Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Wakacje z kurami 30 km od
Zamiast na greckie i hiszpańskie plaże, na citybreaki do Barcelony, Rzymu czy Paryża tego lata ruszymy pod namioty pod Puszczę Kampinoską albo na agroturystykę do Czerska.
Turystyczny bum na Mazowsze
– Cały czas dzwoni telefon, skok w rezerwacjach jest pięciokrotny – twierdzi Konrad Mańkowski. We wsi Augustówek przy Puszczy Kampinoskiej prowadzi pole namiotowe Baza Baranówka. To jedynie 25 minut samochodem od stacji metra Młociny, ale Warszawa wydaje się stąd bardzo odległa.
Konrad Mańkowski zachwala: 4 hektary z akwenem wodnym (można pływać), kajaki, boiska do siatkówki plażowej i do plażowej piłki nożnej. Główna atrakcja: noclegi w namiotach glampingowych, czyli w stylu safari. Drewniana podłoga, dwie sypialnie, zadaszony ganek, piętrowe łóżka. W sam raz dla rodziny. A to ważne w czasach epidemii i społecznego dystansu.
– To będzie dobry sezon dla turystyki lokalnej. W czasach koronawirusa zamiast masówki ludzie wybiorą ekoturystykę, zwłaszcza w najbliższym regionie. Zaczniemy odkrywać okolicę – przewiduje.
W Bazie Baranówka można zatrzymać się na dłużej (ok. 250 zł za namiot dla 4 osób), ale też wpaść tylko na kilka godzin (25 zł za osobę dorosłą). W związku z epidemią na polu namiotowym wprowadzono zasady bezpieczeństwa: przed zakwaterowaniem gościom mierzona jest temperatura, w namiotach, w sanitariatach i recepcji są dozowniki z płynem do dezynfekcji. Niewiele się zmieniło w sprawie posiłków: zarówno przed epidemią, jak i teraz są serwowane w formie kateringu: śniadania i kolacje są po 15 zł, obiady po 20 zł.
– To będzie dopiero nasz drugi sezon. To rodzinny biznes, ta ziemia w naszej rodzinie jest od około 200 lat – podkreśla Konrad Mańkowski. – Ojciec ostatnio pokazał mi akt notarialny wystawiony przez carskiego urzędnika. Długo szukaliśmy pomysłu, co tu można zrobić. Postawiliśmy na turystykę.
CZAS NA ODKRYWANIE MAZOWSZA
Branża turystyczna najwcześniej odczuła skutki epidemii. W połowie marca z dnia na dzień zamknięto granice, hotele, atrakcje turystyczne. Jednak są przewidywania, że część branży może dość szybko podnieść się z kryzysu: chodzi właśnie o agroturystykę i atrakcje poza dużymi miastami. – Będziemy jeździć do miejsc, które są mniej oblegane. Miejskie podróżowanie będzie mniej popularne. To może być złoty czas dla agroturystyki – prorokowała na początku maja Łucja Mikołajczuk, współwłaścicielka dwóch hosteli na warszawskiej Starówce, w których zatrzymywali się głównie obcokrajowcy.
– Nawet kiedy będzie już przywrócona możliwość podróżowania, trudno sobie wyobrazić, że ruch turystyczny w krótkim czasie wróci do rozmiarów sprzed epidemii. Możemy spodziewać się psychologicznej bariery przed dalekimi podróżami – mówił z kolei Paweł Moras, dyrektor Stołecznego Biura Turystyki. Według niego turystyka po koronawirusie zacznie się od mikropodróży.
Tak też wynika z badań Polskiej Organizacji Turystycznej (przeprowadzono je w dniach 22-26 kwietnia na reprezentatywnej próbie
Polaków – 1030 respondentów, w wieku 18-64 lata). 30 proc. respondentów odpowiedziało, że planuje w ciągu najbliższych tygodni wyjazd z co najmniej jednym noclegiem. Aż 87 proc. z nich chce podróżować po Polsce. Najczęściej w góry (34 proc.), nad morze (27 proc.) lub nad jeziora (16 proc.). A Mazowsze?
– Do tej pory przez Mazowsze się przejeżdżało – stwierdza Dorota Zbińkowska, dyrektorka Mazowieckiej Regionalnej Organizacji Turystycznej (MROT). – Teraz czynnikami decydującymi o podróżach turystycznych będą bezpieczeństwo sanitarne i w związku z tym również bliskość domu. Już dochodzą do nas głosy, że w tym sezonie rekordy popularności biją domki campingowe, bo są postrzegane jako bezpieczne dla rodziny. To może być czas na odkrywanie Mazowsza.
I zapewnia, że jest co odkrywać. Wylicza: zamki w Liwie i w Czersku, spływy kajakowe Liwcem, Wrą, rowerowe wyprawy licznymi szlakami, pozostałości grodziska z XI-XII wieku w Rokitnie, Twierdza Modlin. – Wypad nad zatłoczone morze to naprawdę nie to samo, co wypad nad Narew. Warto spróbować – zachęca.
UCIEC Z WARSZAWY DO PUSZCZY
Zamek Książąt Mazowieckich w Czersku otwarty jest znowu od 13 maja. – Od 16 maja zaczął się szał – słyszymy od pracownicy zamku. – W weekendy jest po 800 odwiedzających.
Do Czerska ze stacji metra Kabaty jest nieco ponad 30 km. Rowerem można dojechać w niecałe dwie godziny. – Ludzie dzwonią, pytają, a klienci, którzy wcześniej zarezerwowali pobyt na lipiec i sierpień, nie rezygnują. To dobry prognostyk – ocenia Barbara Jabłońska, która prowadzi gospodarstwo agroturystyczne w okolicach zamku.
Ma pięć pokoi, może przyjąć maksymalnie 18 osób. Doba kosztuje 45-50 zł za osobę. – Czasem słyszę od klientów o złych warunkach w innych gospodarstwach agroturystycznych. U mnie czysto i higienicznie było też przed koronawirusem. Nie wyobrażam sobie, żeby wpuścić ludzi do brudnego pokoju – zapewnia.
Twierdzi, że podczas posiłków nie będzie problemów z zachowaniem społecznego dystansu: stół ma trzy metry długości, więc można usiąść na jego dwóch odległych krańcach. Poza tym przy pokojach są aneksy kuchenne. – Tu są piękne tereny, i to tak blisko Warszawy. Wisła, las, Jezioro Czerskie, sady. Mamy rowery dla gości – wylicza pani Barbara. – Ci, którzy przyjeżdżają pierwszy raz, dziwią się, że to taka przepiękna okolica, że można uciec z Warszawy, nie wyjeżdżając z niej daleko.
– Miałem klientów z Francji, z Rosji, a nawet z Tajlandii. Teraz pewnie zagranicznych gości będzie dużo mniej – przewiduje Witold Sołtys, który prowadzi gospodarstwo agroturystyczne Apisołtysówka we wsi Powązki niedaleko Puszczy Kampinoskiej.
To nieco ponad 30 km od stacji metra Młociny. Pan Witold zachwala, że w okolicy jest ponad 170 km szlaków rowerowych o różnej trudności. Czy liczy na wakacyjny bum agroturystyczny wśród Polaków? – Jest trochę zapytań, ale jeszcze za wcześnie, żeby mówić, jaki będzie sezon – przyznaje. – To będą trud