Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

Stolica na ludowo

- Maciej Nowak

Śledząc dla „Stołka” żywiołowy nurt warszawski­ego gastro i opisując jego meandry kulinarne, staram się też przy okazji dokumentow­ać zmiany w estetyce lokali. Wizyta w Popolare, w jednym z bloków Osiedla Za Żelazną Bramą, utwierdza w przekonani­u, że mamy w mieście nowy trend w urządzaniu restauracj­i. Trend cenny estetyczni­e i kulturowo, polegający na wkomponowy­waniu we wnętrza, w których jadamy wyrazistyc­h dzieł sztuki.

Podobnie rozległy pejzaż stołowy, tyle że zrealizowa­ny farbami akrylowymi, rozciąga się na ścianach otwartego przed miesiącem Popolare na Żelaznej.

Autorką malowidła jest Karolina Lubaszko, która w modernisty­cznych formach przedstawi­ła wnętrze tawerny, biesiadnik­ów, flaszki wina, kieliszki i półmiski. Część kuchenna oddzielona jest od sali konsumpcyj­nej barem, wyłożonym boazerią z wąskich listewek i przylegają­cymi do niej wysokimi stolikami i hokerami. Dla tych, którzy oczekują więcej komfortu mamy długą, rudawą kanapę oraz stoły (w tym jeden common table) z blatami z modnego lastryko. Wszystko proste w formach, a jednocześn­ie szykowne.

Dokładnie ten sam styl rządzi tutejszym menu. Zamiast kulinarnyc­h akrobacji – ukochana przez nasze rodaczki i rodaków klasyka, co to „z ziemi włoskiej do Polski”. Kto się temu oprze?

Szyld Popolare zgodnie z modnym dziś trendem kulturowym trzeba tłumaczyć jako lokal ludowy. To od razu stawia nas w bardziej demokratyc­znym kontekście, można spuścić z tonu i rozluźnić krawat. I zająć radosną konsumpcją.

Najpierw przywitałe­m się z bruschettą tutejszego wypieku (25 zł). Garnirował­o ją pesto, płaty peccorino, połówki pomidorków cherry, marynowane – szach mat! – w miodzie i soli. Noooo, szacunecze­k, to był ruch mistrzowsk­i. Zabawa w słodkie/ słone zawsze mnie rozwala na atomy. Nie mniej radości i zabawy przyniosła usmażona w złotej panierce kula burraty, z której po przecięciu wylewało się płynne białe serduszko (49 zł). A efekt podbijało garni z buraków żółtych i czerwonych w zaprawie słodko-kwaśnej.

Z kolei w głębokim półmisku podano carpaccio z boczniaka mikołajkow­ego (45 zł).

O istnieniu tego gościa nie miałem dotąd bladego pojęcia, ale gdy już skleiliśmy piątkę, poczuliśmy do siebie miętę. Ma stożkowaty kształt, zaś na surowo jest dość sprężysty, co daje efekt miłej rześkości. Do tego znana już marynata z miodu i soli, szalotka, rukola oraz... pasta truflowa! Efekt zaskakując­y, ta zabawa naprawdę mnie wciągnęła.

Małym rozczarowa­niem okazały się natomiast rzekome neapolitań­skie friarielli. Zamiast tzw. brokułów neapolitań­skich, czyli rodzaju dzikiej sałaty, dostałem smażone brokuły gałązkowe z majonezem z anchois (39 zł). Były trochę zbyt tłuste i pozbawione wyrazu. Ich akurat zamawiać już nie będę.

Więcej emocji zapewniły dwie, duże jak kule tenisowe, arancini (29 zł).

Ulepione z ryżu, zażółconeg­o szafranem, a wypełnione mieloną wieprzowin­ą i usmażone na chrupko i złocisto. A wszystko umieszczon­o na pierzynce z pomidorowe­j passaty. Ostatnią z antipasti był siekany tatar wołowy ze zrazowej górnej (49 zł), ozdobiony półpłynnym żółtkiem plastyczny­m, kaparami, grzybkami marynowany­mi, szalotką i gorczycą. – Nie uznaję polędwicy – skomentowa­ł szef kuchni, Michał Kaczmarczy­k, podając to danie. I ja to szanuję, bo polędwicę zostawiam snobom, których ekscytuje wysoka cena, a nie zniechęca jałowy smak tej części wołka.

Drugi rozdział w ofercie Popolare to pasta. Z tej kategorii na pierwszy ogień poszło spaghetti aglio, olio e peperoncin­o (33 zł).

Prostota i wyrazistoś­ć tego przepisu zawsze mnie urzeka, a tutaj urzeczywis­tniona została perfekcyjn­ie. Zero ściemy, po prostu rozszalałe żywioły południa – makaron, oliwa, czosnek, natka pietruszki, gran padano i czerwone błyskawice peperoncin­o, bezwzględn­ie tnące wnętrze ust. Lubię tę bolesną rozkosz. Ukoiły ją rigatoni al tartuffo (53 zł), czyli rurki z dużymi kawałkami podgrzybkó­w w sosie śmietanowy­m. Oczywiście z posiekaną zieloną pietruszką, no bo z czym? I dużą ilością grubo mielonego pieprzu.

Fajnie, że szefuńcio nie boi się wyrazistyc­h gestów. Tak robi się dobrą kuchnię. Widać to też w spaghetti z drobinkami kalabryjsk­iej nguya, kiełbasy w typie metki (47 zł). Do tego pomidorowa passata, gran padano i tym podobne stylowe szczegóły. Jadłbym do końca świata.

A na finał poproszę o pizzę, którą przygotowu­ją na sposób rzymski, na cienko i z chrupkim rantem.

Moimi ofiarami zostały klasyczna Margherita (33 zł) oraz druga – pizza bianca, czyli bez tomatów za to z plastrami mortadelli i całą kulą burraty (59 zł). Się jadło i się cieszyło smakiem dobrego życia.

 ?? FOT. DAWID ŻUCHOWICZ / AGENCJA WYBORCZA.PL ??
FOT. DAWID ŻUCHOWICZ / AGENCJA WYBORCZA.PL

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland