Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Liczą straty
Miesięcznie tracę 10 tys. Złożyłam podanie o 5 tys. pożyczki, ale do dzisiaj nie dostałam decyzji. Mam zawieszony ZUS, za kwiecień dostanę postojowe. Walczę.
Samozatrudnieni walczą o przetrwanie
To w skali kraju armia licząca 1,3 mln szabel. Księgowi, prawniczki, ratownicy medyczni. Piszą książki, remontują mieszkania, jeżdżą taksówkami. Fryzjerki, dziennikarze i pośrednicy nieruchomości. W idealnych warunkach gospodarczych i społecznych samozatrudniony jest panem swojego losu. Ale zdarza się i tak, że pracodawcy „wypychają” pracowników z etatów i sugerują założenie jednoosobowej działalności gospodarczej. Innym to się po prostu bardziej opłaca: mają wysokie przychody, płacą stosunkowo niskie podatki, na koniec miesiąca zostaje więcej pieniędzy w portfelu. Co więcej, przez pewien okres początkujący przedsiębiorcy są zwolnieni z ZUS-u, a w przyszłości korzystają z odpisów podatkowych czy ulg.
TA TARCZA MI SIĘ PO PROSTU NALEŻY
W ostatnim tygodniu marca w całym kraju aż 23 tys. jednoosobowych działalności zostało zawieszonych. W końcówce kwietnia już tylko 4,5 tys., przy czym aż 7 tys. wznowiło pracę. – To oznacza, że tarcza działa – przekonuje dr Jakub Sawulski, ekonomista związany ze Szkołą Główną Handlową i Polskim Instytutem Ekonomicznym. I mówi mi, że głównym argumentem przemawiającym za zawieszeniem działalności jest płacenie składki na ZUS. Skoro tarcza pozwala jej nie płacić, to po co zwijać firmę?
W ramach tarczy antykryzysowej jednoosobowe firmy mogą liczyć też na bezzwrotną pożyczkę w wysokości 5 tys. zł i świadczenia
postojowe od 1030 do 2800 zł miesięcznie. Przedsiębiorcy mogą także w późniejszym terminie zapłacić podatek, rozłożyć zaległy na raty i wpłacić mniejsze zaliczki na CIT/PIT, nie opłacać abonamentu telewizyjnego, odroczyć podatek od budynków. Jeśli ktoś naruszył przepisy, może wyrazić skruchę w formie elektronicznej. Ta usługa to tzw. elektroniczny czynny żal. Można też wstrzymać postępowania egzekucyjne.
Anna na co dzień zajmuje się postprodukcją reklamową. – Zawnioskowałam o pożyczkę. A wczoraj dostałam postojowe na konto – mówi. Opowiada, że długo wahała się, czy powinna skorzystać z pomocy rządu. Nie straciła wiele na epidemii. – Pomyślałam, że pieniądze ze wspólnej kasy przydadzą się innym – mówi Anna. Księgowy ją jednak przekonał, że do końca roku może być krucho ze zleceniami w jej branży, a i pomocy ze strony państwa może być mniej niż dzisiaj. Podanie złożyła w ostatnim tygodniu kwietnia.
W podobnej sytuacji jest Ewelina, która pracuje w branży IT. – Złożyłam podanie o 5 tys. pożyczki, ale do dzisiaj nie dostałam decyzji. Mam zawieszony ZUS, za kwiecień dostanę postojowe – opowiada. Kobieta traci jednak około 10 tys. miesięcznie. Ma oszczędności, dom pod miastem i kilka projektów. Przeżyje.
Podanie o postojowe i pożyczkę złożył też Daniel, menedżer jednego ze sklepów odzieżowych. – W pierwszym miesiącu straciłem połowę dochodu, w kwietniu aż 75 proc. Nie miałem wyjścia, musiałem zwrócić się o pomoc – mówi. Postojowe już dostał, a na decyzję z ZUS-u nadal czeka. Pytam, czy było mu trudno zwrócić się o pomoc. – Skądże. Skoro bogatsi ode mnie korzystają z 500 plus, a ja płacę co miesiąc horrendalnie wysoką składkę ZUS, to tarcza mi się po prostu należy – odpowiada Daniel.
• Katarzyna jest producentką wydarzeń artystycznych. – Zaaplikowałam o zwolnienie z ZUS-u na okres od marca do czerwca, postojowe za kwiecień i pożyczkę z urzędu pracy. Na razie nie mam żadnej odpowiedzi
ZUS NIE DAJE SOBIE RADY
Księgowa z wieloletnim doświadczeniem mówi mi, że tylko sektor kulturalny rozważa zawieszenie działalności gospodarczej lub wręcz jej zamknięcie. Nie zarabiają, ponieważ nie ma koncertów. I nie wiadomo, kiedy to się zmieni. Czekanie na pomoc trwa długo, nie wiadomo, czy w perspektywie kolejnych miesięcy będzie miało sens utrzymywanie działalności i rozliczanie się na zasadach ogólnych, czy lepiej zamknąć działalność i być artystą zatrudnianym na podstawie umów o dzieło. – Niektóre formy pomocy działają dobrze, na przykład te z Polskiego Funduszu Rozwoju. Aż jestem zaskoczona, bo wszyscy moi klienci dostali spore sumy – przyznaje.
