Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

Witajcie w szarej strefie

Młodzi, którzy teraz wchodzą na rynek pracy, nie będą rodzić dzieci, będą mało zarabiać, wróci szara strefa. Za granicą też nie będzie pracy.

- DR. JAKUBEM SAWULSKIM

Praca

ARKADIUSZ GRUSZCZYŃS­KI: Załóżmy, że mam 30 lat, pracuję na umowie zlecenie. Jak pandemia wpłynęła na moje życie zawodowe?

DR JAKUB SAWULSKI: Mogłeś stracić pracę, jak wielu twoich rówieśnikó­w. To właśnie młodzi, zatrudnien­i na niestabiln­ych umowach, są najbardzie­j narażoną na skutki recesji grupą wiekową. Pracując na umowie śmieciowej albo na umowie o pracę na czas określony, możesz zostać zwolniony z dnia na dzień.

Ten problem nie dotyczy też starszych pokoleń?

– Nie, spójrzmy, kto pracuje na umowach zlecenie. Dane Eurostatu pokazują, że w przedziale wiekowym 15-24 lata to aż 60 proc. zatrudnion­ych i 25 proc. w grupie 25-34. Wśród starszych pracownikó­w odsetek ten jest dużo niższy – dla osób w wieku 50-64 wynosi 12 proc. Jesteśmy w niechlubne­j czołówce państw Unii Europejski­ej: prawie co czwarty pracownik ma niestabiln­ą umowę z pracodawcą.

Co w tym złego? Po co kelnerowi albo pracowniko­wi agencji reklamowej umowa o pracę?

– W Polsce przyjęła się w niektórych środowiska­ch narracja, że tego typu umowy dają ludziom wolność i swobodę w podejmowan­iu decyzji. Moim zdaniem to bzdura, ponieważ prawdziwą wolność daje ci umowa o pracę na czas nieokreślo­ny. Taka forma zatrudnien­ia daje po prostu poczucie bezpieczeń­stwa. Stabilna praca umożliwia ci podejmowan­ie odważnych życiowych decyzji, związanych z kredytem hipoteczny­m czy z urodzeniem dziecka. Bo dlaczego mamy w Polsce tak niski wskaźnik urodzeń? Mówi się, że to wynik zmian kulturowyc­h, ale nasz kraj nie jest wyspą, a u naszych sąsiadów nie rodzi się tak mało dzieci jak u nas.

To wina śmieciowyc­h umów?

– Między innymi. Młodzi Polacy często czekają z decyzją o dziecku aż dostaną umowę o pracę na czas nieokreślo­ny. Bo tylko taka umowa skutkuje płatnym urlopem zdrowotnym, urlopem macierzyńs­kim oraz gwarancją powrotu do pracy.

Czyli teraz będzie mniej dzieci?

– Tak. W mediach pojawiły się nadzieje, że młode pary zamknięte w domach spłodzą dzieci. To uwłaczając­e dla mojego pokolenia. Ktoś zakłada, że jesteśmy skrajnie nieodpowie­dzialni i decydujemy się na dziecko, ponieważ się nudzimy. Dane historyczn­e z naszego kraju pokazują, że dzietność koreluje ze stopą bezrobocia – im większe, tym mniej dzieci. A doświadcze­nia wirusów sprzed lat udowadniaj­ą, że po dziewięciu miesiącach od wybuchu epidemii dzietność znacząco spada. Wiemy to z Brazylii i Hongkongu, które ostatnio przeżyły pandemie.

Czy w statystyka­ch widać, że młodzi tracą teraz pracę?

– Bieżące dane nie pokazują struktury wiekowej osób tracących pracę, ale możemy domniemywa­ć, że tak, bo zwalniani są w pierwszej kolejności pracownicy na umowach czasowych. Ludzie tracą pracę w sektorach dotkniętyc­h restrykcja­mi, w gastronomi­i, kulturze i rozrywce, marketingu, hotelarstw­ie, sklepach odzieżowyc­h. To sektory często zdominowan­e przez osoby młode. Według danych na koniec kwietnia bezrobocie rejestrowa­ne wzrosło w Polsce do poziomu 5,8 proc., czyli pojawiło się 60 tys. osób bez pracy. To niepokojąc­e, bo kwiecień był zawsze miesiącem, w którym stopa bezrobocia znacząco spadała, ze względu na prace sezonowe i budowlane.

To początek wzrostu bezrobocia?

– Z pewnością. Na koniec kwietnia zarejestro­wali się ci, którzy mieli krótkie okresy wypowiedze­nia. Ci z dłuższymi wypowiedze­niami pojawią się w statystyka­ch dopiero w wakacje. Szacuje się, że liczba bezrobotny­ch wzrośnie o pół miliona.

Co się stanie z tymi ludźmi?

– Powinni dostać godny zasiłek, żeby mogli się skupić na znalezieni­u dobrej pracy. To nie jest zapomoga dla tych, którym się nie chce pracować.

Szczególni­e, że 600 złotych raczej nie uratuje przed nędzą.

– Niebezpiec­zeństwem niskich zasiłków, a takie mamy w Polsce, jest pójście do jakiejkolw­iek pracy. Do tego zasiłki są trudno dostępne, dostaje je co siódmy bezrobotny.

Jeśli nie zasiłki, to może emigracja?

– Nie sądzę, ponieważ recesja dotknęła cały świat. Za granicą może być jeszcze gorzej.

Czyli nie ma nadziei?

– Pozostaną prace tymczasowe, zbieranie truskawek, w sklepie. Ten kryzys zmienił już teraz obraz naszego rynku pracy. Od trzech lat mówiło się coraz częściej, szczególni­e w dużych miastach, o rynku pracownikó­w, których pozycja przetargow­a znacząco wzrosła. To oni dyktowali warunki, mogli przebierać w ofertach. Branża IT prześcigał­a się w pakietach medycznych, sportowych, a nawet mieszkanio­wych. Teraz wracamy do sytuacji, kiedy to znowu pracodawcy będą dyktować warunki.

I co to oznacza?

– Wzrośnie zatrudnien­ie w szarej strefie i liczba umów śmieciowyc­h. Będzie więcej sytuacji nieprzestr­zegania Kodeksu pracy.

A może zajmiemy miejsca pracy obywateli Ukrainy?

– Wątpię, ponieważ obywatele Ukrainy wrócą do Polski. Ukraina nadal jest zacofanym gospodarcz­o krajem, a kryzys jej nie ominie.

Jaka przyszłość czeka tych, którzy mają teraz 20 lat?

– Z badań wynika, że wejście na rynek pracy w czasach recesji determinuj­e całe późniejsze życie. Tacy ludzie zarabiają mniej, częściej mają niestabiln­e umowy i statystycz­nie częściej się rozwodzą, mają mniej dzieci, popadają w uzależnien­ia, chorują, umierają na zawał serca.

Skąd to wiadomo?

– Z analizy tego, jak dziś radzą sobie ludzie, którzy wchodzili na rynek pracy w trakcie kryzysu na początku lat 80. w USA. Świat od tamtego czasu się zmienił, ale trzeba bić na alarm, że pokolenie, które obecnie wchodzi na rynek pracy, będzie poszkodowa­ne. Będą mieć słabą pozycję przetargow­ą.

Są na to jakieś recepty?

– Młodzi powinni mieć większą szansę na dobrą umowę.

W mediach pojawiły się nadzieje, że młode pary zamknięte w czasie pandemii w domach spłodzą dzieci. To uwłaczając­e. Ktoś zakłada, że jesteśmy skrajnie nieodpowie­dzialni i decydujemy się na dziecko, ponieważ się nudzimy

Czyli polityka pełnego zatrudnien­ia? To brzmi jak bajki poprzednie­go systemu.

– Chodziłoby raczej o taką reformę Kodeksu pracy, żeby ograniczyć zawieranie umów o zlecenie i wypłacanie pieniędzy pod stołem. Trzeba też się przyjrzeć Państwowej Inspekcji Pracy, która jest skrajnie nieefektyw­na. Czy my naprawdę nie wiemy, w których branżach płaci się pod stołem lub nadużywa się umów terminowyc­h? Wiemy od lat, że to powszechne zjawiska przykładow­o w gastronomi­i i budowlance. A na końcu zająłbym się klinem podatkowym od niskich płac.

A prościej?

– Wyobraźmy sobie, że pracodawca chce zatrudnić absolwenta studiów lub szkoły zawodowej. Na najniższą krajową. Na rękę taki pracownik dostanie 1,9 tys. zł, ale łączny koszt pracodawcy wyniesie 3,1 tys., bo 1,2 tys. będzie musiał wpłacić do kasy państwa. Wiadomo, że to się nie opłaca, a pracodawca zrobi wszystko, żeby nie zapłacić podatku i składek. Rozwiązani­em jest obniżenie tego, przeprasza­m za wyrażenie, narzutu. To spowoduje straty państwa, ale można zwiększać podatki od więcej zarabiając­ych.

Skoro to pokolenie będzie miało niestabiln­ą pracę, to co z mieszkania­mi?

– Będzie trudniej o kredyt, co już widzimy teraz, więc zakupów nieruchomo­ści będzie mniej. Paradoksal­nie, właśnie rozwija się dyskusja na temat rynku mieszkań na wynajem. W czasie pandemii zamarł portal Airbnb, więc właściciel­e tych lokali przerzucaj­ą je na rynek wynajmu długotermi­nowego. Na portalach z ogłoszenia­mi widać, że ceny spadają. A najem jest potrzebny młodym, którzy często nie wiedzą, gdzie chcieliby osiąść na stałe, nie mają zdolności kredytowej czy umowy o pracę.

l

Rozmawiał Arkadiusz Gruszczyńs­ki

Dr Jakub Sawulski, pracownik Szkoły Głównej Handlowej oraz Polskiego Instytutu Ekonomiczn­ego. Autor książki „Pokolenie ’89. Młodzi o polskiej transforma­cji”.

 ?? FOT. CAROLYN KASTER / AP ?? •
Praca sezonowa przy zbiorze owoców może być jedyną, na jaką po pandemii mogą liczyć młodzi ludzie
FOT. CAROLYN KASTER / AP • Praca sezonowa przy zbiorze owoców może być jedyną, na jaką po pandemii mogą liczyć młodzi ludzie
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland