Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Śmiertelny wypadek na Marszałkowskiej
W nocy z soboty na niedzielę na ul. Marszałkowskiej, nieopodal Pałacu Kultury, zginął mężczyzna poruszający się o kulach.
Nie wiadomo, z jaką dokładnie prędkością jechało białe porsche, ale w niedzielę po południu stołeczna policja przyznała, że była ona niedozwolona. O tym od początku byli przekonani aktywiści ze stowarzyszenia Miasto Jest Nasze. – Gdyby kierowca jechał 50 km na godz., to na samochodzie nie byłoby takich uszkodzeń – mówi Kuba Czajkowski z MJN.
Uszkodzenia widać na zdjęciach: wgnieciona maska, doszczętnie zmiażdżona przednia szyba, zgnieciony dach.
Komenda Stołeczna Policji stoi na stanowisku, że zabity przez rozpędzone auto pieszy przechodził w niedozwolonym miejscu. Taki komunikat przekazała mediom sierż. sztab. Monika Nawrat z biura komunikacji KSP.
Czy policja ma rację? Zdaniem aktywistów z MJN – nie.
Zabił pieszego
MJN powołuje się na dwa przepisy z Prawa o ruchu drogowym. Artykuł 13 pkt 2 stwierdza, że pieszy może przechodzić przez jezdnię poza przejściem dla pieszych, kiedy odległość do pasów przekracza 100 m. Zwłaszcza (tu kluczowy jest drugi przepis: art. 26 pkt 7), kiedy pieszy jest osobą o widocznej niepełnosprawności. Wtedy kierowca ma obowiązek zatrzymać pojazd w celu umożliwienia pieszemu przejścia przez jezdnię.
Tragedia na ul. Marszałkowskiej rozegrała się w pobliżu skrzyżowania z ul. Złotą. W miejscu, w którym – jak argumentuje Czajkowski z MJN – do najbliższego przejścia dla pieszych jest ponad 300 m. Nie licząc pobliskiego przejścia podziemnego, ale z niego poruszający się o kulach 50-latek prawdopodobnie nie był w stanie skorzystać.
Do MJN zgłaszają się świadkowie, którzy twierdzą, że oprócz białego porsche w momencie wypadku jezdnią poruszała się czerwona mazda, której kierowca zdążył się zatrzymać i przepuścić pieszego. – Mazda zatrzymała się prawidłowo, natomiast bandyta drogowy, który zabił pieszego, tego nie zrobił, więc powinien być sądzony za zabójstwo – mówi Czajkowski z MJN.
„Przestępstwo graniczące z zabójstwem”
Nadkomisarz Sylwester Marczak, rzecznik KSP, podtrzymuje stanowisko, że pieszy przechodził w miejscu niedozwolonym. Powołuje się na art. 13 pkt 5 ustawy Prawo o ruchu drogowym, który stwierdza, że na drodze dwujezdniowej lub takiej, po której poruszają się tramwaje, pieszy, przechodząc przez jezdnię, „jest obowiązany korzystać tylko z przejścia dla pieszych”.
Kto ma rację, zapytaliśmy mł. insp. Jacka Mnicha, byłego naczelnika wydziału ruchu drogowego w mazowieckiej policji. Zaznacza, że nie jest ani po stronie policji, ani po stronie społeczników, lecz po stronie prawa. Jego zdaniem fakt, że na Marszałkowskiej jest torowisko, faktycznie powoduje, że co do zasady pieszy nie powinien przez jezdnię przechodzić. To nie zwalniało jednak kierowcy z obowiązku zachowania ostrożności.
– Na drugim pasie kierowca się zatrzymał, a więc widział pieszego i zareagował, zatem w takiej sytuacji nie możemy mówić np. o wtargnięciu tego pieszego na jezdnię. Widząc, że kierowca pierwszego auta się zatrzymał, prawdopodobnie pieszy poczuł się bezpiecznie. Gdyby kierowca porsche jechał z dozwoloną prędkością albo przynajmniej bliską dozwolonej, to tego wypadku by nie było. W terenie zabudowanym kierowca ma obowiązek zachować ostrożność podczas jazdy – mówi mł. insp. Mnich.
Po namyśle dodaje: – Gdyby taki wypadek jak ten rozpatrywano w zachodniej Europie, to być może kierowca usłyszałby zarzut graniczący z zabójstwem.