Niestety, w ZUS-ie „panuje sajgon”. Wnioski elektroniczne na samym początku były przygotowane bezmyślnie. Pomimo możliwości podpisywania całego wniosku profilem zaufanym jedna strona dokumentu była do pobrania, wydrukowania, podpisania, zeskanowania i dołączenia do wniosku jako załącznik. Dopiero po jakimś czasie wniosek stanowi jeden kompletny dokument. Dodatkowym problemem było dla przedsiębiorców ustalenie kwoty „przychodu”. Sam ZUS miał problem z jednolitą informacją, czy netto, czy z VAT. Samo rozpatrywanie wniosków trwa ponad miesiąc. – Sama na moją decyzję czekałam od 3 kwietnia do 9 maja – opowiada księgowa. Świadczenia postojowe są wypłacane późno. Z pomocą z urzędu pracy jest nie lepiej. – Żaden z moich klientów nie zobaczył jej do tej pory. Logując się na portalu praca.gov.pl, najpierw pół godziny człowiek szukał urzędu ze swojego miasta, a potem się okazało, że każdy urząd pracy przyjmował i przyjmuje wnioski w różnych terminach. Przy czym niektóre z nich zmieniły terminy już po złożeniu i przyjęciu pierwszych wniosków. Czyli co się stało z tymi złożonymi wcześniej? Będą rozpatrzone? Brak jakichkolwiek informacji.
OD MARCA NIE MIAŁAM ANI JEDNEGO KLIENTA
Magda prowadzi kancelarię adwokacką. Przy życiu utrzymuje ją stałe zlecenie od jednego z urzędów. – Straciłam właściwie cały dodatkowy dochód. Jestem na stracie w co najmniej 50-60 proc. – opowiada adwokatka. Sądy są zamknięte, od początku marca nie przyjęła ani jednego klienta, a przed pandemią miała co miesiąc kilku nowych. Dodatkowo, w związku z zamknięciem żłobków, jest w domu z 7-miesięczną córką. – Skorzystałam z pożyczki dla samozatrudnionych, dostałam ją w ciągu dwóch dni od złożenia wniosku. Złożyłam też wniosek o postojowe, ale czekam. Jeszcze zwolnienie z ZUS-u, mam na razie decyzję za marzec, że udzielono mi zwolnienia – mówi Magda.
Katarzyna jest producentką wydarzeń artystycznych. – Zaaplikowałam o zwolnienie z ZUS-u na okres od marca do czerwca, postojowe za kwiecień i pożyczkę z urzędu pracy. Na razie nie mam żadnej odpowiedzi, ale w piątek dostałam zwrot opłaconych składek za marzec – opowiada. W kwietniu straciła 30 proc. dochodu, w marcu miała nadwyżkę, ponieważ dostała wynagrodzenie od państwowej instytucji od razu za dwa miesiące. – To niestety normalna praktyka. W dodatku przez sztucznie zawyżony dochód zostałam wykluczona z postojowego za marzec – mówi Katarzyna. Przed weekendem straciła kontrakt z dużej firmy eventowej. Będzie pracowała dla niej tylko do połowy czerwca. Nie ma wydarzeń, nie ma pracy. – Nie zawieszę działalności, bo inaczej nie dostanę pożyczki. Błędne koło – przyznaje. Razem z innymi samozatrudnionymi zakłada spółkę. Będą razem startować w przetargach, w których nie mieliby szans, gdyby działali pojedynczo. – Każdy z nas ma inne kompetencje, ale działamy w tej samej branży. Złożyliśmy już dwie oferty do dużych publicznych instytucji.
CO PO PANDEMII?
Jakub Sawulski ocenia, że w czasie kryzysu znikną firmy zombie, czyli takie, które nie przyczyniają się do rozwoju gospodarczego. – Po drugie, widzimy ciekawy trend: przedsiębiorcy oczekują pomocy od państwa. A przecież przez te wszystkie lata nie chcieli ani opłacać składek emerytalnych, ani korzystać z usług publicznych. Być może teraz jednym z argumentów będzie włączenie ich do powszechnego systemu ubezpieczeń społecznych – mówi ekonomista. Czyli jeszcze jedna obowiązkowa składka? – Tak, ale proporcjonalna do zarobków, a nie ryczałtowa, tak jak jest dzisiaj.
+