Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Oktawia Kromer
• Reporterka i dziennikarka „Gazety Stołecznej”, absolwentka Polskiej Szkoły Reportażu. W książce „Usługa czysto platoniczna. Jak z samotności robi się biznes” opisuje różne sposoby zarabiania na samotności. Za reportaż dla „Dużego Formatu” nominowana do Nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej. czas się coś mówi, i mówią naraz wszyscy dookoła. Rejwach straszny, do tego albo straszliwe banały, albo jeszcze gorzej – wydumana na siłę oryginalność. Siada ktoś naprzeciw ciebie i pyta na przykład: „Jaki jest według ciebie sens życia?”. Pierwsze pytanie. I co na coś takiego odpowiedzieć?
Że nie ma. I przez resztę czasu można sobie pomilczeć.
–( Jeżeli miałabym diagnozować moich bohaterów, powiedziałabym, że szybkie randki mogą uzależniać tak samo, jak podrywanie według rad trenerów, o których mówiliśmy. Wbrew pozorom to się aż tak bardzo od siebie nie różni. Niektórzy mówią, że randki są fajnie, bo na żywo, to kontakt z żywym człowiekiem, a nie jak na Tinderze, gdzie się przewija w lewo albo w prawo. Ale to też jest przewijanie, tylko takie, które zajmuje więcej czasu. Pięć minut.
I co się dzieje w tym czasie?
– Można się w tym czasie na przykład nasłuchać różnych nieprzyjemnych rzeczy. Ktoś siada i mówi: „O czym można z tobą rozmawiać przez pięć minut?”.
Odpowiedziałbym: „Na pewno nie o tobie”. –( Mówisz tak po lekturze mojej książki, bo wiesz już, co cię dalej czeka. Z drugiej strony, co tu odpowiedzieć? Pytanie stawia zapytaną osobę w pozycji, w której musi się tłumaczyć i usprawiedliwiać, że pytający poświęca jej swój cenny czas. Już wiadomo, że nic z tego nie będzie. No, nie jest to miłe doświadczenie. W speed datingu jest też dużo szufladkowania, którego bardzo nie lubię. Są osobne szybkie randki dla osób z wyższym wykształceniem, dla katolików, dla wysokich, dla zarabiających powyżej średniej krajowej...
Dla VIP-ów.
– Select speed dating, prestiżowe szybkie randki „dla atrakcyjnych”, czyli dla tych, którzy są już po kilku takich spotkaniach i byli często wybierani. Zresztą jeden z moich rozmówców podważał wiarygodność tego doboru. Twierdził, że dostał się tam jego kolega, który na pewno często wybierany nie był (
No dobrze, to ile można zarobić na samotności i na docieraniu do samotnych klientów?
– Krocie!
Poproszę o jeszcze parę propozycji z cenników.
– Trenerzy podrywu za dwa dni szkolenia kasują 5-6 tys. zł. Najdroższy produkt Nuga Best, łóżko masujące, to 17-25 tys. zł, a ich najtańsze produkty, pasta do zębów i mydełko, kosztują po 400 zł każdy. Za 45 minut płatnego przytulania zapłacimy 199 zł, więcej niż za wizytę u średniej klasy psychologa w Warszawie.
A czy któreś z tych usług są tanie? Może płatne przytulanie?
– Nie powiedziałabym. Na godzinę można sobie pozwolić, ale bierze się całe pakiety i można się od tego uzależnić. Wszystkie te usługi są drogie przede wszystkim dlatego, że uzależniają.
Wspomniałaś też, że szybkie randki mogą być uzależniające. To chyba coś, co łączy wszystkie opisane przez ciebie biznesy. Że opierają się one na mechanizmie uzależnienia.
– To prawda. Nawet więźniowie, którzy dzwonią do „swojego” sklepu, muszą mieć pewność, że ktoś tam zawsze odbierze. Była kiedyś taka sytuacja, że przez jeden dzień telefony były wyłączone i włączała się automatyczna sekretarka. Wśród więźniów wybuchła panika. Co się dzieje z firmą, dlaczego nie można z wami porozmawiać? Więźniowie są tak mocno przyzwyczajeni do swojego sklepu, że cierpią, gdy nagle tracą do niego dostęp.
A które z opisywanych biznesów testowałaś na sobie? Nuga Best, płatne przytulanie, dobre rady uwodzicieli? Bo domyślam się, że z katalogu dla więźniów niczego dla siebie nie zamawiałaś.
– Kładłam się na łóżkach z ceramiką turmalinową Nuga Best, które mnie podgrzewały i masowały. Ponieważ chodziłam tam latem, w upał, nie było to szczególnie przyjemne, ale czego się nie robi dla sprawy. Słuchałam pogadanek na temat tych i innych produktów, robiłam wymachy rąk na nugabestowej gimnastyce. Trzy razy, rok po roku, wybrałam się na szybkie randki. Za pierwszym razem łapałam się jeszcze na zniżkę dla młodszej kategorii wiekowej. Później z kolei trafiłam na randki dla singli „wyselekcjonowanych” i dla tych z wyższym wykształceniem. Nie czułam wielkiej różnicy w intelekcie, przyznaję.
Ewa Wieczorek pisze na okładce, że twoja książka jest „momentami gorsząca, często zadziwiająca, a w gruncie rzeczy liryczna”. Jak myślisz, które fragmenty to te gorszące?
– Najbardziej gorszące kawałki to chyba te, w których piszę wprost o seksie i rozbieraniu się przed internetowymi kamerkami. Portal ShowUpTV, o którym piszę w książce, to jedno z tych miejsc w internecie, w które „dziewczyna z dobrego domu” raczej się nie zapuszcza. Ja się tam zapuściłam i nawet dałam się wciągnąć.
Gorszący dla wielu czytelników mogą być też trenerzy uwodzenia. Jedna z czytelniczek napisała w komentarzu, że książkę trudno się czyta, zwłaszcza będąc kobietą. Możliwe, że chodziło o mój nadmiar empatii dla uwodzicieli. Mam nadzieję, że w książce widać jednak, że nie popieram ich działań, staram się je tylko zrozumieć. No i jestem tym wszystkim jakoś zafascynowana.
To na sam koniec może zareklamuj swoją książkę jednym zdaniem?
– Brzmisz trochę jak ci panowie z szybkich randek, którym trzeba się króciutko polecić i udowodnić swoją wartość, najlepiej właśnie jednym zdaniem. Nie umiem tak. I w ogóle chyba nie jestem dobra w sprzedawaniu.
Przecież napisałaś książkę o różnych biznesach i zarabianiu pieniędzy!
– No tak. Ale siebie samej w świecie biznesu nie widzę. Na szczęście to nie moja działka.
Rozmawiał: