Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Coraz dłuższe kolejki po testy na COVID-19
Do szpitala przy ul. Wolskiej zaczęły się zgłaszać setki osób. Personel podejrzewa, że chodzi o chęć przejścia darmowego testu na koronawirusa.
W Szpitalu Zakaźnym na Woli leczeni są pacjenci zakażeni koronawirusem. Zgłaszający się do niego od jakiegoś czasu skarżą się na długie kolejki. Niedawno opisaliśmy przypadek pani Żanety, która chciała potwierdzić pozytywny wynik testu zrobionego prywatnie. W szpitalu na Wolskiej usłyszała, że musi się liczyć z długim czekaniem w kolejce. – Zadzwoniłam raz jeszcze. Tym razem usłyszałam, że mamy nie przyjeżdżać, bo mają za dużo oczekujących – opowiada.
Najpierw sanepid
– Rozmawiałam o tym z władzami szpitala zakaźnego i rzeczywiście potwierdzają, że w ostatnim czasie obserwują większe nasilenie oczekujących – tłumaczy Marta Milewska, rzeczniczka prasowa urzędu marszałkowskiego.
Władze szpitala podejrzewają, że większe kolejki mogą wynikać z chęci przejścia przez ludzi darmowego testu na koronawirusa. Z obserwacji personelu wynika, że znaczną część tych kolejek stanowią ludzie młodzi, do 40. roku życia. Wielu z nich twierdziło, że miało ostatnio kontakt z osobą zakażoną, ale nie umieli powiedzieć, kto to był, w jakim miejscu mieli kontakt i kiedy. Jeden z oczekujących miał przyznać, że chce sprawdzić, czy nie jest zakażony, bo jedzie z rodziną do dziadków i nie chciałby ich narażać na niebezpieczeństwo.
– Szpital zaczął się zatykać, dlatego informowano ludzi w kolejce, że jeżeli nie są w stanie podać danych zakażonych, z którymi mieli kontakt, to zostaną przekierowani do sanepidu, który podejmie decyzję o kwarantannie. Bo to właśnie do sanepidu w pierwszej kolejności powinny się zgłaszać osoby, które podejrzewają u siebie zakażenie, ale nie mają objawów. I kolejka zaczęła maleć – opowiada Milewska.
Spośród 240 testów na COVID-19, które w ciągu ostatniej doby przeprowadzono w szpitalu zakaźnym przy Wolskiej, tylko 30 miało wynik pozytywny.
Za darmo ze skierowaniem
Z kolejkami powinny się też liczyć osoby, które chcą się przebadać w punkcie pobrań do badań w kierunku COVID-19 przy ul. Powsińskiej 61. Pan Zygmunt (imię zmienione), był tam w piątek 31 lipca i czekał prawie trzy godziny. – Stałem od godz. 8, a wraz ze mną tłum ludzi. Luźniej zrobiło się dopiero około 11 – opowiada. – Nie mogłem zrezygnować. Niebawem jest zmiana turnusu w sanatorium, a tam wymagają ode mnie zaświadczenia, że nie jestem zakażony.
Anna Dela, rzeczniczka prasowa Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH, przyznaje, że ostatnio na badanie czeka więcej osób. – Wykonujemy nawet ok. stu badań dziennie, czasem trochę więcej. Wielu badanych to osoby, które czekają na wyjazd do sanatorium – potwierdza. – Ale są też osoby, które chcą wyjechać na wakacje za granicą bez strachu, że po przylocie czeka ich obowiązkowa kwarantanna.
Po naszej interwencji Anna Dela zapowiedziała, że spróbują jakoś rozładować kolejki oczekujących. Prawdopodobnie przez wyznaczenie dodatkowego punktu pobrań.
Na zrobienie testu w punkcie przy Powsińskiej może się zgłosić każdy. Ze skierowaniem z NFZ lub sanepidu zostanie on zrobiony bezpłatnie. Osoby bez takiego skierowania zapłacą 300 zł (na tyle testy wycenia NFZ).
Rekord zakażeń
Liczba zakażeń COVID-19 w Polsce w piątek przekroczyła 50 tysięcy. Padł też nowy rekord dziennego wzrostu zakażeń – wczoraj było 809 przypadków. W Warszawie od początku epidemii było już w sumie 2459 potwierdzonych przypadków COVID-19, z czego 56 kolejnych odnotowano w piątek. Izolacją domową objęte są obecnie 494 osoby, w kwarantannie jest 915 osób.
l