Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Kolejowym kontenerom dziękujemy
O „uporządkowanie i poprawę wizerunku otoczenia stacji PKP Sulejówek” zwróciły się do PKP władze tego miasta.
Położony 20 km od centrum Warszawy Sulejówek rozwinął się dzięki lokalizacji międzynarodowej linii kolejowej relacji Moskwa – Paryż. To właśnie dzięki dogodnej komunikacji z Warszawą przed wojną Sulejówek stał się popularnym miejscem zamieszkania wielu znanych osób. Powstał wtedy stylowy drewniany dworzec (przebudowany w 1929 r.) wraz z atrakcyjnym otoczeniem kolejowym zgrabnie komponującym się z letniskowym charakterem Sulejówka. Można powiedzieć śmiało – była to piękna wizytówka miasta Marszałka Józefa Piłsudskiego” – zarysował historyczne tło wiceburmistrz Remigiusz Górniak w piśmie adresowanym do Krzysztofa Mamińskiego, prezesa Zarządu Polskich Kolei Państwowych SA.
CZAR„SKRZYDLATYCH” WIAT
Drewniany budynek dworca przetrwał do dziś, choć jeszcze przed wojną stracił swoją pierwotną funkcję, stając się domem mieszkalnym. Zastąpił go nowy modernistyczny pawilon ustawiony na środku zbudowanego wtedy peronu. Miało to związek z elektryfikacją węzła kolejowego wokół Warszawy w drugiej połowie lat 30. XX w. Na podmiejskich przystankach powstały wtedy wysokie perony typu wyspowego (z torami po dwóch stronach) przystosowane do obsługi nowoczesnych pociągów elektrycznych produkowanych w Polsce na licencji angielskiej. Charakterystycznym elementem tych nowych stacji były wzniesione na peronach podłużne pawilony o żelbetowej konstrukcji, mieszczące kasy biletowe, poczekalnie i pomieszczenia służbowe. Miały zaokrąglone narożniki i zadarte połacie dachu przypominające skrzydła. Te ostatnie wysuwały się daleko poza obrys pawilonów, pełniąc rolę wiat chroniących pasażerów przed deszczem i śniegiem. Architektura tych efektownych i funkcjonalnych obiektów narodziła się na deskach kreślarskich Biura Projektów i Studiów PKP. Część przystanków uległa zniszczeniu podczas wojny, potem były odbudowywane w nieco uproszczonej formie. Można je jeszcze zobaczyć na linii Warszawa – Otwock czy Warszawa – Pruszków. Ale już nie w Sulejówku. Tutaj przystanek ze „skrzydlatą” wiatą zburzono w końcu lat 90. Pod kilof poszły wtedy wszystkie stacje na tej trasie – w Rembertowie, Wesołej, Woli Grzybowskiej, Sulejówku, Sulejówku Miłośnie, Halinowie itd.
STANDARD Z TRAPEZOWEJ BLACHY
Była to część wielkiej kolejowej inwestycji polegającej na przebudowie przecinającej Polskę linii E20 z Kunowic do Terespola. Za pieniądze z Funduszu PHARE, Banku Światowego i budżetu państwa wymieniono niemal wszystko: podkłady na sztywniejsze, szyny na spawane (tzw. bezstykowe), sieć trakcyjną i urządzenia sterujące ruchem na nowocześniejsze. Żeby pociągi mogły tu pędzić z prędkością do 160 km na godz., prostowano tory w miejscach, gdzie wcześniej tworzyły one małe łuki. Dlatego – jak tłumaczyli kolejarze – trzeba było zburzyć wciśnięte między tory perony wyspowe. Projekt nowych przystanków przygotowali inżynierowie z warszawskiego Centralnego Biura Projektów Budownictwa Kolejowego „Kolprojekt” i Biura Projektów Kolejowych z Krakowa. Na wybudowanych na tej podstawie wąskich peronach po bokach torowiska zabrakło miejsca na solidne pawilony. Ustawiono tam za to niewielkie budki obite trapezową blachą, z którymi szybko rozprawili się wandale. Kasy biletowe ulokowano w kontenerach przy wejściu na perony.
– Tego rodzaju wiaty są standardem europejskim. Teraz na Zachodzie panuje moda na lekkie konstrukcje. Uważam, że nasze są bardzo ładne – zachwalał w rozmowie z „Gazetą Stołeczną” inż. Marek Rząca, nadzorujący przebudowę linii wschód-zachód. Przyznał wprawdzie, że kasa biletowa w kontenerze nie wygląda może najlepiej, lecz zaraz dodał: – Żeby zbudować solidne gmachy z kasą i poczekalnią, potrzeba dużego terenu. Wywłaszczenie gruntu trwa zwykle przynajmniej dwa lata i jest kosztowne. Szkoda czasu i pieniędzy.
„Standard europejski” w tym wydaniu nie przekonał mieszkańców podwarszawskich miejscowości.
– Architektura przystanków nie pasuje do stylu naszego lokalnego budownictwa. Proszę zobaczyć, jak wyglądają budynki stacji w Austrii, Niemczech czy Francji – mówił Grzegorz Zabłocki, architekt z Sulejówka.
– Poprzednie miały swój klimat, jakąś intymność. Projektanci przystanków nie konsultowali z nami ich wyglądu. Ale od kogo tu wymagać, skoro nawet nie przewidzieli podziemnego przejścia pod torami – krytykował Stanisław Bogdan Gutowski, ówczesny wiceburmistrz Wesołej.
Głos zabrała też Polska Rada Architektury. W opublikowanym w styczniu 1999 r. liście otwartym do ministra komunikacji napisała: „Przystanki wybudowane w latach 1936-37 są osiągnięciem architektonicznym i inżynierskim. Stanowiły one, a w miejscowościach, w których jeszcze ich nie wyburzono, stanowią o klimacie i charakterze otoczenia. Charakterystyczna, architektonicznie znakomita, ich forma oraz kompleksowość przedsięwzięcia sprzed ponad 60 lat każą traktować całość jako zabytek, znaczący wymiar polskiej kultury. (…) Domagamy się natychmiastowego zaprzestania dewastacji przystanków (…). Domagamy się bezzwłocznego naprawienia przez Polskie Koleje Państwowe szkód wyrządzonych bezmyślnym działaniem, będącym aktem wandalizmu kulturowego”. Robót nie wstrzymano. Dekadę później takie samo niebezpieczeństwo zawisło nad przystankami ze „skrzydlatymi” wiatami na linii otwockiej. Plany kolejarzy, by je zburzyć podczas modernizacji tego szlaku, wywołały jednak falę protestów wielu środowisk i okolicznych mieszkańców, a wojewódzka konserwator zabytków Barbara Jezierska wpisała te obiekty do rejestru zabytków.
PLEBISCYT NA NAJBRZYDSZĄ STACJĘ
O błędach popełnionych w trakcie modernizacji linii mińskiej w latach 90. przypomnieli niedawno rembertowscy radni Izabela Kowalska i Marcin Płonka ze Stowarzyszenia Rembertów Bezpośrednio. Rozesłali do mediów pismo: „Jeszcze 20 lat temu na stacji Warszawa Rembertów była duża bardzo ładna wiata. Mogło się pod nią schronić przed deszczem i śniegiem przynajmniej stu pasażerów. Nie wiemy, dlaczego ale PKP Polskie Linie Kolejowe SA podczas prowadzonego wówczas remontu linii kolejowej zburzyły tę wiatę i postawiły mikroskopijne blaszane daszki, pod którymi mieści się tylko kilka osób”.
– Uważamy, że PKP, burząc wiatę w Rembertowie, popełniło błąd i powinien być on naprawiony – podkreśla Izabela Kowalska. – Przez naszą stację przejeżdża około 200 pociągów dziennie, a w czasie przed pandemią do jednego pociągu wsiadało nawet kilkaset osób. Kolej dla mieszkańców Rembertowa jest tym, czym dla mieszkańców Ursynowa metro. Potrzebujemy dobrego zadaszenia, bo czasem trzeba długo czekać na spóźniające się pociągi. Zdaniem rembertowskich radnych, jeśli ktoś zorganizowałby plebiscyt na najbrzydszą i najmniej funkcjonalną stację w Warszawie, to ta w Rembertowie mogłaby zająć pierwsze miejsce.
DUCH LAT 90. MA SIĘ DOBRZE
Podobne odczucia w odniesieniu do swojego przystanku kolejowego mają mieszkańcy i władze Sulejówka, choć w przeciwieństwie do tego w Wesołej został on przynajmniej wyposażony w podziemne przejście pod torami. Wiceburmistrz Remigiusz Górniak w piśmie do prezesa PKP SA zwrócił uwagę: „Ostatnia przebudowa torów sięgająca lat 90. została wykonana w typowym »stylu« tamtego czasu – po obu stronach torów ulokowano metalowe wiaty, a cały teren kolejowy wykostkowano. Na tej kostce i wokół niej, za zgodą PKP, zaczęły pojawiać się różnego rodzaju obiekty tymczasowe, głównie kontenery, które służyły jako kasa biletowa oraz punkty handlowo-usługowe. Mamy dziś trzecią dekadę XXI wieku, lata 90. dawno minęły, ale ich duch, jak widać na poniższych zdjęciach [dołączonych do pisma – red.], niestety pozostał i ma się bardzo dobrze. Jest to o tyle bolesne dla Mieszkańców, gdyż po dziesiątkach lat zapomnienia Miasto Marszałka próbuje odzyskać dawny blask. (…) Udało nam się pozyskać nawet dotację na remont dawnego zabytkowego drewnianego dworca, który niedawno przejęliśmy w użytkowanie od PKP SA [miasto planuje urządzić w nim pierwsze w Polsce kino w technice Virtual Reality poświęcone edukacji ekologicznej – red.]. W 2020 r. otwarto Muzeum Józefa Piłsudskiego, wspaniały obiekt, który przyciągnie do Sulejówka tysiące osób, również tych podróżujących koleją”. Wiceburmistrz Górniak poprosił prezesa Mamińskiego o współpracę przy uporządkowaniu i poprawie wizerunku bezpośredniego otoczenia stacji PKP Sulejówek, przede wszystkim likwidacji nieużytkowanych już kontenerów stojących na terenach kolejowych. „W ich miejscu mógłby np. pojawić się jeden estetyczny pawilon nietrwale związany z gruntem, w którym moglibyśmy jako miasto ulokować niewielki punkt informacji turystycznej z dostępnymi pamiątkami, mapami i przewodnikami” – zaproponował. Pismo zakończył apelem: „Panie Prezesie, jesteśmy w pełni otwarci na wszelkie możliwe rozwiązania i pomoc – oby tylko udało się usunąć z miejskiego krajobrazu widoczne obiekty, niestanowiące z całą pewnością odpowiednich identyfikatorów miejskiej przestrzeni publicznej…”.
– Linia kolejowa Warszawa – Mińsk Mazowiecki znów będzie przebudowywana. W planach jest ułożenie dodatkowych torów. Cały obecny układ peronów zostanie zmieniony. Z naszych rozmów z PKP PLK wynika, że ma to nastąpić za siedem-dziesięć lat. Dlatego nie ingerujemy w kwestię peronów i stojących na nich szpetnych blaszanych wiat, bo te i tak będą rozebrane. Ale teraz chcemy przynajmniej usunąć sprzed stacji ten obraz nędzy i rozpaczy w postaci kontenerów, które w dodatku są pozamykane. Powinny stąd zniknąć, a w ich miejscu stanąć estetyczny pawilon z informacją o mieście – mówi Remigiusz Górniak.
Co na to prezes PKP SA? Zapytaliśmy o to rzecznika spółki Michała Stilgera. Prosi o więcej czasu na odpowiedź. Tłumaczy, że wystąpienie władz Sulejówka to świeża sprawa (pismo ma datę 26 marca 2021 r.) i wymaga zasięgnięcia opinii różnych działów.
Chodzi o usunięcie szpetnych blaszanych kontenerów z czasów modernizacji przystanku w końcu lat 90. XX w.