Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Skwer to czy nadmetrze?
Budowniczy kościoła na Targówku ks. Jan Golędzinowski, którego zamordowali Niemcy, nie dostanie skweru obok. – Bo stoi tam za dużo wentylatorów metra – odmówili mieszkańcom radni.
Sprawa wraca po sześciu latach i zatargu między przewodniczącą komisji nazewnictwa Anną Nehrebecką (PO) a proboszczem parafii Chrystusa Króla ks. Marcinem Wójtowiczem. Oboje wciąż pełnią swoje funkcje. Radna miała pretensje, że duchowny wyświetlił jej twarz i wypowiedź podczas mszy św. Wyliczała, dlaczego komisja w 2014 r. nie zgodziła się na przemianowanie fragmentu ul. Pratulińskiej przed kościołem. Po pierwsze, to jedna z najstarszych nazw na Targówku, po drugie, na sąsiedniej Pradze istnieje ul. Golędzinowska. Byłyby pomyłki.
Tyle że 1750 podpisów parafianie i mieszkańcy zebrali wtedy, by przyznać ks. Golędzinowskiemu skwer, a nie ulicę. O nią walczyli radny Targówka Andrzej Bittel (PiS), obecny wiceminister infrastruktury, i były burmistrz dzielnicy Grzegorz Zawistowski z PO. Obaj przekonywali, że ks. Jan Ignacy Golędzinowski to postać historyczna i zasłużona dla lokalnej społeczności. W 1931 r. zaczął budowę kościoła Chrystusa Króla przy ul. Tykocińskiej jako wotum za zwycięstwo Polski nad bolszewikami w 1920 r.
Ponieważ wkrótce przypada setna rocznica tej bitwy, ponad 1,8 tys. osób znów podpisało się pod petycją w sprawie skweru dla ks. Golędzinowskiego. Temat pilotuje miejscowy radny Andrzej Grabowski z PiS. – Ulica Golędzinowska nie ma z księdzem żadnego powiązania, bo gdzie Praga, a gdzie nasz Targówek? Poza tym na skwerze nie ma żadnych adresów. Mieszkańcy chcieliby, żeby to było wymowne uhonorowanie księdza, który oddał życie w obozie koncentracyjnym w Dachau. On nie ma nawet grobu, bo Niemcy wrzucili jego prochy do Dunaju – radny przypominał tragiczną historię z 1942 r.
Upatrzone przez parafian miejsce znajduje się przed wejściem do kościoła. Teraz w czasie epidemii koronawirusa niektórzy z nich słuchają tu niedzielnych mszy świętych. W zeszłym roku po budowie stacji metra Targówek wytyczono alejki i urządzono zieleń. Jednak
eksperci z Zespołu Nazewnictwa Miejskiego uznali, że to żaden skwer, tylko miejsce pozostawione pod wentylatornie metra. Mieszkańcom
zaproponowali upamiętnienie na terenie kościoła. – Powinniśmy podtrzymać swoją linię, by godniej uhonorować księdza – uznała radna Nehrebecka.
– Ocena jest błędna, bo w tym miejscu nie ma wentylatorów, są tylko windy. To tereny zielone. Żeby nie być zachłannym, ograniczyliśmy nawet obszar skweru, więc nie dochodziłby do ul. Ossowskiego – nie dawał za wygraną radny Grabowski.
Z odsieczą ruszyli przedstawiciele PiS w Radzie Warszawy. Ponieważ posiedzenie komisji odbywało się zdalnie, Filip Frąckowiak zwrócił się o przejęcie kontroli nad obrazem w monitorach. Po czym wyświetlił ogromne zdjęcie z uroczystości nadania nazwy skwerowi Marka Edelmana u wylotu ul. Franciszkańskiej w ul. Andersa na Muranowie. – Tam też stoi wentylatornia metra i jakoś nie przeszkadza oddawać mu hołdu – wytknął.
– Wentylatornia jest poza skwerem Edelmana. Proszę usunąć zdjęcie z monitora, bo nie mogę przeprowadzić głosowania – nawoływała przez internet przewodnicząca komisji, ale radny Frąckowiak stwierdził, że nie potrafi tego zrobić.
– Jeśli tak wielu mieszkańców podpisało się pod wnioskiem i poparła go rada dzielnicy, to nie powinniśmy narzucać naszych pomysłów. Zresztą tereny kościelne mają swoich dysponentów. Życiorys tego księdza zasługuje na upamiętnienie w przestrzeni miejskiej – przekonywał Piotr Mazurek (PiS), ale większość komisji nazewnictwa była innego zdania.
Różnie podchodzi ona do przyznawania miejsc osobom duchownym. Mimo długich starań parafian nie zgodziła się np. na skwer dla proboszcza z Ochoty przy ul. Opaczewskiej. Za to na poprzednim spotkaniu w lutym przeznaczyła wstępnie jedno z rond na ul. Głębockiej dla księdza, który zaczął budowę kościoła na Zielonej Białołęce.
l
Na skwerze przed kościołem w czasie epidemii koronawirusa niektórzy parafianie słuchają niedzielnych mszy św.