Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Tata chciał zabić mnie dwa razy
Raz chciał mi skręcić kark, ale uratował mnie sąsiad. Drugim razem próbował mnie zastrzelić, ale nabój mu nie wypalił. Kiedy skatowana mama dzwoniła na milicję, usłyszała, że służby nie zajmują się sprawami rodzinnymi – wspomina Damian Maliszewski.
– Nigdy wcześniej nie opowiadałem swojej historii tak szczegółowo, ale uznałem, że muszę to zrobić dziś. Bo nie mogę uwierzyć, że Polska po tylu latach walki o prawa kobiet znalazła się na skraju przepaści. Kiedy jako dziecko byłem ofiarą przemocy domowej, nie było konwencji stambulskiej, Niebieskiej Karty ani instytucji, które pomagały ofiarom. Nie możemy wrócić do tego czasu – dodaje.
Damian Maliszewski jest muzykiem i publicystą. Urodził się w Rybniku, w górniczej rodzinie, dziś mieszka w Warszawie. Swoją historią podzielił się na swojej stronie na Facebooku. Wpis, który udostępniło ponad 10 tys. osób, opatrzył swoim portretem z dzieciństwa. Miał wtedy osiem lat. „Dwa lata później tata uderzył mnie pierwszy raz w twarz. Uderzył z pięści, bo próbowałem ratować mamę, którą dusił. Wyciągnąłem z szafy drucianą trzepaczkę do dywanów i zacząłem okładać ojca po plecach. Odwrócił się i już więcej nie pamiętam. Straciłem przytomność”.
„Obudziłem się następnego dnia. Klęczał przy mnie, płakał i przysięgał, że już nigdy tego nie zrobi. Oko oczywiście miałem podbite, ale wybaczyłem. Płakał, jak więc mogłem nie wybaczyć? Wcześniej, zanim mnie pierwszy raz uderzył, bił mamę. Po wszystkim zawsze klęczał, przysięgał, trzymając w dłoniach krzyż zdjęty ze ściany, i płakał. Jak więc mogła nie wybaczać?” – pisze muzyk.
Maliszewski opowiada, że którejś nocy z mamą i siostrą uciekł boso ze zdemolowanego mieszkania. Bo ojciec wybił szyby w oknach, zniszczył stół i przewrócił meblościankę. „Mama chwyciła nas za dłonie i pobiegliśmy w deszczu do jedynej budki telefonicznej na osiedlu, żeby zadzwonić po milicję. – Proszę szybko przyjechać, mąż demoluje mieszkanie, bije mnie, nie mam gdzie z dziećmi pójść na noc. I pamiętam, jak usłyszałem głos milicjanta: – Do pożycia małżeńskiego się nie wtrącamy. I została ta moja mama ze słuchawką w ręku, w deszczu, z dwoma zmokniętymi brzdącami bez butów. Poszliśmy spać do babci”.
Ostatecznie rodzice Damiana Maliszewskiego się rozwiedli, ojciec zamieszkał z inna kobietą, wkrótce potem prowadził auto pod wpływem alkoholu, miał wypadek i zmarł. „Przemoc niszczy nawet najtwardszych ludzi. Fizyczna, psychiczna, jakakolwiek. Przemoc wobec słabszych stosują Ci, którzy byli pokrzywdzeni w dzieciństwie i nic z tym później nie zrobili, albo tacy, którzy urodzili się psychopatami. Przemoc stosują sadyści. Bite kobiety i dzieci, są jak maltretowane, ale wierne psy. Cholernym obowiązkiem zdrowo funkcjonującego państwa jest ratować tych bezbronnych ludzi przed utratą zdrowia, a czasami życia. Mnie tata próbował zabić dwa razy. Raz chciał mi skręcić kark (sąsiad mnie uratował), drugi raz próbował mnie zastrzelić, ale nabój mu nie wypalił” – pisze muzyk.
