Szybszy po studiach
Natan Węgrzycki-szymczyk srebrem wioślarskich ME dał nadzieję nie tylko na kwalifikację olimpijską, ale i walkę o podium w Tokio.
Mistrzostwa w Poznaniu były jedyną imprezą międzynarodową w sezonie storpedowanym przez pandemię koronawirusa. Możliwości przygotowań uczestników związane z wprowadzonymi przez lokalne władze przepisami mocno się różniły, ale w najlepszej sytuacji byli jedynkarze, co potwierdza Natan Węgrzycki-szymczyk. – Mam kontakt z innymi zawodnikami i wiem, że często dostawali wyjątkową zgodę na indywidualne treningi. A mistrzostwa wszyscy potraktowali bardzo poważnie – mówi. Można uznać, że w jego konkurencji poziom rywalizacji był podczas ME najwyższy. Także dlatego, że w rywalizacji skiffistów czołówka światowa to niemal w całości Europejczycy. Polak zajmując 2. miejsce, rozdzielił trzech medalistów MŚ 2019. – Myślę, że to mój największy sukces w karierze. Miałem medale młodzieżowych mistrzostw, byłem na igrzyskach w Rio, ale na seniorskiej imprezie po raz pierwszy zająłem tak wysokie miejsce. Wynik z mistrzostw Europy bardzo mnie podbudował – podkreśla. Od kilkunastu miesięcy jest w nowej dla siebie sytuacji, bo zakończył studia na uniwersytetach California w Berkeley w USA oraz Cambridge w Wielkiej Brytanii. – To pierwszy sezon, w którym mogłem się skupić na wiosłowaniu.
Wcześniej studiowałem, a trenowałem dużo na ósemce – zauważa. Wiosną ubiegłego roku znalazł się w składzie osady, która w słynnym corocznym Boat Race wygrała z Oxfordem. Do walki o igrzyska nadal bedzie się przygotowywał z ojcem Jarosławem, który jest jego trenerem. Zawodnik mówi, że ostatnio organizacja pracy była trudna, a z powodu podejścia niektórych osób w środowisku można było zapomnieć, że on jeszcze wiosłuje. Jarosław Szymczyk po sukcesie syna powiedział ostro w TVP Sport: – To olbrzymi sukces polskiego wioślarstwa, ale nie Polskiego Związku Towarzystw Wioślarskich. Niestety mamy problemy w funkcjonowaniu ze związkiem. Nie otrzymujemy pomocy. Wiele spraw musimy sami finansować – stwierdził. PZTW opublikował oświadczenie, w którym przekonuje, że informacje podane przez trenera są niezgodne z faktami i naruszają dobre imię związku. Niezależnie od tego, kto w tym sporze ma rację, 25-latek może teraz z optymizmem czekać na majowe kwalifikacje do IO w Lucernie. Przed Rio mówił, że celem jest walka o finał (nie udało się), a w Tokio chce walczyć o medal. Zdania nie zmienia. – Już startowałem w igrzyskach, więc dlatego teraz chciałbym zdobyć medal – mówi. Gdyby w Tokio mu nie poszło, to może postawić na karierę w biznesie. Jego koledzy ze studiów (w Cambridge ukończył zarządzanie) już zajmują intratne stanowiska. – Po Tokio podejmę decyzję. To prawda, że myślę też o pracy w biznesie, ale na razie celem są igrzyska, a najpierw kwalifikacje – wyjaśnia.