KŁOPOTY BOGACTWA
PAŹDZIERNIKOWE MECZE POKAZAŁY, ŻE W ŚRODKU POMOCY SELEKCJONER JERZY BRZĘCZEK MA TERAZ WYJĄTKOWO KOMFORTOWĄ SYTUACJĘ.
Za kadencji Jerzego Brzęczka nie było jeszcze tak obfitego we wnioski, te pozytywne, zgrupowania. Co pokazał trójmecz z Finlandią, Włochami oraz Bośnią i Hercegowiną? Że dotychczasowi dublerzy mają podstawy, by od reżysera dopominać się głównych ról, a nie tylko epizodów. Że młodzież wcale nie prosi o zwyczajowy czas na zapoznanie się z kadrą, tylko od razu rzuca wyzwania starszym. No i reprezentacja nie musi grać tak defensywnie, jak we wrześniu z Holandią, tylko dobrze zorganizowana może przeciwstawić się lepszym, co odczuli Włosi.
Odmieniony Linetty
Ostatnie trzy spotkania miały kilku wygranych, piłkarzy, którzy wywołali u selekcjonera niemały ból głowy przed następnym, listopadowym zgrupowaniem. W środku pola zrobił się tłok, jakiego wcześniej sami nie podejrzewaliśmy, gdy zaglądaliśmy w kierunku kadrowego zaplecza.
Kilka tygodni temu, wraz z dobrymi wynikami Lecha Poznań w eliminacjach Ligi Europy, zaczął zmieniać się świat Jakuba Modera. Jak bardzo? Wystarczy cofnąć się o półtora roku. W 2019 roku kończył rozgrywki na wypożyczeniu do I-ligowej Odry Opole, był rozgoryczony brakiem powołania do kadry
Polski U-20 na mistrzostwa świata. Dziś jest bohaterem najwyższego transferu z ekstraklasy (Brighton zapłacił za niego ponad 10 mln euro), rozegrał trzy mecze w pierwszej kadrze i pokazał się z tak dobrej strony, że mówimy o nim w kontekście podstawowego składu Biało-czerwonych. Moder ma 21 lat, świat wokół niego zmienił się w zawrotnym tempie. Marek Śledź, były dyrektor akademii Lecha, podkreśla, że na tyle zdążył poznać piłkarza, iż nie ma obaw, czy on się zmieni. Wygranym ostatnich spotkań jest też inny absolwent lechowej akademii i również środkowy pomocnik, Karol Linetty. W reprezentacji zadebiutował w styczniu 2014 roku (od razu z golem przeciwko Norwegii), a według licznika przed zakończonym zgrupowaniem uzbierał tych spotkań raptem 24. Pojechał na EURO 2016, ale nie zagrał ani razu, dwa lata później pojechał na mistrzostwa świata do Rosji, lecz też grze kolegów przyglądał się z boku.
Wystąpił w reprezentacyjnym debiucie Brzęczka w Bolonii, ale kiedy przyszło do gry o przepustkę na EURO 2020, to Linetty ani razu nie pojawił się na boisku. Niby w kadrze Brzęczka był, ale jakby go nie było. Do październikowych meczów. W nich zobaczyliśmy innego Linettego niż do tej pory: przebojowego, zarządzającego drugą linią, gdy trzeba było pomóc w obronie, ale też z wielką ochotą zapędzającego się pod bramkę rywali i co najważniejsze – stwarzającego tam zagrożenie (najlepsza sytuacja w meczu z Włochami, gol z Bośnią i Hercegowiną).
Młoda i stara gwardia
Po tym, jak Sebastian Walukiewicz wywalczył miejsce w jedenastce Cagliari, jego debiut w reprezentacji pozostawał kwestię czasu. O skali jego talentu przekonywali już w Pogoni Szczecin, kiedy jej przedstawicielom udało się namówić nastolatka na przenosiny z Legii. W wieku 20 lat po raz pierwszy wystąpił w kadrze. Najpierw 45 minut przeciwko Finom, ale prawdziwą próbą ogniową miał być mecz z dobrze mu znanymi Włochami. I ten egzamin zdał bardzo dobrze, reprezentacja nie straciła gola. Walukiewicz nie tylko solidnie broni, ale daje nowe drużynie możliwości w rozegraniu akcji od własnej bramki, jeśli tylko jej piłkarze będą zainteresowani i zechcą, by piłka pozostawała na ziemi. Wśród zawodników, którzy mogą postawić plus przy tym zgrupowaniu, jest też Kamil Grosicki. Już w pierwszym spotkaniu z Finlandią pokazał, że młodzi może i pukają do bram, ale stara gwardia nie zamierza odpuszczać. Trzy gole strzelone w jednym meczu robią wrażenie. Trzy gole strzelone w 29 minut jednej połowy to już wyczyn, który w albumie o historii reprezentacji Polski zakreślimy czerwonym flamastrem. Grosicki nie gra w WBA (pozostaje bez występu w tym sezonie Premier League), co nie przełożyło się negatywnie na mecze w kadrze.
Oczywiście, im dłużej potrwa kłopotliwa sytuacja w klubie, tym trudniej będzie mu utrzymać tak wysoką formę. Cudów nie ma. Ostatnie mistrzostwa świata w Rosji w wykonaniu reprezentacji Polski pokazały, w jakiej dyspozycji na wielki turniej przyjechali zawodnicy pozbawieni regularnej gry. W interesie więc nie tylko Grosickiego, ale i reprezentacji jest, by jak najszybciej rozwiązał problemy w Anglii. To zresztą dotyczy nie tylko doświadczonego skrzydłowego. W znacznie gorszym położeniu jest Arkadiusz Milik w Napoli. On w ogóle nie został zgłoszony do rozgrywek, nie trenował z drużyną i z utęsknieniem wypatruje zimowego okna transferowego.
Różnorodny zespół
Wygranym tego zgrupowania jest też sam Brzęczek. Wprowadził nowe twarze do reprezentacji bez uszczerbku dla gry i wyników, ba, młodzież miała na nie znaczący wpływ.
No i zwiększył rywalizację w kadrze. – Najpiękniejszą rzeczą jest to, kiedy w drużynie, czy to klubowej, czy reprezentacyjnej, jest konkurencja. Dążymy do tego, by na każdej pozycji mieć dwóch równorzędnych zawodników – mówił selekcjoner po ostatnim meczu. I dziś tak zaczyna wyglądać reprezentacja. Dzięki temu staje się mniej przewidywalna, a bardziej różnorodna. To pokazuje środek pola, gdzie rywalizują piłkarze o mocno odmiennych cechach. Po udanych punktowo eliminacjach EURO 2020, kontrastujących z narzekaniami na styl gry, w trakcie ośmiu ostatnich dni zobaczyliśmy zupełnie inny zespół. Taki, któremu stosowanie wysokiego pressingu wychodzi coraz lepiej (o czym przekonali się Finowie), który pracą całego zespołu potrafi wytrącić atuty lepszym od siebie, jak Włochom, czy stać się maszyną oblężniczą bramki przeciwnika – co widzieliśmy w spotkaniu z Bośnią i Hercegowiną po czerwonej kartce dla rywala do momentu, gdy Brzęczek nie zdekomponował składu zmianami.
Ale też, by twardo stąpać na ziemi, trzeba przypomnieć, że w Lidze Narodów Polska ograła jedynie Bośnię i Hercegowinę (dwukrotnie). Z Holandią i Włochami zdobyła punkt. I właśnie z nimi, jak też towarzysko z Ukrainą, za miesiąc zamknie swój rok. Wtedy przekonamy się, czy rzeczywiście zrobiła znaczący krok w rozwoju.