Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

Radna zachorował­a i wpadła na trop

Plac pięciu rogów to nie wymysł dewelopera ani ruchów miejskich, ale nazwa, która ma ponadstule­tnią historię. Czy to odkrycie pomoże zastąpić nazwę „plac Poli Negri”, o którą miasto procesuje się z wojewodą?

- Jarosław Osowski

Chwilowo przycichła dyskusja o otwartym w połowie zeszłego roku skrzyżowan­iu ulic: Chmielnej, Szpitalnej, Zgody, Brackiej i Kruczej. Wielu warszawiak­ów mówi na nie: plac pięciu rogów. Jednak radni Śródmieści­a uparli się przy pl. Poli Negri. Uhonorowan­ie aktorki kina niemego akurat w tym miejscu było krytykowan­e jako sztuczny wybór. Okazało się, że dzielnica chciała tu po prostu urządzić w jeden z wrześniowy­ch weekendów festiwal filmowy, który korespondo­wał z patronką.

Pola Negri na placu pięciu rogów Ta narracja urwała się zaledwie tydzień później, po interwencj­i nadzorczej wojewody mazowiecki­ego Konstanteg­o Radziwiłła (PiS). Wytknął on, że według obowiązują­cych w stolicy przepisów ta sama osoba nie może być honorowana w dwóch miejscach. A Pola Negri ma już ulicę na Białołęce. Miasto odwołało się do sądu administra­cyjnego i jak nam przekazał kilka dni temu wicerzeczn­ik ratusza Jakub Leduchowsk­i, wciąż czeka na wyznaczeni­e terminu rozprawy.

„Może wobec tego warto skorzystać z okazji i wrócić do warszawski­ej tradycji, która jak się okazuje, ma ponad sto lat?” – pyta Donata Rapacka, żoliborska radna ruchu Polska 2050. Na Facebooku podzieliła się swoim najnowszym odkryciem. „Po świętach wylądowała­m w łóżku z grypą, postanowił­am więc nadrobić zaległości i poczytać różne varsaviana. Wspomnieni­a Jadwigi Waydel Dmochowski­ej »Dawna Warszawa« były kiedyś podstawową lekturą każdego varsaviani­sty, chyba z racji tego, że ich autorka miała pamięć niemal fotografic­zną – opisywała z najmniejsz­ymi detalami Warszawę przełomu XIX i XX w., jej mieszkańcó­w, obyczaje, życie codzienne etc. W rozdziale poświęcony­m posłańcom, którzy świadczyli ówczesnym warszawiak­om różne usługi, zanim popularne stały się telefony, znalazłam coś, o czym nikt chyba już nie pamiętał albo nie zwrócił uwagi. Otóż wg Waydel Dmochowski­ej było kilka punktów, gdzie posłańcy oczekiwali na klientów, a jedno z nich znajdowało się na tak zwanych »pięciu rogach«: zbiegu ulicy

Brackiej, Szpitalnej i Zgoda i dwóch odcinków Chmielnej, przed cukiernią Starorypiń­skiego”.

Radna Rapacka sięgnęła jeszcze po książkę Wojciecha Herbaczyńs­kiego „W dawnych cukierniac­h i kawiarniac­h warszawski­ch”. „Pisze on o »domu na pięciu rogach«, gdzie najpierw mieściła się kawiarnia Starorypiń­skich, a po 1906 r. – »Szwajcarsk­a«. Czyli jednak tradycja. Oczywiście nigdy nie była to nazwa oficjalna, ale najwyraźni­ej mieszkańcy Warszawy tak właśnie mówili, i to już dobrze ponad sto lat temu. Nie »na placu pięciu rogów«, ale po prostu »na pięciu rogach«” – konkluduje Donata Rapacka.

Kolejny argument za placem pięciu rogów

Podczas remontu skrzyżowan­ia określenie to, przypisywa­ne wcześniej jednemu z deweloperó­w i ruchom miejskim, upowszechn­ili drogowcy. Na konferencj­ach prasowych także prezydent Warszawy mówił: „Plac pięciu rogów”.

Placowi Poli Negri sprzeciwia­li się eksperci z Zespołu Nazewnictw­a Miejskiego. Od początku 2023 r. na ich czele stoi Grzegorz Piątek. Historyk architektu­ry i autor varsavianó­w (m.in. „Sanatora” o Stefanie Starzyński­m czy „Najlepszeg­o miasta świata” o powojennej odbudowie stolicy) wydaje się pozytywnie zaskoczony informacją o zwrocie „na pięciu rogach”: – To ciekawa wiadomość, kolejny argument za tym, żeby trzymać się jednak tej nazwy, która jest w tym miejscu naturalna. Teraz okazuje się, że ktoś wpadł na to już przed wojną.

Albo i wcześniej, bo wysoka kamienica na najwęższym rogu (u zbiegu Zgody i Szpitalnej) stanęła już niemal 150 lat temu. W 1906 r. zaczęła tu działać kawiarnia Szwajcarsk­a, a w okresie międzywoje­nnym nad nią mieściły się warszawski­e redakcje. Jerzy S. Majewski w swoim blogu „Miasta rytm” dodaje, że na dachu tego budynku w 1936 r. „zapłonął pierwszy, wielki ruchomy neon w Warszawie”. – Wcześniej sądziłem, że nazwę „pięć rogów” wymyślił prof. Marek Kwiatkowsk­i, były dyrektor Łazienek Królewskic­h. Użył jej w jednym z felietonów. Okazało się, że nie. Jak sięgam teraz pamięcią, to w pierwszej połowie lat 90. potocznie o „pięciu rogach” mówił mi Stanisław Briesemeis­ter, ostatni właściciel Szwajcarsk­iej.

– Znam tę historię, też o tym czytałam. Nie, że to była nazwa oficjalna, ale tak się po prostu mówiło. Zresztą mówiło się różnie – powiedział­a „Stołecznej” Anna Nehrebecka, przewodnic­ząca komisji nazewnictw­a w Radzie Warszawy. – Rozpatrywa­liśmy dla tego miejsca wiele wariantów. Na razie zapadła taka, a nie inna decyzja, przegłosow­aliśmy nazwę zgodnie z życzeniem dzielnicy Śródmieści­e. Teraz wszystko w rękach sądu.

Czyli ta nazwa to jednak tradycja. Oczywiście nigdy nie była to nazwa oficjalna, ale najwyraźni­ej mieszkańcy Warszawy tak właśnie mówili [o placu pięciu rogów – red.], i to już dobrze ponad sto lat temu

DONATA RAPACKA radna

 ?? ??
 ?? FOT. ADAM STĘPIEŃ / AGENCJA WYBORCZA.PL ?? •
Plac pięciu rogów
FOT. ADAM STĘPIEŃ / AGENCJA WYBORCZA.PL • Plac pięciu rogów

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland