Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Gdzie się podziała zabytkowa brama?
Deweloper zburzył na Woli biurowiec i postawił na jego miejscu apartamentowiec. Budowę prowadzono tak, by nie uszkodzić zabytkowego muru, który był granicą getta. Ale z muru zniknęła wpisana do rejestru zabytków brama. Inwestor nie wie, co się z nią stało. Sprawę bada policja.
Chodzi o bramę z kutego żelaza, która zamocowana była w murze przy ul. Waliców na Woli. Mur jest pozostałością XIX-wiecznego zespołu zabudowań browaru Hermana Junga. Od listopada 1940 do sierpnia 1942 mur i brama były granicą getta warszawskiego.
Mur w 1994 r., dzięki staraniom Zespołu Opiekunów Kulturowego Dziedzictwa Warszawy, został objęty ochroną konserwatora zabytków. W ostatnim ćwierćwieczu ściana z czerwonej cegły aż dwukrotnie – to ewenement – została wkomponowana w nową inwestycję, ani razu nie będąc rozbierana.
Najpierw pod koniec lat 90. mur wchłonął biurowiec Aurum.
W 2017 r. biurowiec został zburzony, ale ostrożnie, tak, żeby nie uszkodzić muru. Na miejscu rozebranego budynku inwestor – ten sam, który dwie dekady wcześniej zbudował Aurum – postawił apartamentowiec, wysoki na 11 pięter. Znalazło się w nim ponad 300 mieszkań. Budynek był gotowy w 2019 r.
Chroniona przez konserwatora ściana przetrwała inwestycję i została wkomponowana w parter apartamentowca. Ale, jak odkryło niedawno stowarzyszenie Obrońcy Zabytków Warszawy (w którym dziś działa Sujecki), z muru zniknęła brama. – Brama, wpisana do rejestru zabytków, należy do prywatnego właściciela. Właściciel przeniósł ją w inne miejsce bez uzgodnienia z konserwatorem – powiedział w rozmowie z portalem pap.pl Andrzej Mizera, rzecznik mazowieckiego konserwatora. W sprawie zaginięcia zabytku przeprowadzono kontrolę i wydano zalecenia na poprawę stanu zachowania muru. – Złożyliśmy również wniosek do organów ścigania – dodał.
Deweloper broni się, że inwestycja przy ul. Waliców 11 została zrealizowana zgodnie z projektem budowy i programem prac konserwatorskich, zatwierdzonymi przez konserwatora zabytków. – Żadne ze wskazanych opracowań nie zakładało konserwacji wrót w otworze bramnym, ani też nie wskazywało ich lokalizacji po przeprowadzeniu prac konserwatorskich i zakończeniu budowy nowego obiektu ponad zabytkowym murem – twierdzą pracownicy biura prasowego Mennicy Polskiej.
Ale przyznają, że nie wiedzą, co się stało z bramą. – W realizację projektu zaangażowanych było wielu podwykonawców – tłumaczą przedstawiciele dewelopera i próbują przerzucać odpowiedzialność na budowlańców, twierdząc, że to oni „w sposób bezpośredni” byli odpowiedzialni za powierzone mienie. Jednak to deweloper był odpowiedzialny za to, by inwestycja nie zaszkodziła zabytkom. – W sytuacji, kiedy prowadzone jest postępowanie wyjaśniające, nie jesteśmy stroną uprawnioną do udzielania szerszych komentarzy. Deklarujemy jednak pełną współpracę z organami ścigania – przekazują „Wyborczej” przedstawiciele Mennicy Polskiej.