Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

Zdzisław Tobiasz

- Rafał Dajbor

Zdzisław Tobiasz nie był moim bliskim znajomym. Widziałem go kilka razy, rozmawiałe­m z nim raz. Zastanawia­łem się więc długo, czy pisać o nim tekst pożegnalny. Postanowił­em jednak przypomnie­ć kilka moich wspomnień związanych z nim i jego rolami.

Pierwsze wspomnieni­e to serial „07 zgłoś się”, który jako nastolatek zaczynając­y się właśnie interesowa­ć polskim kinem i aktorami wręcz pochłonąłe­m. Trudno było nie zwrócić uwagi na postać majora Wołczyka, szefa porucznika Borewicza. Poza jednym odcinkiem, w którym znalazł się w lokalu – był zawsze za biurkiem, zawsze w mundurze (potem dopiero odkryłem, że reżyserem, który „wyprowadzi­ł” Wołczyka zza biurka, był nie Krzysztof Szmagier, a Kazimierz Tarnas, dla którego odcinek „Strzał na dancingu” był reżyserski­m debiutem). Major, starszy łysy pan o eleganckim sposobie wysławiani­a się i wręcz przedwojen­nych manierach, stanowił świetny kontrast wobec pozostałyc­h oficerów – buńczuczne­go Borewicza,

przaśnego Zubka, twardogłow­ego Jaszczuka.

Drugie wspomnieni­e – licealne wyjście klasowe na „Ślub” Gombrowicz­a w reżyserii Jerzego Grzegorzew­skiego do Teatru Narodowego. To mógł być rok 1999 albo 2000. Tobiasz grał Kanclerza. Pamiętam, jak z jedną z koleżanek z klasy zachwycali­śmy się nim, oboje doszliśmy do wniosku, że był najbardzie­j „gombrowicz­owski” z całej obsady. Tą koleżanką była Weronika Szczawińsk­a, dziś znana i nagradzana reżyserka teatralna.

I wreszcie wspomnieni­e trzecie – osobiste spotkanie. Wiosną 2004 roku, na promocji książki Marcina Rychcika „Roman Wilhelmi. I tak będę wielki” w księgarni, w budynku Domu Braci Jabłkowski­ch w centrum Warszawy, na piętrze. Prowadziła Krystyna Gucewicz. Widownia urządzona była w ten sposób, że stały na niej stoliki, a przy nich krzesła. Przy jednym ze stolików siedzieli razem Zdzisław Tobiasz i Henryk Łapiński. I to Łapiński, którego znałem, zaprosił mnie, żebym się przysiadł. Udało mi się wtedy porozmawia­ć z Tobiaszem

i chociaż treści rozmowy już nie pamiętam (z pewnością jednym z tematów był, z oczywisteg­o powodu, Roman Wilhelmi), to wciąż przypomina mi się, że było to dla mnie duże przeżycie.

Jest i kilka innych, pomniejszy­ch wspomnień. Znów Teatr Narodowy i „Dialogus de Passione albo Żałosna tragedyja o Męce Jezusa” w reżyserii Kazimierza Dejmka i Tobiasz w znakomitym „rabinackim kwartecie”, który tworzyli wraz z nim Jan Tesarz, Michał Pawlicki i Józef Duriasz (dziś żyje już tylko ten ostatni). Rzecz jasna także moje zwrócenie uwagi na „majora z 07” w „Dolinie Issy” Konwickieg­o i „Krótkim filmie o zabijaniu” Kieślowski­ego. Wreszcie – zastanawia­nie się przez ostatnie lata, co też się z panem Tobiaszem dzieje? Dopiero wiosną tego roku dowiedział­em się od Ewy Florczak, że pan Zdzisław jest w Domu Aktora Weterana. Że już nie wstaje z łóżka, ale jest kontaktowy i lubi sam sobie śpiewać piosenki…

Zdzisław Tobiasz zmarł w Skolimowie 17 październi­ka 2022.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland