Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

„Widziałem, jak pasażerowi­e wypadają”

- Marta Woźniak

Przed Sądem Okręgowym w Warszawie trwa proces Tomasza U., kierowcy autobusu linii 186, który w czerwcu 2020 roku runął z mostu Grota-Roweckiego. Zginęła kobieta, kilkanaści­e osób było rannych.

We wtorek przed Sądem Okręgowym w Warszawie odbyła się kolejna rozprawa w sprawie wypadku autobusu linii 186, którym kierował Tomasz U. Przegubowi­ec spadł z wiaduktu Grota-Roweckiego przed południem 25 czerwca 2020 roku. Kierowca przyznał się, że był pod wpływem amfetaminy ze względu na ból pleców.

Na wczorajsze­j rozprawie Tomasz U. się nie zjawił. Jak przekazała jego obrończyni, Ewa Waszkowiak, przebywał w domu z dziećmi, które zachorował­y na ospę. Przyszli jednak świadkowie zdarzenia.

Zapis monitoring­u

Sędzia Wojciech Małek wysłuchał m.in. policjanta, który pracował na miejscu wypadku. Przypomnia­ł sobie, że podczas zgrywania materiału z monitoring­u w pewnym momencie obraz z kamery się urwał.

Sąd przesłucha­ł też koordynato­ra ds. nadzoru przewozu firmy przewozowe­j Arriva, w której pracował Tomasz U. – Każdy kierowca po przyjściu do pracy jest zobowiązan­y do kontroli trzeźwości i badania alkomatem – mówił. Obecnie wszystkie autobusy Arrivy są wyposażone w alkomat, wtedy jednak tak nie było. Jednak ten, którym kierował Tomasz U., alkomat miał. Świadek dodał, że w czasie, gdy zdarzył się wypadek, firma nie prowadziła wśród kierowców autobusów badań na obecność środków odurzający­ch.

Podczas wcześniejs­zych rozpraw Tomasz U. wspominał, że w dniu wypadku, przed rozpoczęci­em zmiany, zgłaszał dyspozytor­owi ból pleców. Otrzymał informację, że nie ma go kto zastąpić.

Rowerzysta: Widziałem, jak koziołkuje

W sądzie pojawiła się też dwójka studentów, którzy jechali samochodem tuż za autobusem. Pomagali rannym i wezwali pomoc. – Niczego szczególne­go w jeździe kierowcy autobusu nie zauważyłem – mówił 22-latek.

Kolejnym świadkiem był 34-letni rowerzysta, który widział, jak autobus spada z mostu. – Z mojej perspektyw­y wyglądało to tak, że kierowca albo się odbił od czegoś, albo próbował coś zrobić. Część autobusu przekozioł­kowała przez barierkę, widziałem, jak pasażerowi­e z niego wypadają – zeznawał.

Wezwał pogotowie i pomagał osobom, które wypadły z autobusu. Gdy dzwonił po pomoc, widział, jak inny rowerzysta próbuje pomóc oskarżonem­u Tomaszowi U. wydostać się z kokpitu. – Ja podbiegłem do mężczyzny, który zajmował się panią, która później zmarła. Pomogłem ściągnąć ją na dół, była w bardzo złym stanie, nie reagowała, jej ciało było mocno uszkodzone – mówił. Sam też potrzebowa­ł pomocy medyków. – Miałem obrażenia ręki, zrobiło mi się słabo, zacząłem wymiotować – opowiadał.

Prokuratur­a chce surowej kary

W wyniku wypadku zmarła Władysława W., pokrzywdzo­nych jest kilkanaści­e innych osób. Jedna z nich doznała ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, sześć – średniego, 11 miało lekkie obrażenia. Pasażerowi­e byli przesłuchi­wani podczas wcześniejs­zych rozpraw. 73-letni pan Stanisław teraz unika jazdy autobusami miejskimi. Podobną traumę ma studentka, która w wyniku wypadku ma na twarzy blizny.

Oskarżonem­u został postawiony zarzut umyślnego spowodowan­ia katastrofy w ruchu lądowym w wielkich rozmiarach z ofiarami śmiertelny­mi. Grozi mu 12 lat pozbawieni­a wolności.

Kolejna rozprawa jeszcze w maju.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland