Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Boję się dzwonić, boję się wyjść z domu
Rozmowy telefoniczne jak w soczewce skupiają ich lęki. Zestresowane zetki wierzą, że coś jest z nimi nie tak.
Zazwyczaj telefonu po prostu nie odbiera. Kiedy ostatni raz próbował umówić spotkanie w urzędzie pracy, celowo odrzucał przy mnie kolejne połączenia od pracowniczki urzędu. Antek nie chce i nie potrafi z nią rozmawiać, za wcześniejszą niezręczną próbę wstydzi się do teraz.
– Nie lubię niepewności w swoim głosie, czuję, że wprowadzam do rozmowy niezręczność. Dorosły po drugiej stronie zdaje się konkretny i stanowczy, a ja kulę się w sobie, z trudem odpowiadam na kolejne pytania. Boję się poczucia braku kontroli i oceny – opowiada i dodaje, że takiej rozmowy nie potrafi po prostu kontrolować ani zaplanować.
Lu nie cierpi słyszeć samego siebie, wie, że nikt po drugiej stronie słuchawki nie weźmie go na poważnie. Szczególnie kiedy się przedstawi. Jest osobą niebinarną, która wybrała sobie nowe imię, starego już nie używa. Wśród bliskich ma mnóstwo energii, mówi całym ciałem, wyrzuca zdania jak z procy. Przy obcych woli milczeć. – Ostatnio rozpłakałem się, szukając pracy. Bardzo chciałbym ją mieć, wyjść z domu, przestać się bać.
OPOWIEŚĆ O TYCH, CO BOJĄ SIĘ ZAGADAĆ
Zapytałam mgr Dorotę Dot Okulicz, psycholożkę związaną z fundacją Można Zwariować, o lęk społeczny, który coraz częściej zamyka młodych ludzi w czterech ścianach pokoju na wynajem.
– Lęk społeczny: ten przed wystąpieniami publicznymi, ośmieszeniem się przed większą grupą może mieć różne natężenie. Odczuwanie stresu jest czymś naturalnym, a nawet motywującym, i sprzyja mobilizacji. Jednak gdy lęk i stres są bardzo silne, mogą znacznie utrudnić nam wykonywanie tych samych zadań. Tak jak w jednym z najbardziej katastroficznych scenariuszy, w którym, stojąc przed pełną widownią, milkniemy, mierząc się ze spojrzeniem setki obcych osób – tłumaczy.
Okulicz tłumaczy także czym jest fobia społeczna: – Fobia społeczna jest zaburzeniem psychicznym, które można leczyć przy pomocy psychoterapii i farmakoterapii.
Zaburzenie może doprowadzić do lęku, który utrudnia wychodzenie z domu w obawie przed spotkaniem ludzi, z którymi trzeba będzie rozmawiać. Niepokój wzbudzać może nawet wyjście do sklepu pod domem.
Antek i Lu boją się, że się nie sprawdzą. – Wiem, że jestem oceniany, wystarczy mi jedno spojrzenie na rozmowie rekrutacyjnej, czasem podobne do tych, którymi obrzucają mnie obcy na ulicy, by domyślać sobie resztę – opowiada Antek.
Zofia, gdy słyszy, że rozmowa przebiega nie tak, jak powinna, szybko się zamyka. – Czuję się oceniana na każdym kroku. Niedawno obroniłam inżynierkę, choć nienawidziłam swoich studiów. Pisanie pracy odkładałam w nieskończoność, mierząc się ze wspomnieniem własnej matki, która nie potrafiła uwierzyć, że poradzę sobie ze studiami na ścisłym kierunku – opowiada i dodaje, że bez pomocy terapeutki na studiach by sobie nie poradziła.
Zofia w wolnym czasie robiła zdjęcia, za darmo, dla przyjaciół. Najbardziej lubi, gdy fotografowane dziewczyny na chwilę zapominają o niechęci do swojego ciała. – Przestają karcić się za grube łydki, okrągłą buzię, za małe cycki – opowiada. Robiła coraz więcej zdjęć, te, z których była szczególnie dumna, rozsyłała do magazynów. Aż przyszedł list z odmową przyjęcia na studia w Akademii Sztuk Pięknych. – Dobra
passa zniknęła, z moją samooceną dawno nie było gorzej. Zawsze miałam z nią problem, przez co najprostsze społeczne czynności są dla mnie jak droga przez mękę – mówi.
– Wiele i wielu z nas ma w sobie ten krytyczny głos, który być może jest głosem naszego opiekuna, rodzica, pierwszego nauczyciela w szkole, kogoś, kogo znamy. On podaje w wątpliwość nasze działania, to, czy jesteśmy wystarczająco kompetentni.
To może być tzw. syndrom oszusta, który każe nam myśleć, że nie zasłużyliśmy sobie na bycie w danym miejscu, spełnianie się w konkretnym zawodzie, studiowanie na wymarzonej uczelni. Czujemy się oszustkami, które za mało wiedzą i potrafią.
Te lęki nie są jedynie problemem pokolenia dzisiejszych dwudziestolatków, zetek, zoomerów. Ten wewnętrzny sabotażysta może nam towarzyszyć niezależnie od pokolenia, z którego pochodzimy – komentuje Dorota Dot Okulicz.
Grzegorz nie odbiera telefonu nawet od znajomych. Dobrze go znają, więc zamiast dzwonić, wysyłają mu wiadomości. Te też zresztą odczytuje rzadko. Od nastoletniości dużo się uczy, wagary spędzał w jedynej kawiarni w małym mieście. Wyciągał ze starej, skórzanej torby jakąś rozpadającą się książ
kę i siedział tam od rana do popołudnia. Interakcje z ludźmi go stresują. – Odczuwam to w całym ciele. Szczególnie w brzuchu, zbolałym i spiętym – mówi. Gdy pytam Grześka o bezpośrednie źródło stresu, wskazuje na problem z niską samooceną. Wie, że powinien pracować nad nią na terapii, ale na razie nie stać go, a poza tym boi się z nią zmierzyć.
STRES NIE POZWALA MI DZIAŁAĆ
Jest jeszcze Marianna, na którą znajomi mówią Mania. Też kłębek stresu. Nie odbiera i nie dzwoni. Z dziennikarką rozmawia przez wideorozmowę na Messengerze. Jedyne rozmowy telefoniczne, które są jej do życia potrzebne, to niekończące się pogawędki z mamą. Ta zna ją lepiej niż ktokolwiek inny.
– Problem z niską samooceną nie pozwala mi normalnie żyć. Miałam do czynienia z paraliżującym stresem w klasie maturalnej, teraz, w trakcie sesji zimowej, wszystko się powtarza. To jest po prostu męczące. Ciężko wytłumaczyć to komuś, kto sam nigdy tego nie przeżył.
Nie wie, czym jest odpoczynek. Studenckie obowiązki ją stresują, chce być jak najlepsza, więc zazwyczaj prac nie oddaje na czas. Nie potrafi jeść, skupić się na czymkolwiek, co nie byłoby odczuwaniem stresu. Pozostawione na później obowiązki nękają ją całe dnie, a lęk przed konsekwencjami sprawia, że przestaje działać. – To jak zamknięte koło. Do stresu, który odczuwam na co dzień, zaczyna stresować mnie przyszłość – tłumaczy.
JEŚLI MNIE KOCHASZ, PISZ DO MNIE CZĘSTO, PISZ DO MNIE BRZYDKO
Dwudziestolatków stresuje wrażenie, jakie wywierają na rozmówcy po drugiej stronie słuchawki, bo jeśli już dzwonią, to tylko z przymusu. Długie rozmowy telefoniczne zastąpiły komunikatory: Messenger, Signal, WhatsApp, oldskulowe esemeski oraz aplikacje, które umożliwiają rozmowę obrazami i filmami, czyli Instagram i TikTok.
– Pisanie jest dużo łatwiejsze. Masz szansę, by przemyśleć dokładnie komunikat, zapisać go poprawnie. Możesz go sprawdzić i przeczytać, usunąć wiadomość, zanim adresat ją zobaczy.
W rozmowie za przecinki służą ci niezręczne zacięcia, przecież nie każdy jest dobrym mówcą – wyjaśnia Mania.
Nathan Jurgenson, teoretyk mediów społecznościowych, redaktor naczelny magazynu „Real Life”, w swojej książce „Fotka...”, twierdzi, że fotografia społecznościowa (zdjęcia, którymi dzielimy się przez aplikacje i komunikatory) jest dziś sposobem widzenia i mówienia. Zaczepiamy się, odpowiadając na swoje zdjęcia, po kumpelsku, czasem flirciarsko. A wysłanie komuś DM-a (direct message – wiadomość bezpośrednia wysłana na Instagramie lub Facebooku)
jest lepszym sposobem na podryw niż próba dodzwonienia się do niezbyt dobrze znanej ci osoby.
W internecie także się na siebie zerka, i tak jak w świecie rzeczywistym czujemy na sobie wzrok drugiej osoby. W świecie wirtualnym dostajemy dodatkowo szansę, by tę widzialność kontrolować. Gdy Antek przeprowadził się do Warszawy, po krótkim czasie uporządkował listę kontaktów na każdym z portali społecznościowych, tak by dzielić się zdjęciami tylko z tymi osobami, które zna i lubi. Nie chce być źródłem plotek, nie chce być oceniany, nie potrzebuje więcej stresu. Na fobię społeczną i zaburzenia lękowe od roku bierze leki.
Rozmowy telefoniczne zdają się moim rozmówcom po prostu nudne. – Pisząc, możemy wykreować zupełnie nową wizję siebie, to świetna zabawa – mówi mi Mania. Znika strach przed oceną napędzany przez kompleksy. Dosyć często boimy się zostać przyłapani na niewiedzy. Za to w zoomerskiej kulturze internetu językowa niedbałość, głupkowatość, błaznowanie są co najmniej mile widziane.
I tłumaczy: – Mówimy do siebie fotkami, mamy milion myśli na sekundę, które przesyłamy ochoczo w esemeskach. Te ktoś odczyta, albo i nie. Pisanie wiadomości jest wygodne, bo to ty decydujesz, co chcesz z nimi zrobić. Martwią się ci, którym na czułe słówka nigdy nie odpowiedziano, choć wiedzą, że z całą pewnością zostały przeczytane.
Odczuwanie stresu jest czymś naturalnym, a nawet motywującym, i sprzyja mobilizacji. Jednak gdy lęk i stres są bardzo silne, mogą znacznie utrudnić nam wykonywanie tych samych zadań
DOROTA DOT OKULICZ