Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Mieszkańcy Gocławia protestują
Dziś codziennie staje tam 159 samochodów, ale w niedalekiej przyszłości ich miejsce może zająć blok. Mieszkańcy Gocławia w obawie przed utratą parkingu rozpoczęli walkę ze swoją własną spółdzielnią.
Dogęszczanie Warszawy trwa. Na własnej skórze przekonali się o tym mieszkańcy, którzy na co dzień korzystają z parkingu leżącego po północno-zachodniej stronie skrzyżowania ulic Janusza Meissnera i Augusta Emila Fieldorfa. A jest ich nie mało. Na działce liczącej sobie ponad 40 arów znajduje się ogólnodostępny oraz grodzony parking, gdzie swoje auta codziennie parkują mieszkańcy trzech dużych bloków. Niebawem może się to jednak zmienić.
Osiedle, którego mieszkańcy dziś protestują, powstało w latach 80. i, na co sami zwracają uwagę, parking był tam od samego początku. Teren, na którym się znajduje, należy do miasta, jednak z tytułu użytkowania wieczystego zarządza nim Spółdzielnia Mieszkaniowa „Orlik-Jantar”, która administruje blokami z ponad 4 tysiącami mieszkań. Obecnie za zajmowanie miejsca postojowego spółdzielnia pobiera od swoich mieszkańców 52 zł brutto miesięcznie.
Na horyzoncie pojawiła się jednak wizja zabudowania terenu. Na Gocławiu nie ma obecnie planu miejscowego, dlatego każda planowana budowa jest rozpatrywana indywidualnie przez urząd.
– Pod koniec roku 2022 przypadkiem trafiliśmy na informacje, że ktoś jest zainteresowany postawieniem bloku w miejscu parkingu. Decyzję o warunkach zabudowy dla tej działki wydał Zarząd Dzielnicy Praga-Południe – mówi pan Piotr z Gocławia.
Wnioskodawcą do wystawienia warunków zabudowy był pełnomocnik pracowni atelier7architektura gnich. Jak czytamy w dokumencie, urząd dopuszcza w tym miejscu budowę bloku o wysokości 29,5 m z możliwością dwóch kondygnacji podziemnych i usługami na parterze. Według nieoficjalnych szacunków w bloku mogłoby się zmieścić około 150 mieszkań. – Z perspektywy marketingu to miejsce idealne. W broszurze reklamowej można napisać „5 kroków od 3 linii metra” – komentuje pan Piotr.
– To spółdzielnia zdecydowała o przeznaczeniu tego terenu. Najpierw na parking, a teraz na inwestycję budowlaną – wyjaśnia Michał Szweycer, rzecznik prasowy ratusza Pragi-Południe.
Podkreśla, że bez zgody spółdzielni dzielnica nie wydałaby „wuzetki”.
– Choć nie wiadomo do końca, kto miałby zostać inwestorem nowego bloku – dodaje rzecznik – to pewne jest, że zarząd spółdzielni musiał o tych planach wiedzieć. W podobnych wypadkach w Warszawie zazwyczaj dochodziło do sprzedaży użytkowania wieczystego działki.
W decyzji o warunkach zabudowy działki znalazła się informacja, że jeśli dojdzie do budowy, to inwestor będzie zobowiązany do odbudowy jedynie 35 proc. miejsc postojowych w granicach osiedla SM „Or
lik-Jantar”. Mieszkańcy mówią, że dla nich to wiadomość „porażająca”.
– W tym wypadku nie ma prawnego obowiązku odtworzenia stu procent miejsc parkingowych, ponieważ na terenie działki spółdzienia nie miała obowiązku stworzenia parkingu. Wydanie WZ wynikało z ogólnych przepisów prawa i urząd nie miał podstaw prawnych do odmówienia ich wydania czy nakazania odtworzenia większej liczby miejsc postojowych – tłumaczy rzecznik Szweycer.
Te słowa jednak mieszkańcom nie wystarczają. – Już dziś nasze osiedle jest pełne samochodów. Nie wyobrażam sobie, gdzie miałyby te miejsca powstać, bo z pewnością nie pod naszym blokiem – mówi pan Jakub z Gocławia.
Osoby przestraszone wizją utraty parkingu zgłosiły się do zarządu spółdzielni. – Kiedy spotkałam się z prezesem, zostałam zbyta, tak jakby temat w ogóle nie istniał i mnie nie dotyczył. Nikomu nie zależało, aby poinformować nas o tak znaczących zmianach – mówi pani Ewa.
Zdeterminowani mieszkańcy bardzo szybko zawiązali się w grupę sprzeciwiają się spółdzielni. – Zebraliśmy podpisy 280 mieszkańców z prośbą o to, aby spółdzielnia odstąpiła od pomysłu zabudowy działki. Kolejne 60 osób napisało do urzędu list z wnioskiem o wznowienie postępowania o WZ i ponowne rozpatrzenie tej sprawy. Dodatkowo nasze wątpliwości budzi wysokość bloku, który może zasłonić światło słoneczne na najniższych piętrach. Póki co nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi – mówi pani Ewa.
Drogą, jaka pozostaje mieszkańcom, jest także wzięcie udziału w walnym zgromadzeniu, które odbędzie się najpóźniej w czerwcu tego roku. – Zrobimy naprawdę dużo, żeby powstrzymać spółdzielnie przed tym absurdalnym pomysłem – mówi pan Jakub.
Pytania o planowaną inwestycję zadaliśmy także SM „Orlik-Jantar” w poniedziałek wcześnie rano. Próbowaliśmy skontaktować się z prezesem telefonicznie, ale w spółdzielni powiedziano nam, że to nie jest możliwe. Do momentu publikacji artykułu nie uzyskaliśmy odpowiedzi na żadne z pytań.
Bez zgody spółdzielni dzielnica nie wydałaby „wuzetki” podkreśla Michał Szweycer, rzecznik Pragi-Południe