Gazeta Wyborcza - Wysokie Obcasy
ZAZDROŚĆ ZAWIŚĆ
Można się obudzić w świecie, w którym otaczają nas same „wredne świnie, które chcą nas wszystkiego pozbawić”
yobraża sobie pani świat bez zazdrości? To hipisowska iluzja. „Nie znaleziono kultury, w której nie ma zazdrości. Miejsca takie istnieją jedynie w romantycznej wyobraźni optymistycznych antropologów” – pisał David M. Buss, psycholog ewolucyjny. Zresztą znana antropolożka Margaret Mead w wieku lat 30 uznała zazdrość za „niepożądaną, jątrzącą się ranę w każdej cierpiącej osobie, nieskuteczną, negatywistyczną postawę, która bardziej przeszkadza, niż pomaga wosiągnięciu jakiegokolwiek celu”. Sugerowała, że aby się jej pozbyć, należy zamieszkać w jakimś kosmopolitycznym mieście – Londynie albo Nowym Jorku. Dobrym rozwiązaniem był według niej również socjalizm. Wrozwiązaniach może się myliła, ale miała rację, pisząc, że zazdrość to nieprzyjemne uczucie. Po co je przeżywać?
Jest nieprzyjemne, niewygodne, to prawda, ale jak ładnie powiedział kiedyś psychoanalityk Donald Winnicott: „Normalne jest to, co jest”.
Zazdrość i zawiść, bo to dwa różne uczucia, po prostu pojawiają się w naszym rozwoju. Są czymś naturalnym. Oczywiście, zdarza się, że przybierają wymiar patologiczny – kiedy sąsiad sąsiadowi spali nowe auto albo mąż zabije kochanka żony. Ale zwykle te uczucia mają łagodniejszy przebieg i wjakimś wymiarze są potrzebne. Czym zawiść różni się od zazdrości?
Zawiść pojawia się wcześniej w naszym rozwoju i jest bardziej pierwotna. Zwykle dotyczy jakiejś cechy, atrybutu: „Ktoś coś ma, ja tego nie mam i strasznie mi ztym źle”. Pierwszym takim doświadczeniem jest rozpoznanie przez niemowlę tego, że nie jest samowystarczalne. Samo się nie nakarmi, nie przytuli, nie ogrzeje. „To” ma mama. To ona ma możliwość ocalenia mu życia. Kiedy dziecko ten fakt „odkrywa”, czuje pewną niewygodę,
WPOWIEDZ MI, CO CZUJĘ
Co miesiąc wSzkole Uczuć rozmawiamy o nich z najlepszymi polskimi psychologami i psychoterapeutami. Wkolejnym odcinku: zadowolenie i przyjemność. Opowie o nich psychoterapeutka Agnieszka Iwaszkiewicz. Czekamy na Wasze listy (wysokieobcasy@wyborcza.pl): które uczucia są dla Was trudne? Za którymi najbardziej tęsknicie? ale jednocześnie to skłania je do tego, żeby upomnieć się o swoje: płacząc, krzycząc, wołając. Czyli ta pierwsza zawiść może też motywować do działania?
Wdorosłym życiu zawiść też może być siłą napędową: „Aha, oni mają coś, na czym mi zależy, niefajnie mi z tym, ale spróbuję zdobyć to samo!”. Od czego zależy, że jednym łatwiej radzić sobie z zawiścią, innym trudniej?
Po pierwsze, dzieci rodzą się z różnym potencjałem. Są takie, które charakteryzują się swoistą zachłannością, takim apetytem – i to nie tylko na pożywienie – który przekracza możliwość konsumpcji. Nigdy im dość. Można powiedzieć, że nawet jak już są najedzone, to się wkurzają, że mama to mleko nadal ma. Niektóre dzieci mają niską zdolność tolerowania frustracji: trudniej je uspokoić, gorzej znoszą różne niewygody. Jeśli rodzice nie bardzo sobie z tym radzą i dziecko jest stale jakoś zaniedbywane – nie dostaje wystarczająco dużo uwagi, troski, nieadekwatnie się odpowiada na jego potrzeby, na przykład karmi wtedy, kiedy potrzebuje przytulenia, ukojenia – to ten głód i poczucie braku są ciągle podsycane. I fakt, że inni coś mają, a jemu brakuje, może stać się główną osią cierpienia takiego człowieka. Blokować jego rozwój.
Choćby w takim, że nie będzie potrafił przyjąć niczego dobrego od innych. Jeśli spotka kogoś mądrego, fajnego, od kogo będzie miał szansę się czegoś nauczyć, to zamiast skorzystać, zniszczy źródło dobra, na przykład zohydzając sobie tę osobę w głowie: „Ale ona jest okropna!”.
Dając coś takiemu przepełnionemu zawiścią człowiekowi, możemy usłyszeć: „Upokarzasz mnie!”. Nawet jeżeli on tego, co dostaje, bardzo potrzebuje. A może właśnie dlatego…Takie osoby, nawet jeśli zdobędą to, na czym im