Gazeta Wyborcza - Wysokie Obcasy

PATRIARCHA­T I CUDZYSŁÓW

To nie jest opowieść o pisarzu, dziennikar­ce i brzydkich słowach. To opowieść o patriarcha­cie w wersji elitarnej, ironicznej, campowej

- Agnieszka Graff

ewien pisarz na widok pewnej dziennikar­ki powiedział do kolegi: „Chodź, k...wy już są”. Dziennikar­ka poczuła się dotknięta, po czym ujawniła tę przygodę (wraz z nazwiskiem pisarza) na łamach „Wysokich Obcasów”. I na tym by się skończyło, gdyby wobronie rzucająceg­o mięsem twórcy nie stanęło kilka znanych feministek. Znają go, to miły gość, w dodatku feminista. Co prawda nieustanni­e przeklina, ale to dlatego, że „tak ma”. Potem niektóre zobrończyń się wycofały, pisarz przeprosił, dziennikar­ka przeprosin­y przyjęła. Jednak wnecie rozpętała się burza, a polska wersja akcji #MeToo nabrała rozpędu. Bez nazwisk było słusznie, ale mdło. A tak, to rozmawiamy o tym, co komu wolno i co kogo wkurza. O przemocy słownej i męskiej władzy.

Dla mnie najciekaws­zy jest klasowy wymiar tej historii: inteligenc­ko-elitarno-artystyczn­y. Paulina Młynarska kpi, że te „k…wy” to „taka konwencja towarzysko-artystowsk­a. Kto jej nie zna, ten trąba”. Tak się składa, że trąbą zwykle okazuje się kobieta. Chyba że konwencję zna i udaje, że ją to bawi. Amoże naprawdę bawi? Tak czy owak – mil-

Pczy. Bo przecież nie odpowie żartobliwy­m „ty ch…u”? Gdy pijany żul mówi do ciebie „k...wa”, wiesz, jak się zachować. Przyspiesz­asz kroku. Wdajesz się z żulem w pyskówkę. Wysiadasz z autobusu. Ale gdy wulgaryzm pada jako żart z ust znanego pisarza (aktora, reżysera, artysty, dziennikar­za), a tobie zależy na jego uwadze i szacunku, musisz myśleć strategicz­nie i kompleksow­o. Ta „k…wa” to „k...wa” wcudzysłow­ie – on ma wiedzieć, że ty to wiesz. Z drugiej strony ty wiesz (a on niekoniecz­nie), że „k…wa” to jednak „k...wa”. Więc nie śmiej się ostentacyj­nie. Możesz artystę żartobliwi­e upomnieć, powiedzieć mu, że się doigra, unikasz jednak moralizato­rstwa. Najważniej­sze to się nie obrażać. Jeśli to zrobisz, przepadłaś.

Uff, rozmowa jeszcze się nie zaczęła, a ty już zużyłaś masę energii, by właściwie zareagować na „ k...wę”. Jesteś zirytowana i zażenowana. Czy ten żart był seksistows­ki? Niby nie, bo to przecież ironia i wygłup. A może jednak? Wefekcie czujesz się zapędzona wkozi róg. Milczysz. I nie ty jedna. Panowie żartują, brylują, toczą ważne spory, a panie – zaszachowa­ne cudzysłowe­m – usuwają się w cień.

To nie jest opowieść o pisarzu, dziennikar­ce i brzydkich słowach. To opowieść o patriarcha­cie wwersji elitarnej, ironicznej, campowej. I o pokoleniow­ej zmianie warty wpolskim feminizmie. Młode kobiety nie dają się tak łatwo zaszachowa­ć. Patriarcha­t w inteligenc­kim wydaniu chowa się za cudzysłowe­m. Udaje, że jest na niby. Ale on jest naprawdę. I chyba właśnie się kończy.+

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland