Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Kogo i z kim wystawi lewica?
– W 2018 r. lewica i ruchy miejskie zebrały 130 tys. głosów, ale przez to, że poszliśmy osobno, skończyło się na jednym mandacie. Wyciągnęliśmy wnioski – mówią działacze warszawskiej lewicy. Temat wspólnej listy i kandydata na prezydenta Warszawy zaczyna się już pojawiać w rozmowach.
– Nasz cel jest jasny: my chcemy współrządzić miastem – mówi Anna Maria Żukowska, posłanka Nowej Lewicy, współprzewodnicząca warszawskich struktur partii powstałej z połączenia SLD i Wiosny. To brzmi buńczucznie. Nowa Lewica w Warszawie wciąż zmaga się z „kryzysem powołań”. Lewica kiedyś miała spore wpływy w stolicy, ale w wyborach samorządowych 2018 r. wypadła katastrofalnie. Nieco ponad 50 tys. głosów dla SLD pozwoliło na pokonanie progu wyborczego (Sojusz dostał 5,73 proc. głosów), ale specyfika ordynacji sprawiła, że temu komitetowi przypadł tylko jeden mandat w Radzie Warszawy: objęła go Monika Jaruzelska, do której dziś lewica się nie przyznaje.
W lutym 2022 r. Nowa Lewica wybrała dwójkę współprzewodniczących partii: Annę Marię Żukowską, działaczkę SLD i Marka Szolca, radnego Wiosny. Budują teraz struktury partii, zmagając się z odpływem działaczy dawnego SLD, najwyraźniej widocznym na Mokotowie. I powoli zaczynają myśleć o wyborach samorządowych.
Czy z Nowej Lewicy?
W niedawnym sondażu potencjalnych kandydatów na prezydenta Warszawy, przeprowadzonym przez pracownię IBS, Żukowska zebrała zaledwie 3 proc. wskazań. Ten sondaż miał jednak wadę: Żukowska, chociaż jest współprzewodniczącą warszawskich struktur partii – i dlatego IBS wstawił ją do swojego badania – kandydatką na prezydenta Warszawy nie będzie. Z kilku względów. Jednym jest to, że osobiście nie cieszy się dużą popularnością. Innym, że Nowa Lewica poważnie rozważa wariant startu w szerszej formule w wyborach samorządowych w Warszawie.
– Wyciągnęliśmy lekcję z 2018 r. Lewica i ruchy miejskie zebrały razem kilkanaście procent głosów, ale przez to, że poszliśmy osobno, skończyło się na jednym mandacie, i to dla Moniki Jaruzelskiej. Chcemy iść do wyborów co najmniej wspólnie z Partią Razem, a może i z ruchami miejskimi – słyszymy w warszawskiej lewicy.
W stowarzyszeniu aktywistów Miasto Jest Nasze też słyszymy, że temat łączonego startu zaczyna się już przewijać. – Na pewno nie pójdziemy wspólnie z PiS, ani Platformą Obywatelską. Nie wykluczyliśmy współpracy z lewicą. Ani z Polską 2050 – mówi nasz rozmówca z MJN.
MJN w 2018 r. zebrało 5,72 proc. głosów, minimalnie mniej niż SLD, ale w wyścigu po mandat wyprzedziła aktywistów Jaruzelska. Kolejne 3,92 proc. głosów zebrał komitet Jana Śpiewaka.
Gdyby w najbliższych wyborach samorządowych lewica startowała wspólnie z ruchami miejskimi, może mogłaby wywalczyć kilkanaście proc. głosów. To mogłoby się przełożyć na kilka mandatów. Na lewicy liczą, że byłyby to głosy, bez których nie dałoby się zbudować większości w Radzie Warszawy.
A może Razem?
Sojusz aktywistów i lewicy potrzebowałby kandydata na prezydenta Warszawy z charyzmą i rozpoznawalnością, żeby był lokomotywą wyborczą. Raczej odpada Adrian Zandberg, warszawski poseł Partii Razem, jeden z najbardziej rozpoznawalnych polityków w Polsce: jest zainteresowany polityką krajową, będzie potrzebny jako lokomotywa wyborcza w Sejmie.
Jedną z potencjalnych kandydatek mogłaby być Magdalena Biejat, warszawska posłanka Partii Razem (rocznik 1982). W wyborach do Sejmu w 2019 r. błysnęła, zdobywając aż 19 tys. głosów. Kobiety pamiętają ją z protestów przeciwko zakazowi aborcji: na jednej z demonstracji policjant prysnął jej w oczy gazem łzawiącym. Biejat jest posłanką dość aktywną w sprawach warszawskich, lubianą też przez aktywistów, z którymi zdarza się jej pojawiać na happeningach. Jest biegła w sprawach mieszkaniowo-lokatorskich, a lewica nastawia się na to, żeby to był jeden z tematów nadchodzącej kampanii. Ta kandydatura ma też swoje wady, m.in. relatywnie małą rozpoznawalność wśród wyborców nieinteresujących się polityką.
Czy Wiosna?
Innym wyjściem mogłoby być postawienie na Grzegorza Pietruczuka (rocznik 1977), burmistrza warszawskiej dzielnicy Bielany. Pietruczuk należy do Wiosny, jest członkiem rady krajowej Nowej Lewicy. W 2018 r. osiągnął spektakularny sukces: jego komitet wprowadził aż dziewięcioro radnych do rady dzielnicy, tylko o jednego mniej niż Koalicja Obywatelska. Rządzi dzielnicą od trzech i pół roku, jest jednym z niewielu potencjalnych kandydatów w wyborach samorządowych w Warszawie, który może pochwalić się praktyką w pracy w samorządzie. Jest też dość sprawnym polemistą i całkiem dobrze rozumie świat mediów społecznościowych. Jego wadą jest rozpoznawalność ograniczona do Bielan.
Kandydat MJN?
W tej sytuacji jakimś wyjściem mógłby być na przykład na Jan Mencwel (rocznik 1983), b. szef MJN, jeden z najbardziej aktywnych działaczy ruchów miejskich w Warszawie, organizator niezliczonych happeningów – zdolność w przyciąganiu uwagi mediów to jego atut. Należy do najostrzejszych krytyków Rafała Trzaskowskiego. Oczywistym minusem tej kandydatury jest to, że nie należy do lewicy. A także nieuchronne pęknięcie w komitecie, gdyby po wyborach okazało się, że z Trzaskowskim trzeba jednak współpracować.
Nadchodzące miesiące będą dla lewicy i ruchów miejskich czasem politycznych analiz i rozmów.