Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Żdym osiedlu rynek
mi naturalnymi. Wcześniej o tym tak nie myśleliśmy. Obowiązywało podejście superantropocentryczne, przyzwyczailiśmy się do kontrolowania świata i podporządkowywania go sobie. Precyzyjnie planowane inwestycje budowlane zaczęły stawać się szybko zużywającym się produktem jak opakowania jednorazowe po jogurcie. Wiele budynków w Warszawie, które spełniły cel komercyjny, wypracowały zysk, były dopasowane do oczekiwań rynku jak rękawiczka do dłoni, dziś nie spełniają wymogów. Z perspektywy odpowiedzialności za środowisko to przygnębiające. Bo budownictwo odpowiada za 20 proc. emisji światowej dwutlenku węgla. Na ten biurowiec zużyto mnóstwo zasobów naturalnych, mógłby stać jeszcze 200 lat.
To co robić?
– Próbowaliśmy odpowiedzieć na to pytanie, projektując nowy gmach UW przy Bednarskiej, który niedawno zwyciężył w konkursie. Założyliśmy, że odpowiedzialność za środowisko rozumiemy jako użyteczność w długim cyklu życia budynku. Technicznie wytrzyma przynajmniej 200 lat. Ale chodziło też o to, by przez ten czas spełnił wymogi, których nie znamy dziś. By miał strukturę podatną na adaptację. Koronawirus pokazał, jak zmienia się świat. Być może za ileś lat nie będzie uniwersytetu, do którego się chodzi, a praktycznie cała oferta uczelni będzie wirtualna. Może wtedy w tym budynku będą mieszkania.
A co zmieni się w projektowaniu mieszkań?
– W Polsce buduje się w zasadzie tylko mieszkania skrajnie konserwatywne. Typowe układy w takim samym rzucie. Tak jest, bo ludzie kupują mieszkania nie dlatego, by zrealizować marzenia, ale jako lokatę kapitału, zabezpieczenie siebie i rodziny, traktując mieszkania jako bezpieczną inwestycję. W kryzysie mniej ufamy lokatom bankowym, ZUS-owi czy państwu. Każdy czuje, że mieszkanie jest najsensowniejszym majątkiem. I choć ma to wiele wad, pod wpływem lęków z powodu pandemii jeszcze bardziej się umocni. Mieszkanie na własność będzie jeszcze silniej postrzegane jako bezpieczeństwo długofalowe.
Będziemy potrzebowali innych mieszkań?
– Już potrzebujemy. Praca i nauka zdalna są możliwe wtedy, gdy mam gdzie pracować i się uczyć. Mieszkania muszą być większe. Teraz są małe, bo żyjemy poza domem.
Ale na większe ludzi nie będzie stać.
– Czasy taniego budowania dzięki tanim robotnikom minęły. Nasi już nie są tani, a ci ze Wschodu coraz częściej nas omijają i jadą do Niemiec. Dziś koszty budowy można obniżać tylko przez jej uprzemysłowienie, robotyzację i prefabrykację. Zamiast budowy będzie miejsce montażu, jak było w przypadku zaprojektowanego przez nas budynku przy Sprzecznej 4 na Pradze. Firma Budizol na miejscu w pięć miesięcy zmontowała budynek.
Dziś mieszkanie powstaje jak rękodzieło. Na miejscu maluje się wnętrza, tynkuje, kryje rury. Uprzemysłowienie budów wyeliminuje te wykończenia. Rękodzieło zostanie dla klasy luksusowej.
Musimy się przyzwyczaić do innej estetyki?
– To nie będzie estetyka gorsza, ale inna niż wymuskane wnętrza, które dziś często robi Ukrainiec na czarno. Zamiast tego będzie gładka ściana z betonu, może być pomalowana w fabryce, instalacje niechowane pod tynkiem. Nie ma w tym nic złego, to po prostu prawda o budynku.
Ceny?
– Bez tynków mieszkanie może stanieć o ok. 4 proc. Ale zasadniczo nie stanieje, bo – jak mówiliśmy – to element lokowania kapitału. Po wybuchu pandemii jest w ludziach jeszcze większa potrzeba zabezpieczenia się w ten sposób przed globalnymi kryzysami. Na dodatek banki mają zaostrzyć warunki dawania kredytów, czyli liczba ludzi bez dostępu do mieszkań będzie jeszcze większa. Oczywiście byłoby lepiej, gdyby u nas – tak jak w Wiedniu – 75 proc. mieszkań było miejskich, na wynajem według stawek czynszu regulowanego, ale ten model okazuje się niełatwy do zaadaptowania w Polsce, gdyż mamy inne wyobrażenia o wspólnocie.
Model wiedeński opiera się na zaufaniu do państwa. Daje mi mieszkanie, ale wymaga podporządkowania się regulacjom, tolerancji wobec innych, której – mam wrażenie – w Polsce nie mamy. Musimy szukać własnej drogi zbliżania się do podobnego modelu jak w Wiedniu, ale uważam, że zajmie nam to więcej niż dekady.
SZUKAMY NOWEGO MODELU MIASTA
A jednak warszawską dzielnicę społeczną zaprojektowaliście na model wiedeński.
– To prawda. WDS to modelowe osiedle oparte na zrównoważeniu społecznym i środowiskowym. W założeniach projekt opierał się na własności miejskiej i kilku programach najmu dostosowanych do wymagań poszczególnych grup mieszkańców. To marzenie o egalitarnym osiedlu, na które obecnie coraz mniej nas stać. Być może przyszłością są osiedla o mieszanej strukturze najmu i własności – obecnie trudne formalnie. Uważam, że trzeba poznawać wzory innych, ale przenosić je ostrożnie, bo nie zadziałają. My po prostu jesteśmy inni niż Niemcy, inni niż Czesi, inni niż Rosjanie. Z jednej strony jesteśmy ubożsi niż nasi zachodni sąsiedzi, z drugiej mamy mniejsze zaufanie do państwa i chęć posiadania. Dlatego musimy szukać własnej drogi.
Pandemia mocno odmieni Warszawę?
– Nasz model miasta powstał w czasach modernistycznych, dominacji automobilu – stąd szerokie arterie do centrum. Ale ten model dziś się chwieje. Bo po co jeździć do centrum, skoro można pracować zdalnie? Oczywiście, nie każdy może taką pracę wykonywać, ale wystarczająco wielu, by to oddziaływało na miasto. Pierwszy raz tak wyraźnie dostrzegam, jak wielki wpływ na Warszawę i życie w niej ma infrastruktura informatyczna – po prostu świat wirtualny jest częścią urbanistyki miasta. Nie sposób już kształtować miejską przestrzeń bez myślenia o jej wymiarze wirtualnym. Te dwa światy tak silnie się przenikają, że mamy już rozszerzoną rzeczywistość i teraz trzeba wymyślić miasto rozszerzone.
l Rozmawiał Wojciech Tymowski
architekt, urbanista, jeden z trzech wspólników (obok Jana Belina-Brzozowskiego i Konrada Grabowieckiego) pracowni BBGK Architekci. Najbardziej znanym i nagradzanym dziełem pracowni jest oddane w 2015 r. Muzeum Katyńskie w warszawskiej Cytadeli. Na swojej stronie internetowej pracownia podkreśla, że w jej działalności projektowej „dominuje wątek zmieniającej się roli miast”.