Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Patodeweloperka, patoparkowanie i patookolica
Dziki parking, samochody stoją gdzie popadnie i blokują dojazd straży pożarnej oraz śmieciarkom. Do tego zagrodzony trawnik i wyrastające jak grzyby po deszczu biurowce. Jak się żyje w części miasta reklamowanej jako „dynamicznie zmieniający się rejon War
Wmojej okolicy jak w soczewce skupiają się wszystkie problemy Warszawy: brak zieleni, patoparkowanie, grunty o niewyjaśnionym od lat statusie. Kilka lat temu deweloper ogrodził jeden z ostatnich w okolicy terenów zieleni i zabronił na niego wstępu. Z okna mam widok na dziki parking, z którym od lat nie da się nic zrobić. Paskudny widok na pustynię błota. Samochody pracowników okolicznych biurowców parkują wszędzie” – to fragment maila Andrzeja Głuszaka. Od siedmiu lat mieszka w wybudowanym w latach 60. punktowcu przy Twardej 56a. Wiadomość wysłał w akcie desperacji do wolskiego urzędu dzielnicy, tamtejszych radnych, do straży miejskiej, pracowników Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami.
Kto dawno nie był przy Twardej, może nie poznać tego miejsca. Jeszcze kilka lat temu dominowały tu punktowce znane choćby z nagrywanego tu serialu „Czterdziestolatek”. W ostatnich latach okolica bardzo się zmieniła. Między budynkami na dawnych trawnikach wyrosły apartamentowce, biurowce, hotele. Kilka minut spacerem stąd znajduje się oddany w zeszłym roku do użytku Varso Tower, najwyższy budynek Unii Europejskiej. A inwestorzy reklamują tę część Warszawy, granicę Woli i Śródmieścia, jako „dynamicznie zmieniającą się okolicę”. Jak te zmiany wpływają na życie mieszkańców?
STRAŻ MIEJSKA PROSI O WYJAŚNIENIA
– W październiku firma śmieciowa nie odbierała od nas kubłów z papierem i tworzywami sztucznymi, bo przez nielegalnie zaparkowane samochody nie mogli dojechać do altanki. 2 listopada w bloku zapalił się licznik energii elektrycznej. Straż pożarna nie mogła do nas dojechać, bo wąska uliczka była pełna nielegalnie zaparkowanych samochodów. Strażacy ciągnęli węże przez podwórko – opowiadają Mirosława Sutkowska i Stanisław Wieczorek z zarządu wspólnoty Twarda 56a. Mieszkają w bloku od połowy lat 60. Stoimy przed klatką. Prowadzące do niej chodniki są ciasno osłupkowane. Gdyby nie to, mieszkańcy do swojego bloku chodziliby slalomem między samochodami.
Tuż obok na miejskiej działce od lat funkcjonuje dziki parking. Teren przypomina rozjechane błotne klepisko. Parkują tam za darmo pracownicy okolicznych biur. – Uciekają przed strefą płatnego parkowania, bo tu jest droga wewnętrzna i strefa zamieszkania – mówi Stanisław Wieczorek.
Andrzej Głuszak, autor listu do wolskich instytucji, opowiada, że wysłał do straży miejskiej 25 zawiadomień dotyczących nielegalnie zaparkowanych samochodów wokół bloku. Każde takie zawiadomienie oznacza, że przychodzi list polecony ze straży miejskiej z wezwaniem, że trzeba się zgłosić osobiście, by złożyć wyjaśnienia jako świadek. – Takie wyjaśnienia trwają bardzo długo. Strażnicy proszą, żeby narysować im mapki sytuacyjne. Niektóre pytania są bezsensowne, np. o mój zawód. Raz strażniczka najpierw poprosiła mnie, by dokładnie opisać sytuację we wniosku. Następnie odebrała mi go i miałem jeszcze raz to powtórzyć z pamięci – relacjonuje procedurę Andrzej Głuszak. Zdecydował, że będzie teraz wysyłać do straży miejskiej zawiadomienia hurtowo, żeby wszystkie wyjaśnienia złożyć później za jednym razem.
Mieszkańcy przyznają, że w ostatnim czasie jest tu nieco więcej patroli straży miejskiej. Zwłaszcza, kiedy ich problem nagłośniła nieformalna grupa Stop Cham Warszawa. Ale poza tym niewiele się zmieniło. – Mandat to 100 zł. Wynosi tyle co dwa dni parkowania w płatnej strefie – kwitują mieszkańcy.
