Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Przez miesiąc nikt nie zachorował?
Aż o 19 tys. mniej kart DiLO umożliwiających szybką diagonstykę onkologiczną wydano w 2020 roku. Ale to nie znaczy, że mniej z nas choruje na raka. Przez pandemię rzadziej i później zgłaszamy się do lekarza.
Jarosław Węclewski, podopieczny fundacji onkologicznej Alivia, latem zaczął skarżyć się na ból gardła. Na pierwsze badania laryngologiczne zapisał się dopiero na początku września. – Po prawie czterech miesiącach przesuwanych przez NFZ wizyt okazało się, że to nowotwór. W tym czasie choroba rozwinęła się do tego stopnia, że pozostało wycięcie całej krtani – opowiada.
U Leokadii Dudek z początkiem września pojawiły się objawy, które wskazywały na zapalenie płuc. Dostała antybiotyki, ale nie podziałały. – Kilkakrotnie badano mnie w celu wykluczenia COVID-19. Przez to cała diagnostyka się spowolniła – mówi pani Leokadia. Tomografię zrobiono jej dwa miesiące później, wykazała guzy w płucach. – Kolejne badania nie dawały odpowiedzi, jaki to rodzaj nowotworu, ale informowały o znacznym postępie zmian. Minęły tygodnie, nim okazało się, że to drobnokomórkowy rak płuc.
Spowolnienie w diagnostyce onkologicznej widać przede wszystkim w danych dotyczących wystawiania kart DiLO. Pacjentom z nowotworami lub podejrzeniem nowotworu umożliwia ona podjęcie szybkiej diagnostyki i terapii. Ale w ubiegłym, pandemicznym roku wydano ich o 19 tys. mniej niż rok wcześniej (w 2019 r. wystawiono ich 259 tys., w 2020 – 240 tys.). Tyle wydaje się ich zwykle w miesiąc.
Ale to nie znaczy, że przez 30 dni u nikogo w Polsce nie podejrzewano lub nie diagnozowano choroby nowotworowej. – Od kilku miesięcy ze względu na utrudniony dostęp do opieki medycznej pacjenci rzadziej i później zgłaszają się do lekarzy. Widać to w danych: spadła liczba stawianych diagnoz, wystawionych kart DiLO czy zabiegów chirurgicznych – podkreśla Joanna Frątczak-Kazana, prezeska fundacji Alivia. – To oznacza, że coraz więcej osób usłyszy diagnozę już w zaawansowanym stadium, a ich leczenie będzie się przedłużać. Przy nowotworach późne rozpoznanie sprawia, że leczenie się komplikuje.
Fundacja alarmuje też, że w leczeniu raka Polsce daleko do europejskich standardów. Spośród 128 terapii lekowych zarejestrowanych w Europie w ciągu ostatnich 15 lat i rekomendowanych przez Europejskie Towarzystwo Onkologii Klinicznej polscy pacjenci mogą bezpłatnie korzystać tylko z 28. Kolejnych 39 terapii jest refundowanych, ale z ograniczeniami. – To oznacza, że polscy lekarze onkolodzy nie mogą korzystać z 61 leków – podkreśla Frątczak-Kazana.
Rzeczniczka Narodowego Funduszu Zdrowia Sylwia Wądrzyk podkreśla za to, że do zarządzenia covidowego z końca listopada wpisano tzw. tarczę dla onkologii. – Placówki medyczne, które uczestniczą w diagnostyce i leczeniu pacjentów z nowotworami złośliwymi i realizują świadczenia na podstawie karty DiLO, dostają od NFZ dodatkowe 3 proc. wartości rachunku, który rozliczają za udzielone świadczenia medyczne – mówi Wądrzyk.