W rozmowie z „Wyborczą” dodaje: – Domyślam się, co razi władzę w konwencji stambulskiej. Zapis o tym, że kultura, religia, tradycje i honor nie będą uwzględniane jako usprawiedliwienie przemocy, może uderzać w tradycyjny model rodziny, który lansuje polski Kościół i politycy prawicy. To model, który widać w każdej wsi. Ksiądz proboszcz w pałacu otoczony zakonnicami, paniami sprzątającymi i kucharkami. Ludzie, widząc taki model, biorą go jako wzór w życiu rodzinnym. Kobieta jest w nim uprzedmiotowiona i pozbawiona pełni praw – zaznacza. I mówi z naciskiem: – Wymówienie konwencji stambulskiej to zaprzepaszczenie 30 lat pracy kilku pokoleń Polaków w wolnej Polsce. Nie możemy do tego dopuścić
W poniedziałek Ministerstwo Sprawiedliwości złożyło formalny wniosek do resortu rodziny o rozpoczęcie prac nad wypowiedzeniem przez Polskę konwencji stambulskiej. – Ta konwencja jest słuszna w warstwie ochrony praw kobiet. Podnieśliśmy standardy na wyższy poziom. Ale konwencja ma drugą treść, ukrytą pod hasłami, z którymi się nie zgadzamy, szkodliwą dla kobiet i rodziny – argumentował Zbigniew Ziobro.
O wypowiedzenie konwencji zabiegał też o. Tadeusz Rydzyk.
l
W nocy z wtorku na środę na najważniejszych warszawskich pomnikach zawisły tęczowe flagi. „To szturm, to atak” – piszą w swoim manifeście odpowiedzialni za akcję. Poseł PiS składa zawiadomienie do prokuratury, wspiera go Ordo Iuris.
Tęczowe flagi zawisły na najważniejszych pomnikach w stolicy, w tym Mikołaja Kopernika, Wincentego Witosa, Józefa Piłsudskiego i Syrenki.
Za nocną akcję odpowiedzialne są grupy: Gang Samzamęt, Stop Bzdurom oraz Poetka. Oprócz tęczowych flag na pomnikach zostały umieszczone kartki z manifestem. Czytamy w nim: „To szturm! To atak! To tęcza! Pamięci poległych w walce z codzienną nienawiścią. Tych, którzy mieli siłę, by skoczyć w ciemność. Dodająca wiary w lepszą przyszłość osobom, którym państwo zabrało wolność i bezpieczeństwo. Wzywająca do otwartej wojny przeciw dyskryminacji. Nakazująca nie prosić. Nigdy więcej błagać o szacunek i litość. To miasto jest nas wszystkich. Jeb*** się ignoranci”.
W internecie autorzy opublikowali także jego rozbudowaną wersję, w której czytamy: „Postanowiłyśmy
działać. Tak długo jak będę się bać trzymać Cię za rękę. Tak długo, aż nie zniknie z naszych ulic ostatnia homofobiczna furgonetka. To nasza manifestacja odmienności – ta tęcza. Tak długo, jak flaga będzie kogoś gorszyć, tak długo uroczyście przyrzekamy – prowokować”.
Organizatorzy akcji podkreślają także, że osobom LGBT wciąż odbierane są kolejne prawa, a oni nie mają już siły „prosić o litość, błagać o szacunek i zrozumienie”. Akcja odbija się szeroko w internecie. Oprócz słów poparcia i zrozumienia, pojawiają się też krytyczne głosy. Sebastian Kaleta, poseł PiS, akcję nazywa „lewacką ofensywą” Oburza się, że jedna z flag została przywieszona na pomniku Chrystusa z krzyżem przed Bazyliką św. Krzyża. Zapowiedział złożenie zawiadomienia do prokuratury w związku z akcją. Wsparł go prezes Ordo Iuris Jerzy Kwaśniewski. „Podejmujemy interwencję. Eskalacja ataków na kulturę, normalizacja lewicowej przemocy i wulgarnych aktów zniewag wobec wiary i wierzących – muszą wreszcie spotkać się ze zdecydowaną, prawną reakcją. Tolerancja dla tego oznacza przyzwolenie na przemoc” – czytamy na jego Twitterze.
l