Na miejscu nielegalnego parkingu – klepiska chcieli mieć park kieszonkowy, bo wokół betonowa pustynia, zieleni jak na lekarstwo. Złożyli projekt do budżetu obywatelskiego, ale nie udało się go wybrać. Więc mieszkańcy na własną rękę sadzą drzewka na skrawkach trawnika przed blokiem. Udało się wyprosić o dwie ławki, które stanęły przy śmietnikowej altance, bo innego miejsca nie było.
Na tym lista problemów się nie kończy. Kilka lat temu spółdzielnia mieszkaniowa „Starówka” ogrodziła trawnik przy ich bloku. Po sąsiedzku postawiła apartamentowiec. Okna w okna z innym punktowcem. Na dawnym trawniku też były plany inwestycyjne. Mieszkańcy z Twardej 56a opowiadają, że m.in. dzięki ich staraniom udało się je zastopować. Ale terenu, gdzie są dawne chodniki i trawnik, nie odzyskali. Nadal jest ogrodzony. Trzeba chodzić naokoło. – W blokach mieszka sporo ludzi w wieku 80-90 lat. Są skazani na izolację w swoich domach, bo w okolicy nie ma parku, nie ma nawet gdzie wyjść, żeby posiedzieć na ławce – mówi Zuzanna Frydrych, mieszkanka bloku przy Twardej 56a. Dodaje, że dla dzieci też atrakcji nie ma. Najbliższy plac zabaw jest na Ochocie. – To okolica pod samochody, a latem wyspa ciepła. Bardzo to depresyjne – stwierdza.
MIESZKAŃCY LISTY PISZĄ, URZĘDY ODPOWIADAJĄ
W straży miejskiej zapytałem o interwencje w okolicy punktowca przy Twardej 56a. Od września 2022 do 23 stycznia tego roku było ich 76. Te dotyczące parkowania zakończyły się „wezwaniami pozostawionymi za wycieraczką pojazdu”. Na dzikim parkingu stało kilka samochodów z takimi wezwaniami wystawionymi nawet wiele tygodni wcześniej. Strażnicy wystawili również 11 mandatów karnych, założyli 14 blokad, kazali odholować 12 samochodów. Interweniowali też w czasie pożaru 2 listopada: wystawili sześć wezwań, dwie osoby pouczyli. Straż miejska zapewnia, że okolica jest „kontrolowana w miarę posiadanych sił i środków”.
Z kolei rzecznik Woli Mateusz Witczyński w e-mailu zapewnił, że plany dotyczące kieszonkowego parku w miejscu dzikiego parkingu są aktualne. Zaznaczył jednak, że „na drodze do realizacji stanąć może drożyzna i obcięte przez rząd finansowanie dla samorządu”. – Ale postaramy się znaleźć pieniądze na tę inwestycję – zaznaczył. Dalej czytamy, że dzielnica pracuje nad wdrożeniem kompleksowego rozwiązania – systemu identyfikatorów uprawniających do parkowania na tym terenie jedynie przez mieszkańców. Trwają konsultacje w tej sprawie.
Andrzej Głuszak przedstawia liczną korespondencję, którą wymienił z różnymi dzielnicowymi i miejskimi jednostkami w sprawie dzikiego parkingu, braku zieleni, płotu na trawniku. Są prośby o montaż słupków, wprowadzenie identyfikatorów do parkowania, o więcej patroli straży miejskiej. Urzędnicy i strażnicy odpisują, że interweniują (straż miejska), konsultują (urząd dzielnicy), że to nie ich teren (Zarząd Zieleni), że ograniczone środki (Zarząd Gospodarowania Nieruchomościami)…
„Prośby o interwencję straży miejskiej nie przynoszą efektu. Źle zaparkowane samochody nie mogą być odholowane, bo nie ma tabliczki informującej o takiej możliwości. Apele o instalację słupków nie przynoszą rezultatów, a bezczelni kierowcy wyrywają już istniejące. Dziki parking nadal straszy, bo nic z nim zrobić. To mógłby być taki piękny skwer” – czytamy w dalszej części listu Andrzeja Głuszaka, który pod koniec listopada napisał do wielu instytucji w sprawie Twardej 56a. Kończy tak: – Dzisiaj rano obudził mnie dźwięk pił mechanicznych. Drzew widocznych na zdjęciu już nie ma. W ZGN dowiedziałem się, że wykonywane są. Komu te drzewa przeszkadzały? Kierowcom, którzy tam nielegalnie parkowali?