Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Mariensztat: Dość dręczenia kierowców! Praga: Weźcie się za narkomanię!
Przeszedłem się nowym mostem pieszo-rowerowym w Warszawie, żeby zbadać, co po obu jego stronach mówi się przed wyborami na prezydenta miasta. Czy flagowa inwestycja Rafała Trzaskowskiego opłacała mu się politycznie?
Po jednej stronie Wisły – Powiśle i Mariensztat. Po drugiej ul. Okrzei – praski festiwal kontrastu z drogimi sklepami i rozpadającymi się pustostanami. Właśnie połączyła je kładka przez Wisłę dla pieszych i rowerzystów. – Spodziewam się, że będę miała trochę roboty. Jak szłam do pracy, to widziałam, ilu ludzi schodzi z kładki w naszą stronę. Trochę się u nas zmieni – mówi mi młoda dziewczyna za barem w kawiarni na ul. Okrzei. To tu schodzą z kładki ludzie, którzy wybierają się na spacer po Pradze.
W całej dzielnicy trudno o ulicę, która byłaby lepszym przykładem kontrastów typowych dziś dla prawobrzeżnej Warszawy. Widać je już z poziomu kładki. Po jednej stronie apartamentowce Portu Praskiego, po drugiej bloki, kamieniczka z odpadającym tynkiem i z kapliczka z Maryją na podwórku. Bliżej Ząbkowskiej z jednej strony zreprywatyzowana kamienica z luksusowymi mieszkaniami, z drugiej popadający w ruinę budynek z cegły. W podwórkach ekipy raczą się tanimi nalewkami, a kilkanaście metrów dalej działa sklep z drogimi delikatesami importowanymi z Włoch, gdzie spotkamy celebrytki wyprowadzające rasowe psy na spacer.
Mieszkańcy mówią na nową przeprawę przez Wisłę „kładka”. Urzędnicy z godną podziwu dyscypliną trzymają się nazwy „most na Pragę”. Z kładki zszedłem zarówno na prawy, jaki i na lewy brzeg rzeki, żeby dowiedzieć się, jakie są tam nastroje i oczekiwania przed wyborami.
Mariensztat wściekły za politykę wobec kierowców
Zaczynam na Mariensztacie. Zagaduję elegancką kobietę po 60., która zmierza do jasnozłotego SUV-a zaparkowanego pod domem. – Ma pani jakieś marzenia, które powinien zrealizować przyszły prezydent Warszawy? – pytam.
– Och, gdyby miasto zechciało dorzucić się do remontu naszych kamienic z lat 50.! Ale w to nie wierzę – mówi kobieta. Ma na imię Danuta, od 41 lat pracuje jako nauczycielka matematyki w liceum, od 47 lat mieszka na Bednarskiej. Poglądy polityczne ma klarowne. – Na pewno zagłosuję na Trzaskowskiego – deklaruj
– Czyli podoba się pani, jak pod jego rządami rozwija się Warszawa?
– Skądże! Bardzo wiele rzeczy mi się nie podoba. Ale dużo bardziej nie podoba mi się PiS, powinniśmy ich, proszę wybaczyć kolokwializm, wypieprzyć z polityki. A nie podoba mi się zwężanie ulic. I to że nie można przejechać przez plac pięciu rogów. To jest plac braku piątej klepki.
Urzędnicy zmienili organizację ruchu również pod jej domem. Zwraca moją uwagę na znak zakazu postoju i zatrzymywania się i dopisek pod nim: „W soboty, niedziele i święta, także na wyznaczonych miejscach postoju”. – Tak się mieszkańców traktuje. Chodziło o to, żeby tu był ruch dwukierunkowy, więc musi być miejsce na mijanki. Gdybym miała mieć jedną prośbę do władz miasta, to niech przywrócą ruch jednokierunkowy i pozwolą nam parkować pod domem – mówi pani Danuta.
Troski pani Danuty łączą ją z młodszą o dwie dekady Elą, trenerką jeździectwa i zwolenniczką
PiS. – Przyznam, że nie wiem, kto z PiS startuje na prezydenta Warszawy. Ale na niego zagłosuję, bo zawsze głosuję na tę partię – mówi.
Do Rafała Trzaskowskiego największy żal ma o politykę wobec samochodów. – Muszę dojeżdżać do pracy autem, bo pracuję z końmi pod miastem. Nie stać mnie na drogiego elektryka, więc nie wiem, czy w ogóle będę mogła tutaj wjechać – narzeka.
Kiedy pytam o nowy most, wyraźnie się denerwuje: – Marnotrawstwo pieniędzy. Przecież jest most Śląsko-Dąbrowski! Co, zły? Nie da się nim przejechać rowerem czy przespacerować?
Na kaskadowym skwerze między Sowią a Traktem Królewskim spotykam panią Janinę, która siłuje się z wózkiem na zakupy. – Wybory? Miałam takie postanowienie, że jak skończę 80 lat, to przestanę głosować. Nie wiem, czy ja jutra dożyję, więc po co miałabym młodym świat meblować – mówi.
Praga chce, żeby miasto wzięło się za narkomanię
Bednarską kieruję się w dół, mijam Dom Łaziebny, klasycystyczny budynek, który dziś służy za gmach Wydziału Dziennikarstwa UW. Szybkie przejście pod Wisłostradą i jestem na nowej kładce.
Karolinę, pracowniczkę banku i mamę kilkuletniej energicznej dziewczynki, spotykam na ul. Okrzei po praskiej stronie Wisły. Spogląda w stronę nowego mostu. – Mam nadzieję, że będzie można jeździć nim na rolkach, chociaż mam wątpliwości. Podejście od naszej, praskiej strony wydaje się strome – mówi.
– A gdyby tak z mostu zeszli teraz kandydaci na prezydenta Warszawy i zapytali, czego oczekiwałaby pani od nich na Pradze, to co by im pani powiedziała? – dopytuję.
– Że mają tutaj sporo do zrobienia. Ostatnio w oczu rzuca się narkomania. Może zaczęłam na to bardziej zwracać uwagę, bo jestem matką i przejmują mnie kwestie bezpieczeństwa, ale coś jednak się chyba zmieniło. Kiedyś tylko Brzeska była znana z narkotyków, ale ostatnio widziałam kobietę, która sobie coś wstrzykiwała na Kijowskiej.
W listopadzie prezydent Trzaskowski odwiedził Pragę-Północ. Podczas spotkania z mieszkańcami temat bezpieczeństwa w rejonie Brzeskiej wracał ciągle. – Wiem, że jest to miejsce newralgiczne. Sam po nocach się tam nie szlajam. Nawet jeśli kilku handlarzy narkotyków zostanie zatrzymanych, to pojawiają się zaraz nowi – mówił.
Karolina: – Po tej wizycie Trzaskowskiego patroli było więcej, a teraz znów jest, ja było.
Mimo to planuje zagłosować „raczej na Trzaskowskiego”. – To on ma największą szansę na wygraną, a PiS-u bym nie chciała. A jak nie Trzaskowski, to może Biejat, bo to kobieta i z Lewicy – mówi Karolina.
O narkotykach słyszę też w warzywniaku sąsiadującym ze Szpitalem Praskim. W 2020 roku ratusz chciał w nim urządzić Centrum Redukcji Szkód dla Osób Uzależnionych od Narkotyków. Ośrodek miał oferować osobom uzależnionym od heroiny leczenie metadonem – lekiem opioidowym, który znosi głód heroinowy, ale nie powoduje tak silnego narkotycznego haju. Mieszkańcy okolicy głośno protestowali, strasząc plagą przemocy, kradzieży i włamań. – Praga
ma swoje problemy. Nie wiemy, dlaczego władze Warszawy nie stworzą takiego ośrodka gdzieś na Żoliborzu albo Wilanowie? – mówił wtedy „Wyborczej” Dariusz Kacprzak, wiceburmistrz Pragi-Północ i – jak sam się przedstawia – „mix liberała i taczerzysty”. W obecnych wyborach startuje z list Konfederacji i Bezpartyjnych Samorządowców do Sejmiku województwa.
Głosował na PiS, ale już więcej tego nie zrobi
– Dzięki Bogu nie zrobili tego ośrodka – mówi mi sprzedawczyni w warzywniaku.
Dopytuję, czy nie zna jakichś wyborców Prawa i Sprawiedliwości, bo w końcu Praga-Północ to jedyna dzielnica, w której zdarzało się w ostatnich wyborach wygrywać partii Kaczyńskiego.
– Ja głosowałem na PiS, ale nigdy więcej tego nie zrobię – dołącza do naszej rozmowy Maciek, mężczyzna w średnim wieku ubrany w bluzę Legii. – Mi najbardziej zależy na przełamaniu duopolu PiS i PO. Pisowcy tak się odgrażali, że wsadzą do więzienia Sławka Nowaka. I co? Nie wsadzili. Tak samo nie wierzę, że Ziobro, Wąsik czy Kamiński pójdą siedzieć. Oni się wymieniają władzą i tylko kłócą pod kamery, a tak to poklepują się po plecach. Dlatego teraz głosuję na Hołownię i Polskę 2050.
– Ale w wyborach na prezydenta Warszawy nie wystawili swojego kandydata – zauważam.
– Wiem, dlatego zagłosuję na tego Trzaskowskiego. Ale bez entuzjazmu.
A gdyby tak z nowej kładki zeszli kandydaci na prezydenta Warszawy i zapytali, czego oczekiwaliby ludzie po obu jej stronach? Pani Karolina z Pragi: – Powiedziałabym im, że mają u nas bardzie dużo do zrobienia