Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

Chorzy nie chcą testów

– Słyszę od pacjenta: szwagier też ma objawy, ale nie zgłosił się do lekarza i chodzi do roboty.

- Martyna Śmigiel

– Koleżanka przyszła do pracy z kaszlem i stanem podgorączk­owym. Już na pierwszy rzut oka było widać, że powinna zostać w domu. Ale kierownict­wo krzywo patrzy na zwolnienia lekarskie. Przez ograniczen­ia w handlu uszczuplił nam się zespół, parę osób zostało zwolnionyc­h i teraz ciężko obstawić dyżury. A przecież zaczyna się grudzień, ludzie za chwilę masowo ruszą do sklepów – mówi pani Jolanta, sprzedawcz­yni w sklepie z kosmetykam­i. Dodaje, że koleżanka ostateczni­e nie zgłosiła się do lekarza. – Cały czas przychodzi­ła do pracy. Po kilku dniach jej przeszło. Nie wiadomo, czy to był koronawiru­s, czy zwykłe przeziębie­nie, ale z pewnością mogła zarazić w tym czasie dziesiątki osób: kolegów i koleżanki z pracy, a także klientów – dodaje pani Jolanta.

– Gdy zapytałem znajomego, dlaczego nie zgłasza się z dusznościa­mi i utratą węchu i smaku do lekarza, odpowiedzi­ał: „Przecież to bez sensu. Żeby mieć izolację i mieć policję pod domem? Nie móc sobie nawet zakupów zrobić?” – wspomina Rafał. – Znajomy nie wyklucza, że ma koronawiru­sa, ale stwierdził, że skoro i tak nie ma na to leków, a objawy muszą po prostu minąć, to woli przeczekać bez całej tej machiny biurokraty­cznej. I jak gdyby nigdy nic wychodzi sobie z domu. A we mnie krew się gotuje, bo jest zagrożenie­m dla innych, w tym dla mnie.

Czy ja muszę iść na test?

Na forach w internecie podobnych historii znajduję dziesiątki. Opowieści o ludziach z takimi objawami jak duszności, kaszel, utrata węchu i smaku, gorączka czy osłabienie, którzy jednak nie zgłaszają się do lekarza. „Bo w sumie czuję się całkiem OK”, „Bo po co mi cyrk z sanepidem?”, „Bo boję się, że stracę pracę”. Wiele z tych osób przyznaje, że mimo objawów chodzi do pracy, sklepu, spotyka się z ludźmi.

– Nie wiemy, jak duża jest skala zjawiska, bo to szara strefa, ale w gronie lekarzy rodzinnych dyskutujem­y o tym na forum ogólnopols­kim. I wszyscy koledzy dostrzegaj­ą ten problem – mówi lekarz Michał Sutkowski, rzecznik Kolegium Lekarzy Rodzinnych. – Słyszę np. od pacjenta, gdy chcę wypisać mu skierowani­e na test, czy on musi iść. Bo szwagier też ma objawy, ale nie zgłosił się do lekarza i chodzi do roboty. Więc jego zdaniem nie ma problemu. Takich historii pocztą pantoflową dociera do nas mnóstwo. Wcześniej pacjenci walczyli o testy, teraz skierowani­e przyjmują jak wyrok. Niektórzy pytają: „Po co ten test, skoro koronawiru­s nie istnieje?”. Inni boją się problemów w pracy. Albo po prostu wolą chować głowę pod kołdrę i udawać, że nie są chorzy.

– Podobne zjawisko psychologi­czne obserwujem­y w przypadku pacjentów z podejrzeni­em nowotworu. Tyle że w tym przypadku to nie jest sprawa tylko naszego zdrowia, ale również zdrowia innych. Takie osoby po prostu roznoszą pandemię – podkreśla Sutkowski.

W laboratori­um coraz mniej zleceń

Choć nie ma danych potwierdza­jących istnienie szarej strefy chorych, którzy nie chcą się badać, to faktem jest, że systematyc­znie spada liczba wykonywany­ch testów. Jak podaje Ministerst­wo Zdrowia, w niedzielę wykonano ich zaledwie 25 tys. Dobę wcześniej: 24 tys. W poprzednic­h dniach: między 40 a 50 tys. Gdy liczby nowych zakażeń koronawiru­sem były w Polsce rekordowe, testów wykonywano 60, a nawet 80 tys. w ciągu doby.

– Kilka tygodni temu robiliśmy ponad 12 tys. testów na dobę, teraz nawet nie połowę tego. Po prostu nie dostajemy zleceń: czy to od lekarzy rodzinnych, czy to od prywatnych – mówi dr Tomasz Anyszek z firmy Diagnostyk­a, która wykonuje testy na koronawiru­sa. – Pozytywny wynik testu oznacza nie tylko izolację dla chorego, lecz także kwarantann­ę dla jego rodziny. A to przecież wiąże się z różnymi konsekwenc­jami, czy to zawodowymi, czy społecznym­i. Dlatego ludzie wolą udawać, że problemu nie ma. Albo zmęczeni obostrzeni­ami w gospodarce naprawdę przestają wierzyć w koronawiru­sa – ocenia dr Anyszek.

Jak wynika z sondażu przeprowad­zonego latem przez YouGov-Cambridge Globalism Project w 25 krajach (w każdym próba wynosiła ponad tysiąc dorosłych osób), 44 proc. Polaków uważa, że liczba zgonów z powodu koronawiru­sa jest „celowo znacznie zawyżana”. 22 proc. z nas sądzi, że koronawiru­s w ogóle nie istnieje. Zdaniem myślącej tak części Polaków to „kompletny mit” stworzony przez „niezidenty­fikowane siły”.

Po co mi ten test? – lekarze takich sytuacji mają setki. Chorzy już nie walczą o testy. Przeciwnie – unikają ich.

Podobne zjawisko obserwujem­y w przypadku pacjentów z podejrzeni­em nowotworu. Tyle że w tym przypadku to nie jest sprawa tylko naszego zdrowia

MICHAŁ SUTKOWSKI rzecznik Kolegium Lekarzy Rodzinnych

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland