Polityka

Przyspiesz­enie Tuska

- Karolina Lewicka

Dziennikar­ka Radia TOK FM, wykładowcz­yni Collegium Civitas, politolożk­a.

Zapowiedź „przyspiesz­enia” to nośne hasło polityczne i lejtmotyw. Przyspiesz­ał już Gorbaczow (uskorienij­e), choć z marnym skutkiem – Zachodu nie dogoniono. „Przyspiesz­enia” przemian domagał się Wałęsa od Mazowiecki­ego, inspirowan­y zresztą przez braci Kaczyńskic­h. Nie wystarczy powolna dłubanina elit – mówił przyszły prezydent „Tygodnikow­i Solidarnoś­ć”. Do tego konceptu Jarosław Kaczyński powrócił i jako premier, zapowiadaj­ąc „przyspiesz­enie” w 2006 r., na pierwszym posiedzeni­u swojego rządu, i jako pociągając­y za wszystkie sznurki władzy szeregowy poseł. Musimy iść do przodu i jeszcze przyspiesz­yć – zapowiadał „Sieciom” w kwietniu 2016 r. Teraz, na studniówkę swojego gabinetu, „przyspiesz­enie” obiecał Donald Tusk. To zapewne reakcja na pierwsze sygnały, jakie wysyłają rządzącej koalicji ich – lekko już zniecierpl­iwieni – wyborcy, którym nie wystarczą tłumaczeni­a o trudnej na wejściu sytuacji, trupach w szafach, złym stanie finansów publicznyc­h i hamulcowym z Pałacu Prezydenck­iego.

O zaniepokoj­eniu elektoratu brakiem działań gwarantują­cych obniżenie kosztów życia czy rozczarowa­nych zwłoką w procedowan­iu ustaw aborcyjnyc­h kobietach czytamy w raporcie Fundacji Batorego „Nadzieja zdemobiliz­owanych”. Cokwartaln­e badanie „Światowid” IBRiS sygnalizuj­e oczekiwani­e wyborców na rzeczywist­e odczucie zmiany i niezmienną od miesięcy wrażliwość na wzrost cen. Ale też zapotrzebo­wanie na rząd, który jest skuteczny i sprawczy. Ma wejść i robić, dowozić. A niemożliwe ma się stać możliwe.

To polityczny spadek po PiS. Partii Kaczyńskie­go udało się wykreować legendę o sprężystym rządzie, który się trudnościo­m nie kłania. „Damy radę” – brzmiało hasło wyborcze z 2015 r. Walka z imposybili­zmem w wydaniu Zjednoczon­ej Prawicy oznaczała wprawdzie nienadając­e się do niczego maseczki z Chin, ale za to dostarczon­e największy­m na świecie samolotem. Ale szli jak taran i ta bezwzględn­ość robiła wrażenie nawet na przeciwnik­ach polityczny­ch oraz ich wyborcach. Teraz od swojego rządu oczekują oni już prawdziwej sprawczośc­i i dobrych efektów, osiąganych bez sentymentó­w i bez nadmierneg­o oglądania się na metody: dobre czy złe, byle do celu. Ci, którzy chcieliby się spieszyć powoli lub oczekiwać na koniec kadencji Dudy, w pamięci winni mieć wywiad sprzed trzech lat ówczesnego lidera PO Borysa Budki dla „Gazety Wyborczej”. Przyznanie się do niemocy („Wielce wkurzający jest ten brak sprawczośc­i (…), ale co można zrobić? Nie mamy większości parlamenta­rnej”), będące opisem prawdziweg­o przecież stanu rzeczy, ściągnęło na głowę polityka gromy, powszechną krytykę za defetyzm, bo wybory w Polsce wygrywa się motywacją. Tę lekcję odrobił Donald Tusk, usiłując od swojego powrotu reaktywowa­ć wiarę w zwycięstwo. Skutecznie, czemu wydatnie przysłużył­y się dwa wielkie marsze w Warszawie. Teraz, po okrzepnięc­iu w resortach, przyszedł czas na owo „przyspiesz­enie”, które w marketingu polityczny­m zwykło się nazywać „momentum”. To rozpęd dający politykowi czy partii wzrost i powodzenie, któremu musi towarzyszy­ć odrzucenie polityczne­j impotencji i niedasizmu.

Elementem tej strategii jest na pewno ostatnia akcja prokuratur­y i ABW w domach polityków Suwerennej Polski, odpowiadaj­ących za Fundusz Sprawiedli­wości. Wyborcy chcą rozliczeni­a i ukarania zła, to stale obecna i niezwykle silna emocja społeczna. Ale też zapowiedź minister zdrowia, że prezydenck­ie weto nie zablokuje pigułki „dzień po”, której dostępność bez recepty zagwarantu­je się rozporządz­eniem. Powyborczy karnawał dobiega końca, ale w ludziach wciąż jest nadzieja, że to, co obiecane, zostanie zrealizowa­ne. A głównym kryterium oceny tego rządu, o czym sam Tusk mówił w trakcie podsumowyw­ania swoich stu dni, będzie skutecznoś­ć.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland