sposób od poniedziałku będą działały knajpy i czy w ogóle się otworzą. Jest wtorek, dzień przed konferencją, podczas której rząd potwierdzi zapowiedzi o odmrożeniu gastronomii. Wszyscy są przekonani, że w grę wchodzą wyłącznie ogródki – o ile cokolwiek się wydarzy, bo przecież nie powstały żadne oficjalne rządowe wytyczne. Niecały tydzień przed ponownym otwarciem knajp, po dwumiesięcznym przestoju, restauratorzy zamiast poczuć się pewniej i złapać wiatr w żagle, rozkładają ręce i próbują walczyć z ostrym cieniem mgły. Pytają:
– Kelnerów powinniśmy ubrać w maseczki czy przyłbice, żeby mniej odstraszali gości? A gdy ktoś zacznie kasłać? Ile osób będzie mogło usiąść przy stoliku? Mamy na wejściu przeprowadzać ankiety? Sprawdzać dowody osobiste, meldunek? Jeśli ludzie będą chcieli usiąść razem na własną odpowiedzialność, to mamy ich rozsadzać? Jak blisko siebie będą mogli usiąść? Mamy oddzielać stoliki ścianką z pleksi czy nie oddzielać? A gdy przyjdzie druga fala zachorowań? Co wtedy, zrobimy zatowarowanie na kilkadziesiąt tysięcy złotych, jak w marcu, i znowu nas zamkną? Jaki jest pomysł rządu?
NOWE ZASADY, CZYLI ĆWIERĆ OBROTÓW
Wspólniczki Anna Manowska i Katarzyna Tracey ostatni raz wypłacały sobie pensję w lutym. Pracowników od tego czasu utrzymują z własnej kieszeni. Prowadzą Sobremesa Tapas Bar w Hali Koszyki i Prostą Historię na Saskiej Kępie. W sumie miesięcznie do obu restauracji dołożyły w trakcie przestoju około 50 tys. zł.
„Teraz w Hali Koszyki trwa ściąganie pracowników, ekipy sprzątającej, zamawianie towaru, odmrażanie lodówek, dezynfekcja blatów. Każdy restaurator na swój koszt”.
– To pochłania mnóstwo pieniędzy, a my do środy nie miałyśmy żadnych konkretów ze strony państwa. Zabawne, że naszym głównym źródłem informacji nie był rząd, tylko przecieki od dostawców.
Nie miały wyboru, musiały zaryzykować. Ponieważ Sobremesa jest częścią Koszyków, czyli wielkiego restauracyjnego kompleksu, umowa najmu nakłada karę finansową za każdy dzień, gdy restauracja jest zamknięta, a w zgodzie z przepisami mogłaby działać.
Anna: – Jesteśmy w trakcie robienia symulacji finansowych, żeby nie pogarszać sytuacji ekonomicznej, a zagwarantować sobie i pracownikom minimalne bezpieczeństwo finansowe. Nasze restauracje przy otwartych ogródkach na pandemicznych zasadach będą mogły generować ćwierć normalnych obrotów. Na szczęście na Koszykach mamy duży ogródek, 150 m kw. Tam moglibyśmy posadzić normalnie 80 klientów, teraz liczbę miejsc trzeba będzie raczej zredukować do 40. W momencie ponownego otwarcia restauracji nasza umowa wraca do starych zasad i starego czynszu. Nieustannie boimy się, że otworzymy restaurację, zainwestujemy i zacznie się druga fala zachorowań. Co wtedy?
Katarzyna: – Dużym problemem jest sama narracja rządu. Widzimy niespójność między pozwoleniem na otwieranie restauracji z jednej strony a wciąż zachęcaniem ludzi do pozostania w domu z drugiej.
Restauratorki wystąpiły do miasta o pozwolenie na dzierżawę części pasa drogowego na Saskiej Kępie. Decyzja leży w gestii ZDM. – Mamy nadzieję, że 15 maja dostaniemy pozwolenie i Prosta Historia również zacznie działać. Z nieoficjalnych źródeł słyszymy, że 35-40 proc. restauracji nie otworzy się ponownie.
RANDKI PRZEZ ŚCIANKĘ Z PLEKSI
Rząd zaskoczył w środę. Od poniedziałku możemy zjeść i napić się wszędzie: w restauracjach, barach, kawiarniach i przestrzeni gastronomicznej centrów handlowych. I na sali, i w ogródku.
Zgodnie z nowymi zasadami zespół kelnerski, kucharzy i całą restauracyjną ekipę obowiązuje noszenie maseczek i rękawiczek.
„Goście restauracji mogą zdjąć maseczki dopiero, gdy zajmą swój stolik. W lokalach będzie obowiązywał limit osób, a na jednego gościa musi przypadać co najmniej 4 m kw.”.
Każdy lokal musi sobie przeliczyć dopuszczalną liczbę gości w tym samym czasie i wywiesić na drzwiach informację o swoim limicie.
Przy wspólnym stoliku będą mogli siedzieć wyłącznie rodzina lub osoby mieszkające pod tym samym dachem. W innym razie do restauracji należy przychodzić w pojedynkę lub siadać od siebie w odległości minimum 1,5 metra i nie naprzeciwko siebie. Wyjątkiem będą stoliki z zamontowanymi przegrodami np. z pleksi. Pomiędzy stolikami restauratorzy będą musieli zachować 2 m odległości, blaty mogą być od siebie odsunięte na odległość 1 m, pod warunkiem że oddzieli się je przegrodami o wysokości minimum 1 m. Goście siedzący przy osobnych stolikach muszą zachować odległość 1,5 m. Po każdym kliencie stolik będzie dezynfekowany.
Przed wejściem obowiązkowa dezynfekcja rąk, restauratorzy muszą zapewnić dozownik w każdej sali z jedzeniem. Przestrzeni samoobsługowych na razie nie będzie wcale – odpadają wszelkie bary sałatkowe itp. Dodatki typu oliwa/świeczki będzie podawał kelner, nic na własną rękę. W łazienkach ręce będzie można wycierać wyłącznie ręcznikami papierowymi, suszarki są zabronione.
To dość liberalne zasady. Dla porównania w Szwajcarii, gdzie w miniony poniedziałek otworzyły się restauracje, zalecane jest podanie swoich danych osobowych i numeru telefonu, na wypadek wykrycia w restauracji nowego źródła zakażenia. Dane mają być niszczone po 14 dniach. Grupy przy stoliku maksymalnie 4-osobowe, muszą przyjść do restauracji razem lub zrobić rezerwację. Rodziny mogą przyjść w większym składzie. Goście nie mogą się mieszać i muszą pozostać w odległości co najmniej dwóch metrów od siebie. Trzeba jeść na siedząco – jedzenie czy picie na stojąco jest niedozwolone. Bilard, kręgle, piłkarzyki i wszelkie barowe dodatki – zaaresztowane. Właściciele i personel restauracji muszą przestrzegać ścisłych restrykcji higienicznych: ręce należy myć przed każdym dotknięciem talerzy, sztućców, serwetek czy obrusów.
W Austrii restauracje i bary będą przyjmować gości od 15 maja, ale pora Kopciuszka wybije o godz. 23 i wtedy wszyscy muszą rozejść się do domów, w Estonii o godzinę wcześniej. W Chorwacji od poniedziałku są
Szczęście w nieszczęściu, że mamy wyjątkowo zimny maj i szaleństwo zacznie się raczej w czerwcu. Z drugiej strony: być może ludzie rzucą się na tę wyczekiwaną oazę wolności
IVAN PIOTR IVANOV