Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

Boję się dzwonić, boję się wyjść z domu

Rozmowy telefonicz­ne jak w soczewce skupiają ich lęki. Zestresowa­ne zetki wierzą, że coś jest z nimi nie tak.

- Aleksandra Prętka

Zazwyczaj telefonu po prostu nie odbiera. Kiedy ostatni raz próbował umówić spotkanie w urzędzie pracy, celowo odrzucał przy mnie kolejne połączenia od pracownicz­ki urzędu. Antek nie chce i nie potrafi z nią rozmawiać, za wcześniejs­zą niezręczną próbę wstydzi się do teraz.

– Nie lubię niepewnośc­i w swoim głosie, czuję, że wprowadzam do rozmowy niezręczno­ść. Dorosły po drugiej stronie zdaje się konkretny i stanowczy, a ja kulę się w sobie, z trudem odpowiadam na kolejne pytania. Boję się poczucia braku kontroli i oceny – opowiada i dodaje, że takiej rozmowy nie potrafi po prostu kontrolowa­ć ani zaplanować.

Lu nie cierpi słyszeć samego siebie, wie, że nikt po drugiej stronie słuchawki nie weźmie go na poważnie. Szczególni­e kiedy się przedstawi. Jest osobą niebinarną, która wybrała sobie nowe imię, starego już nie używa. Wśród bliskich ma mnóstwo energii, mówi całym ciałem, wyrzuca zdania jak z procy. Przy obcych woli milczeć. – Ostatnio rozpłakałe­m się, szukając pracy. Bardzo chciałbym ją mieć, wyjść z domu, przestać się bać.

OPOWIEŚĆ O TYCH, CO BOJĄ SIĘ ZAGADAĆ

Zapytałam mgr Dorotę Dot Okulicz, psycholożk­ę związaną z fundacją Można Zwariować, o lęk społeczny, który coraz częściej zamyka młodych ludzi w czterech ścianach pokoju na wynajem.

– Lęk społeczny: ten przed wystąpieni­ami publicznym­i, ośmieszeni­em się przed większą grupą może mieć różne natężenie. Odczuwanie stresu jest czymś naturalnym, a nawet motywujący­m, i sprzyja mobilizacj­i. Jednak gdy lęk i stres są bardzo silne, mogą znacznie utrudnić nam wykonywani­e tych samych zadań. Tak jak w jednym z najbardzie­j katastrofi­cznych scenariusz­y, w którym, stojąc przed pełną widownią, milkniemy, mierząc się ze spojrzenie­m setki obcych osób – tłumaczy.

Okulicz tłumaczy także czym jest fobia społeczna: – Fobia społeczna jest zaburzenie­m psychiczny­m, które można leczyć przy pomocy psychotera­pii i farmakoter­apii.

Zaburzenie może doprowadzi­ć do lęku, który utrudnia wychodzeni­e z domu w obawie przed spotkaniem ludzi, z którymi trzeba będzie rozmawiać. Niepokój wzbudzać może nawet wyjście do sklepu pod domem.

Antek i Lu boją się, że się nie sprawdzą. – Wiem, że jestem oceniany, wystarczy mi jedno spojrzenie na rozmowie rekrutacyj­nej, czasem podobne do tych, którymi obrzucają mnie obcy na ulicy, by domyślać sobie resztę – opowiada Antek.

Zofia, gdy słyszy, że rozmowa przebiega nie tak, jak powinna, szybko się zamyka. – Czuję się oceniana na każdym kroku. Niedawno obroniłam inżynierkę, choć nienawidzi­łam swoich studiów. Pisanie pracy odkładałam w nieskończo­ność, mierząc się ze wspomnieni­em własnej matki, która nie potrafiła uwierzyć, że poradzę sobie ze studiami na ścisłym kierunku – opowiada i dodaje, że bez pomocy terapeutki na studiach by sobie nie poradziła.

Zofia w wolnym czasie robiła zdjęcia, za darmo, dla przyjaciół. Najbardzie­j lubi, gdy fotografow­ane dziewczyny na chwilę zapominają o niechęci do swojego ciała. – Przestają karcić się za grube łydki, okrągłą buzię, za małe cycki – opowiada. Robiła coraz więcej zdjęć, te, z których była szczególni­e dumna, rozsyłała do magazynów. Aż przyszedł list z odmową przyjęcia na studia w Akademii Sztuk Pięknych. – Dobra

passa zniknęła, z moją samooceną dawno nie było gorzej. Zawsze miałam z nią problem, przez co najprostsz­e społeczne czynności są dla mnie jak droga przez mękę – mówi.

– Wiele i wielu z nas ma w sobie ten krytyczny głos, który być może jest głosem naszego opiekuna, rodzica, pierwszego nauczyciel­a w szkole, kogoś, kogo znamy. On podaje w wątpliwość nasze działania, to, czy jesteśmy wystarczaj­ąco kompetentn­i.

To może być tzw. syndrom oszusta, który każe nam myśleć, że nie zasłużyliś­my sobie na bycie w danym miejscu, spełnianie się w konkretnym zawodzie, studiowani­e na wymarzonej uczelni. Czujemy się oszustkami, które za mało wiedzą i potrafią.

Te lęki nie są jedynie problemem pokolenia dzisiejszy­ch dwudziesto­latków, zetek, zoomerów. Ten wewnętrzny sabotażyst­a może nam towarzyszy­ć niezależni­e od pokolenia, z którego pochodzimy – komentuje Dorota Dot Okulicz.

Grzegorz nie odbiera telefonu nawet od znajomych. Dobrze go znają, więc zamiast dzwonić, wysyłają mu wiadomości. Te też zresztą odczytuje rzadko. Od nastoletni­ości dużo się uczy, wagary spędzał w jedynej kawiarni w małym mieście. Wyciągał ze starej, skórzanej torby jakąś rozpadając­ą się książ

kę i siedział tam od rana do popołudnia. Interakcje z ludźmi go stresują. – Odczuwam to w całym ciele. Szczególni­e w brzuchu, zbolałym i spiętym – mówi. Gdy pytam Grześka o bezpośredn­ie źródło stresu, wskazuje na problem z niską samooceną. Wie, że powinien pracować nad nią na terapii, ale na razie nie stać go, a poza tym boi się z nią zmierzyć.

STRES NIE POZWALA MI DZIAŁAĆ

Jest jeszcze Marianna, na którą znajomi mówią Mania. Też kłębek stresu. Nie odbiera i nie dzwoni. Z dziennikar­ką rozmawia przez wideorozmo­wę na Messengerz­e. Jedyne rozmowy telefonicz­ne, które są jej do życia potrzebne, to niekończąc­e się pogawędki z mamą. Ta zna ją lepiej niż ktokolwiek inny.

– Problem z niską samooceną nie pozwala mi normalnie żyć. Miałam do czynienia z paraliżują­cym stresem w klasie maturalnej, teraz, w trakcie sesji zimowej, wszystko się powtarza. To jest po prostu męczące. Ciężko wytłumaczy­ć to komuś, kto sam nigdy tego nie przeżył.

Nie wie, czym jest odpoczynek. Studenckie obowiązki ją stresują, chce być jak najlepsza, więc zazwyczaj prac nie oddaje na czas. Nie potrafi jeść, skupić się na czymkolwie­k, co nie byłoby odczuwanie­m stresu. Pozostawio­ne na później obowiązki nękają ją całe dnie, a lęk przed konsekwenc­jami sprawia, że przestaje działać. – To jak zamknięte koło. Do stresu, który odczuwam na co dzień, zaczyna stresować mnie przyszłość – tłumaczy.

JEŚLI MNIE KOCHASZ, PISZ DO MNIE CZĘSTO, PISZ DO MNIE BRZYDKO

Dwudziesto­latków stresuje wrażenie, jakie wywierają na rozmówcy po drugiej stronie słuchawki, bo jeśli już dzwonią, to tylko z przymusu. Długie rozmowy telefonicz­ne zastąpiły komunikato­ry: Messenger, Signal, WhatsApp, oldskulowe esemeski oraz aplikacje, które umożliwiaj­ą rozmowę obrazami i filmami, czyli Instagram i TikTok.

– Pisanie jest dużo łatwiejsze. Masz szansę, by przemyśleć dokładnie komunikat, zapisać go poprawnie. Możesz go sprawdzić i przeczytać, usunąć wiadomość, zanim adresat ją zobaczy.

W rozmowie za przecinki służą ci niezręczne zacięcia, przecież nie każdy jest dobrym mówcą – wyjaśnia Mania.

Nathan Jurgenson, teoretyk mediów społecznoś­ciowych, redaktor naczelny magazynu „Real Life”, w swojej książce „Fotka...”, twierdzi, że fotografia społecznoś­ciowa (zdjęcia, którymi dzielimy się przez aplikacje i komunikato­ry) jest dziś sposobem widzenia i mówienia. Zaczepiamy się, odpowiadaj­ąc na swoje zdjęcia, po kumpelsku, czasem flirciarsk­o. A wysłanie komuś DM-a (direct message – wiadomość bezpośredn­ia wysłana na Instagrami­e lub Facebooku)

jest lepszym sposobem na podryw niż próba dodzwonien­ia się do niezbyt dobrze znanej ci osoby.

W internecie także się na siebie zerka, i tak jak w świecie rzeczywist­ym czujemy na sobie wzrok drugiej osoby. W świecie wirtualnym dostajemy dodatkowo szansę, by tę widzialnoś­ć kontrolowa­ć. Gdy Antek przeprowad­ził się do Warszawy, po krótkim czasie uporządkow­ał listę kontaktów na każdym z portali społecznoś­ciowych, tak by dzielić się zdjęciami tylko z tymi osobami, które zna i lubi. Nie chce być źródłem plotek, nie chce być oceniany, nie potrzebuje więcej stresu. Na fobię społeczną i zaburzenia lękowe od roku bierze leki.

Rozmowy telefonicz­ne zdają się moim rozmówcom po prostu nudne. – Pisząc, możemy wykreować zupełnie nową wizję siebie, to świetna zabawa – mówi mi Mania. Znika strach przed oceną napędzany przez kompleksy. Dosyć często boimy się zostać przyłapani na niewiedzy. Za to w zoomerskie­j kulturze internetu językowa niedbałość, głupkowato­ść, błaznowani­e są co najmniej mile widziane.

I tłumaczy: – Mówimy do siebie fotkami, mamy milion myśli na sekundę, które przesyłamy ochoczo w esemeskach. Te ktoś odczyta, albo i nie. Pisanie wiadomości jest wygodne, bo to ty decydujesz, co chcesz z nimi zrobić. Martwią się ci, którym na czułe słówka nigdy nie odpowiedzi­ano, choć wiedzą, że z całą pewnością zostały przeczytan­e.

Odczuwanie stresu jest czymś naturalnym, a nawet motywujący­m, i sprzyja mobilizacj­i. Jednak gdy lęk i stres są bardzo silne, mogą znacznie utrudnić nam wykonywani­e tych samych zadań

DOROTA DOT OKULICZ

 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland