Lwy już nie ryczą
Athletic znalazł się w kryzysie. Baskowie, którzy nigdy nie spadli z Laliga, grają fatalnie. Jeśli ich forma szybko się nie poprawi, pracę straci trener Gaizka Garitano.
Gaizka Garitano przejmował Athletic w grudniu 2018 roku, gdy zespół grał zdecydowanie poniżej oczekiwań. Z Eduardo Berizzo wygrał ledwie raz w 14 kolejkach i zajmował dopiero 18. miejsce. Hiszpanowi, który prywatnie kibicuje właśnie drużynie z Bilbao, szybko udało się poprawić sytuację (doprowadził zespół np. do finału Pucharu Króla), za co został nagrodzony przedłużeniem kontraktu. Ale wielce prawdopodobnym jest, że go nie wypełni.
Marnowanie potencjału
45-latek przywrócił klub z Bilbao w miejsce, z którego go wyciągał i stracił kontrolę nad drużyną, której meczów po prostu nie da się oglądać. W tym sezonie Laliga Athletic wygrał tylko raz, wymęczając 2:1 z Eibarem. Jego pozostałe trzy mecze kończyły się wyraźnymi porażkami. O ile 0:2 z walczącą w pucharach Granadą dało się jeszcze wytłumaczyć, tak 0:1 ze słabiutkimi Alaves i Cadizem już nie, tym bardziej, że ekipa z Vitorii kończyła mecz w dziesiątkę, a beniaminek w dziewiątkę! – Brakuje nam pewności siebie. Tę dodałoby nam zwycięstwo. Potrzebujemy przełamania – przekonywał Garitano.
W Bilbao nie brakuje głosów, że trener powinien zostać zwolniony. Krytyka pojawiła się już w końcówce poprzedniego sezonu, gdy zespół wygrał ledwie jeden z pięciu ostatnich meczów i stracił szansę na zakwalifikowanie się do Ligi Europy. Lwy miały walczyć o powrót do rozgrywek kontynentalnych, a grają słabiutko. Garitano pokazuje, że nie umie wyjść poza utarte schematy i gubi się w swoich decyzjach, marnując niemały potencjał piłkarzy. Iñaki Williams, który od ponad 1000 minut nie strzelił gola w Laliga, gra jako napastnik, choć zdecydowanie lepiej czuje się na skrzydle. Tam przesunięty został Raul Garcia, który wiosną, pełniąc rolę wysuniętego snajpera, był jednym z najskuteczniejszych zawodników w stawce. A przykłady można mnożyć, bo źle przygotowani do sezonu są inni gwiazdorzy, jak np. Iker Muniain.
Na razie nie ma tematu zwolnienia Garitano. Athletic to klub cierpliwy, który w XXI wieku tylko trzykrotnie zmieniał szkoleniowca w trakcie rozgrywek. Trener cieszy się wsparciem prezydenta Aitora Elizegiego, jednak część szefów wątpi w jego umiejętności. – Jestem
przekonany, że uda nam się zażegnać kryzys i dać kibicom powody do optymizmu – przekonuje Garitano. Tylko co innego mógł powiedzieć? Baskowie znaleźli się w okresie przebudowy. Weterani powoli schodzą ze sceny, a do pierwszej drużyny przebijają się wychowankowie z akademii, Lezamy. Muniain chwalił talent Jona Morcillo, Oiera Zarragi, Oihana Sanceta czy Unaia Vencedora, ale ci na razie nie pokazali pełni potencjału. Klub sprowadził Aleksa Berenguera. Skrzydłowy od dawna był na celowniku Athleticu, jednak trenerowi zdecydowanie bardziej przydałby się kreatywny środkowy pomocnik albo snajper gwarantujący gole.
Surrealistyczne negocjacje z Llorente
W ostatnich dniach września pojawił się temat powrotu Fernando Llorente. Na sprowadzenie 35-latka naciskał i szkoleniowiec, i szatnia, i pion sportowy, i prezydent. Przekonywano, że to operacja tania (Napoli było gotowe rozwiązać kontrakt z Hiszpanem) i że piłkarz jest bardzo potrzebny drużynie, dla której nie ma kto strzelać goli. „Król Lew” ma 35 lat, ale wciąż jest snajperem z najwyższej półki. Transfer do skutku nie doszedł, bo w zarządzie klubu panuje bałagan. Jego członkowie nie umieją się porozumieć. Decydujące okazało się weto niewielkiej grupy dyrektorów. Ich zdaniem zawodnik, który zdradził Athletic i w 2013 roku odszedł do Juventusu, nie ma prawa wrócić na San Mames... Baskowie przechwalają się, że są drużyną inną niż wszystkie. Głośno mówią o dumie z zatrudniania wyłącznie lokalnych zawodników czy o wartościach, jednak wielu uważa, że po prostu przesadzają. Wykluczające się tłumaczenia Elizegiego („Rozmawialiśmy z Fernando, ale to nie my rozpoczęliśmy rozmowy”) i dyrektora sportowego Rafy Alkorty (jednego dnia mówi, że „piłkarze prosili go o transfer Llorente”, drugiego, że „tylko do niego dzwonili i że nic nie inicjowali”) negatywnie wpłynęły na wizerunek zarządu. Dostaliśmy sygnał, że tak naprawdę nie wiadomo, kto rządzi na San Mames. 15 listopada odbędzie się zgromadzenie generalne, podczas którego prezydent może zostać usunięty ze stanowiska, tym bardziej, że aż 59 proc. socios (członków klubu) negatywnie ocenia jego działania. – Nie znam prawdy, ale ona mnie nie obchodzi. Temat Llorente załatwiono w surrealistyczny sposób, a klub katastrofalnie zarządzał sytuacją – stwierdził Jose Julian Lertxundi, były prezydent Athleticu.