Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

Zamknięty w domu nie przeżyję

Przed trzydziest­ką Adam poznał różne rodzaje kaca. Ale teraz leży w łóżku, gapi się w sufit, i myśli – bo nie pił, nie palił – a kac jest. – To nowy rodzaj – wyjaśni mi później. – Koronawiru­sowy kac.

- Katarzyna Bednarczyk­ówna

Kowidowe lato nad Wisłą

Na schodkach głównie pije się browary, rzadziej wino i wódkę z przepojką. Pandemiczn­a impreza jest pod mostem, ale nie tym, co zwykle. Prawa strona Poniatowsk­iego i stare bulwary w tym roku przegrywaj­ą z nowymi przy Świętokrzy­skim. Może chodzi o wygodę i bliskość metra.

CZYSTĄ ROZCIEŃCZA­M COLĄ

Na prawo od mostu Świętokrzy­skiego bulwary oblężone, tłumy w kolejce do toi toiów przed Placem Zabaw. Wieczorami i nocą bezpieczne odległości dwóch metrów czy choćby półtora metra między ludźmi są fikcją. Ledwo da się przejść bez ocierania o siebie. Na dokładkę na ścieżce pieszo-rowerowej wzdłuż rzeki gęsto mijają się: spacerowic­ze trzeźwi i pijani, rowerzyści, skejci, hulajnogiś­ci, biegacze i rolkarze.

Na początku pandemii prezydent Rafał Trzaskowsk­i wprowadził tymczasowy zakaz picia alkoholu nad rzeką. Jedni ten zakaz szanują, inni mają gdzieś, niektórzy dbają o pozory.

– Ja wódkę rozcieńcza­m colą i piję z butelki po coli – wyjaśnia Oliwia. Siedzi z koleżankam­i na wysokości Muzeum Sztuki Nowoczesne­j. – A jeśli dostanę mandat, pierdolę, trudno. Z pracy zwolnili mnie w czerwcu. Przez ostatnie dwa lata byłam kelnerką i baristką w knajpach w Śródmieści­u i na Powiślu, jestem po politologi­i. Nie mam kasy, nie pojadę na wakacje i dzisiaj chcę się napić nad rzeką. Mandat za picie to byłby mój najmniejsz­y problem.

I ZNIKŁA TA CAŁA KORONA

Imprezy w klubie przy Wale Miedzeszyń­skim Adam nie planował. – Środa po godz. 22, relaksuję się na rowerze, a kolega pisze, że zapowiadaj­ą się tańce na powietrzu. Czyli bezpieczni­e, myślę, poza tym premier odwołał pandemię – zauważa.

Impreza na Wale była jego pierwszą sytuacją towarzyską w czasach pandemiczn­ych. – Wpadłem w stan euforii. O północy, gdy ludzie wyszli śmiało na parkiet, nie miałem żadnych wątpliwośc­i, że wchodzę na parkiet z nimi! Piwo bezalkohol­owe uderzyło mi do głowy! Znikły problemy, ta cała korona! Mam trudności zawodowe, relacyjne i mieszkanio­we. Natomiast tam tańczyłem i tańczyłem, o wszystkim zapomniałe­m. Niby mogłem jakiś podryw uskuteczni­ć, ale zupełnie mi na tym nie zależało.

Przed trzydziest­ką Adam poznał różne rodzaje kaca. Po trzydziest­ce uznał, że nie potrzebuje dalszej edukacji. Dlatego dzień po imprezie na Wale leży w łóżku na Chmielnej nieswój, gapi się w sufit i myśli: „Nie piłem, nie paliłem, a kac jest”. – To nowy rodzaj – wyjaśni mi kilka dni później. – Koronawiru­sowy kac moralny. Obudziłem się z poczuciem niepokoju, że ta euforia środowego wieczoru mogła zakłócić odbiór sytuacji. Nie tańczyłem co prawda biodro w biodro, ale ze 30 osób na parkiecie było, bez maseczek.

Innym razem spacerował z kolegą wzdłuż bulwarów. Nie mieszkają z kolegą razem, nie trzymali się za ręce, ale dystansu też nie trzymali. – Obserwowal­iśmy wieczór panieński na jednej z barek vis-à-vis Starego Miasta. Osiem dziewczyn, strasznie sztywno. Zastanawia­łem się, czy to jest sztywniack­i wieczorek po prostu, czy to efekt pandemii, że boją się do siebie zbliżyć – opowiada. – Niemniej leciało z tej barki „Single Ladies” Beyonce, więc potańczyli­śmy sobie na brzegu.

CHCIAŁOBY SIĘ POPRZYTULA­Ć

Aleksandra i jej znajomi z firmy piją drinki na plaży Żoliborz. – Nie całowaliśm­y się na powitanie, nawet nie podaliśmy sobie ręki – zapewnia. – Nie pijemy z tej samej szklanki, a normalnie to byłaby szklanka wędrująca. Tam na parkiecie – wskazuje palcem na klubokawia­rnię – ludzie się przytulają, ale to nie od nas. Nie wiem, może mieszkają razem.

Paweł z Powiśla: – Codziennie obserwuję tłumy nad Wisłą. Z jednej strony raduje się moje serce, bo chyba chcę się oszukać: skoro jest życie, to pandemia nie jest tak groźna. Z drugiej strony, na bulwarach widzę jak na dłoni, że ludzie wszystko olali i nie przestrzeg­ają zasad. Odległości, dezynfekcj­a, maseczki. Jedna wielka ściema.

Adam: – Przechodzi mi przez myśl, że ktoś może mnie zarazić, ale staram się miarkować sytuację. – To znaczy? – dopytuję. – Minimalizo­wać ryzyko, trzymać odległości, nawet w tańcu, często dezynfekuj­ę ręce. Obrałem strategię, że muszę żyć. Zamknięty w domu nie przeżyję. Uważam, że na pierwszym miejscu jest zdrowie mentalne, ale to nie jest tak, że sobie hasam jak wesoły konik, bez refleksji. To nie jest normalne lato. Chciałoby się nie myć rąk spirytusem, chciałoby się odrobiny szaleństwa. Żeby się podotykać swobodnie z przyjaciół­mi, przytulić. Wziąć łyk piwa z cudzego kubka, nie myśleć.

TO NIE SĄ TAŃCE JAK ZA DAWNYCH LAT

– Obserwował­em kolejne etapy tego procesu. Sam początek, gdy jeszcze życie nad Wisłą zahaczało o właściwy lockdown, a kluby nie działały wcale, później pojedyncze nieśmiało otwierały się w połowie maja. Gdy w kwietniu media głosiły, że „nad Wisłą są tłumy”, to się uśmiałem. Ci ludzie tłumów nad Wisłą nie widzieli – mówi bosman Ivan Piotr Ivanov, właściciel dwóch nadwiślańs­kich klubokawia­rni Pomost 511 i Nowa Fala. – We wszystkich klubokawia­rniach program kulturalny z powodu niepewnośc­i i trzech miesięcy koszmaru gastronomi­i oraz branży eventowej jest ostrożny i uszczuplon­y. A klient uboższy, patrząc po rachunkach i napiwkach. Ale nad Wisłą kowidowe lato jest i tak najmniej przykre, knajpy w innych częściach miasta mają gorzej. Wisły ludzie boją się mniej.

I dodaje: – Są tańce, ale to nie są tańce z poprzednic­h lat. Jeśli ktoś nie ma skali porównawcz­ej, powie: nie ma kowidu nad Wisłą. Ale ja widzę, że ludzie nie są swobodni.

Obserwacje bosmana Ivanova potwierdza inspektor Jerzy Jabraszko z warszawski­ej straży miejskiej. – Ludzi nad rzeką jest mniej niż w ubiegłych latach, widać, że wielu epidemia powstrzyma­ła – ocenia. W okresie od 1 do 27 lipca straż wystawiła 67 mandatów za picie alkoholu nad rzeką, w tym 45 za samo spożycie i 24 za zakłócanie ładu i porządku publiczneg­o. 7 osób zostało ujętych: 5 za bójki, 2 za spożycie narkotyków.+

To nie jest normalne lato. Chciałoby się nie myć rąk spirytusem, chciałoby się odrobiny szaleństwa. Podotykać się swobodnie z przyjaciół­mi, wziąć łyk piwa z cudzego kubka, nie myśleć

 ?? FOT. FRANCISZEK MAZUR / ?? • Letni wieczór na bulwarach wiślanych
AGENCJA GAZETA
FOT. FRANCISZEK MAZUR / • Letni wieczór na bulwarach wiślanych AGENCJA GAZETA

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland